II nagroda, EX-AEQUO w XXIV Konkursie o Nagrodę im. Krzysztofa Mętraka
Na pobrudzonej czarnym tuszem pocztówce z Appleton, wysłanej przez Judy Parton do Leandra Ritzena 27 grudnia 1955 roku, widać fabrykę papieru z wysokim kominem, wyrastającym na szerokim brzegu rzeki Fox. Gładkie nimbostratusy w kolorze brzoskwiniowym kładą się na horyzoncie, zwiastując noc. Już poza kadrem nurt wpada prawdopodobnie do pobliskiego jeziora Winnebago, największego zbiornika wodnego w stanie Wisconsin (162 opinie w Google, średnia ocen niezła, bo wynosząca 4,6 – to pewnie ze względu na świetny sezon jesiotrowo-jęczmienny, który w lutym przyciąga tam tłumy wędkarzy). To właśnie w tym krajobrazie industrialno-sielankowym, gdzie dym z kominów fabryk w tak naturalny sposób miesza się z powietrzem, kilka miesięcy wcześniej rodzi się William, to znaczy Willem, od strony matki Sprissler, po ojcu – Dafoe (czyt. Dejfo lub Defoł). Szpakowaty William Albert, absolwent medycyny na Harvardzie, chirurg, przenosi się tam z Milwaukee z poślubioną w tajemnicy Muriel, wtedy jeszcze studentką szkoły pielęgniarskiej w Bostonie (studentki pielęgniarstwa nie mogły bowiem wychodzić za mąż przed ukończeniem nauk; to zbyt nieprzyzwoite). Życie w Appleton zdaje się jakby zieleńsze, komfort życia jak gdyby wyższy, słodko mieszczański, słowem: lepszy — i to tam (dokładniej przy ulicy Byrd and Lindburdh) przez 43 lata Dafoe’owie wić będą rodzinne gniazdo dla siebie i potomstwa, sztuk osiem (Willem przyjdzie na świat jako siódmy; starsze siostry po latach nazwie „the horniest little girls”, i trudno mu się dziwić – już w wieku lat sześciu, wbrew swojej woli, dowie się od nich, czym jest fellatio i cunnilingus). Dom rozbrzmiewać będzie „śmiechem i radością”; tam o seksie mówi się na porządku dziennym, a tłumy dzieci przychodzą bawić się po szkole, co mama Muriel, zdaniem wielu, szczerze uwielbia. Jest katalogową panią domu ery Eisenhowera, completely-not-desperate housewife, która pozwala swoim nastoletnim dzieciom uprawiać pierwszy seks w pokoju telewizyjnym, a po godzinach tłumaczy w szkółce niedzielnej różnicę między antykoncepcją mechaniczną a hormonalną. Przypadkiem trafiam na jej internetowy nekrolog. Czytam: Muriel była szczególną kobietą. Wszyscy czuliśmy się u rodziny Dafoe jak we własnym domu, Moja córka uwielbiała spędzać z nimi nie tylko dnie, ale też wieczory. Sąsiad William Wondsworth dodaje: Podróż, aby kupić jabłkowy cydr jesienią lub popływać w Silver Lake w Wild Rose, była [dla dzieci] równie ekscytująca, co wycieczka do Disney World.
(Wątpliwa ekscytacja — dodałby w myślach Willem, marszcząc swą twarz Goblina w pogodnym grymasie).
Albo inne zdjęcie, darmowy dostęp przy pytaniu o „Appleton w 1955”1. The Post Crescent, data wydania numeru: 9 marca 1955. Impreza Ojca i Syna w Appleton Elks Lodge; tatusiowie już po kilku rozluźniają krawaty, synowie w wieku nastym wciskają im do ust niedokończone przezeń lizaki na patykach; panuje nastrój ogólnego rozbawienia. Trudno powiedzieć, czy relacja Willema z ojcem była równie bezpośrednia. Wychowało mnie pięć starszych sióstr. Ojciec był chirurgiem, matka pielęgniarką i pracowali razem, więc nie widywałem ich zbyt często, powie w którymś z wywiadów, a czar sielankowych lat 50. jakby pryśnie, sielski fotos nagle blaknie, bo wyznanie to niespecjalnie idzie w parze z nekrologiem, tak nasączonym życzliwościami, jak orzeszki pecan cukrem w słodkim placku serwowanym rok w rok podczas Święta Dziękczynienia (które Muriel, oczywiście, uwielbia).
Aż żal nastoletniego Willema, na którym jeziora, lasy i indiańskie rezerwaty nie robią takiego wrażenia, jak na reszcie rodziny; gdy rodzeństwo skacze po drzewach, on woli przeglądać w piwnicy ośmiomilimetrowe taśmy filmowe i czytać książki Josepha Conrada. Dziewczynami interesuje się mało lub wcale, przynajmniej do 14 roku życia; spotyka się chwilę z Wendy Witt i obficie korzysta z libertyńskiej swobody domu Dafoe’ów. Rodzice jeżdżą czasem do teatrów w Chicago i przywożą stamtąd ulotki reklamowe rozmaitych przedstawień; patrząc na pełne emocji twarze sfotografowanych aktorów, młody Willem myśli sobie pewnie: Wielki świat jest gdzie indziej; wiem, że tam będę czuł się lepiej.
W wieku 21 lat wyrusza więc, zostawiając za sobą wysokie kominy rodzinnego Appleton, i wyjeżdża do Milwaukee, gdzie przez jakiś czas będzie studiował aktorstwo (szybko go stamtąd wyleją, podobno za szerzenie odważnej erotyki w pracach zaliczeniowych). Następny przystanek to już dłuższy postój, miejsce, w którym ocierające się o pornografię projekty nie robią na nikim wrażenia; wyśniona mekka artystów, bezdomni geniusze, rock’n’roll, seks i poezja: całe „i tym podobne” dopowiecie sobie sami, albo doczytacie w pamiętnikach Patti Smith.
Z perspektywy Nowego Jorku fabryki w Michigan wydają się już tylko papierową makietą, oglądaną przez zabawkową lunetę w państwowym muzeum etnograficznym.
Willem z tamtych lat ma gładką twarz, mocno zarysowaną szczękę i przeszywające spojrzenie; blond włos, spływający mu na drobne ramiona, jest lśniący i rozwichrzony. W filmie dokumentującym początki istnienia eksperymentalnego teatru X, do którego dołączył jeszcze przed przyjazdem do wielkiego jabłka, wyglądem przypomina nieco Heatha Ledgera (ale raczej tego z Zakochanej złośnicy niż Mrocznego rycerza). Z nowojorską trupą „The Wooster Group” będzie występował w Perfrorming Garage na SoHo przez 27 lat. Teatr już na zawsze pozostanie dla niego „zdrowym rytuałem”: wymuszającym fizyczną sprawność, ćwiczącym dyscyplinę, odświeżającym warsztat i, last but not least, uczącym pokory w tym stojącym na skraju bankructwa, ale och, jakże pociągającym i uparcie zapadającym się w sobie w tamtych latach mieście.
Willemowi, nie Billy’emu2 (to przecież zbyt poczciwe zdrobnienie dla kogoś o tak breugleowskiej3 twarzy) pierwszą rolę zapewniają właśnie “etniczne rysy” i bezbłędna umiejętność imitacji niderlandzkiego (!) akcentu; w 1980 roku zagra epizodystę we Wrotach niebios Michaela Cimino, najambitniejszej i najbardziej kasowej klapie ówczesnych lat. Bardzo szybko go stamtąd wyleją — młodemu Willemowi lepiej wychodzi bowiem udawanie obcych akcentów niż sztuka powstrzymywania śmiechu na planie (w końcu stał z tyłu i w cieniu, kto mógł to zauważyć) (ale jeśli dobrze wytężyć wzrok, można dostrzec jego ciemny profil po prawej stronie kadru). Z rzeczy ważnych: we Wrotach niebios kogut Dafoe walczył z kogutem samego Jeffa Bridgesa, i to chyba najmilsze wspomnienie, jaką przyszły odtwórca roli Jezusa wyniósł ze swojego filmowego debiutu.
Chcąc więc wyznaczyć na osi właściwy początek jego filmowej kariery, za start należałoby uznać Loveless z 1981 roku; Katherine Bigelow zobaczyła go na deskach teatru, no i już poszło szybko. Początki kariery w ogóle zdają się być jednym wielkim, bardzo fortunnym zbiegiem okoliczności i serią dobrych telefonów: o pierwszej nominacji do Oscara Willem dowiaduje się od opiekunki syna (Nawet nie wiedziałem, kiedy je ogłaszają powie potem kokieteryjnie), o roli w Ostatnim kuszeniu Chrystusa – od samego Martina Scorsese.
Jednak kariera filmowa przez duże “K” zaczyna się, gdy otrzymuje nominację do Oscara za rolę w Plutonie. Od tego momentu Willem będzie kolejno: gubić się, aby się odnaleźć; zamykać się, słuchać innych i wytrwale, uparcie wyobrażać sobie cudze życie. Takie podejście trzydzieści lat później doprowadzi go do stania się pojemną infografiką na swój własny temat: 120 produkcji, 4 nominacje do Oscara, 4 współprace z Wesem Andersonem. 2 nominacje do Złotych Malin, 2 zwolnienia, 2 wielkie miłości: pierwsza do rzymianki Giady Colagrande, druga do Abla Ferrary (w tym: dwa miasta, w których są sąsiadami, i sześć filmów, które razem stworzą). Setki, tysiące recenzji, które zawierają jego nazwisko.
Ale o liczbach, miłościach i miłośnikach innym razem4.
Joanna Najbor
Przy pisaniu korzystałam z nekrologów, artykułów i wywiadów w “Gazecie Wyborczej”, “The Guardian”, “The Times”, Noizz.pl, “Zwierciadła”, “Vogue’a”, Youtube’a, nieocenionego Google’a.
1Choć, bogiem a prawdą, gdy wpisuję w wyszukiwarce Google’a słowo “Appleton”, wyskakują głównie butelki whisky.
2 Oklepanym Williamem pozostał tylko dla Holendrów, którzy — jako jedyni — mają wystarczająco wielu swoich własnych Willemów.
3 Dafoe o Bruegelu i sobie: “I think maybe there’s some figures in a Bruegel painting or something that I thought, ‘Oh, that’s an ancestor of mine”.
4 Być może.