25. MFF BNP Paribas Nowe Horyzonty zbliża się wielkimi krokami. Jubileuszowa edycja oznacza nie tylko powrót do źródeł, ale też kontynuację odkrywania odważnego, bezkompromisowego kina. Na festiwal zapraszamy w dniach 17-27 lipca we Wrocławiu i do 3 sierpnia online. Pełny program wydarzenia ogłosimy 1 lipca.
Podczas 11 festiwalowych dni będzie można zobaczyć ponad 200 tytułów. Na program złożą się retrospetywy, stałe festiwalowe sekcje – Mistrzynie, Mistrzowie, Trzecie Oko, Odkrycia i inne – jak również Międzynarodowy Konkus Nowe Horyzonty. To dopiero początek dobrych informacji: w najbliższych tygodniach będziemy prezentować filmy, które znajdą się w programie 25. MFF BNP Paribas Nowe Horyzonty. 6 maja rozpocznie się sprzedaż akredytacji dziennikarskich i branżowych. Pełny program ogłosimy 1 lipca.
Zwycięzca ostatniego Berlinale, ciepły i delikatny jak moherowy sweterek, film o pierwszej miłości, która potrafi też zranić niczym ukłucie szydełkiem. Bohaterką opowieści Haugeruda jest wpatrzona w nauczycielkę 17-letnia Johanne. Przyspieszona edukacja w szkole uczuć owocuje pracą domową zadaną samej sobie: Johanne tworzy kronikę miłości i pożądania. Ile w tych zapiskach prawdy, a ile młodzieńczej fantazji? Sny o miłości są zarazem bezwstydnie romantyczne i przenikliwe w portretowaniu współczesnego miłosnego dyskursu. Z ducha rohmerowski film Haugeruda to także międzypokoleniowa rozmowa o uczuciach i pragnieniach, a także rzadki w arthouse’owym kinie obraz rodziny, która chroni i wspiera.
Trzydziestokilkuletni poeta Donghwa odwozi swoją dziewczynę do położonego na malowniczej prowincji rodzinnego domu. Choć mężczyzna planuje od razu wracać do Seulu, przyszli teściowie uprzejmie nakłaniają go do pozostania. Co może pójść nie tak? Niemal wszystko, nawet jeśli to nie kolejna część Uciekaj!, tylko dzieło Honga Sang-soo, mistrza w portretowaniu towarzyskich niezręczności i skrywanych emocji wybuchających w końcu w najmniej spodziewanych okolicznościach. Koreański twórca, który realizuje swoje filmy w tempie, w jakim jego bohaterowie osuszają kolejne kieliszki soju, w Zewie natury sięga po sprawdzone patenty, ale jednocześnie jest w stanie nas zaskoczyć. Dość długi jak na jego własne standardy metraż (108 minut) pozwala Sang-soo stworzyć szerokie pole do popisu dla aktorów. Najlepszy użytek robi z niego Kwon Hae-hyo. Etatowy współpracownik reżysera w roli filmowego ojca przechodzi od jowialności do cynizmu z tak wielką płynnością i swadą, że wielu obserwatorów przepowiadało mu nagrodę aktorską na Berlinale. Sam Hong przykuwa naszą uwagę głównie przez pryzmat pomysłowych eksperymentów formalnych. Za ich sprawą nonszalancka, jakby lekko pijana kamera dzięki nieoczekiwanym zbliżeniom i innym ruchom, które rozbijają stylistyczną jedność scen, potrafi uchwycić przebłyski prawdziwej natury bohaterów. (autor opisu: Piotr Czerkawski)
Diwa objawia się na granicy snu i przebudzenia, wyłania z ciemności wśród wirujących płatków śniegu. Ale to nie sen: to plan filmowy! Jeanne (debiutantka Clara Pacini), kolejna dziewczęca bohaterka Lucile Hadžihalilović, uciekła z rodziny zastępczej w małym miasteczku gdzieś w górach; dotarła do dużego miasta i, szukając schronienia na noc, przez przypadek włamała się do studia filmowego, w którym trwają prace nad psychodeliczną, może nawet makabryczną, adaptacją „Królowej śniegu”. Studio staje się dla młodej uciekinierki nowym domem i szansą na nową tożsamość. Na planie filmu wszystko kręci się wokół wcielającej się w tytułową rolę gwiazdy – kapryśnej, być może nawet drapieżnej diwy, Cristiny (Marion Cotillard), postaci niedostępnej, podglądanej przez bohaterkę zza parawanów i przez szpary w dekoracjach. Jak wiele dziewczyn przed nią i wiele dziewczyn po niej, Jeanne ulega uwodzicielskiej tajemnicy baśniowego szwarccharakteru. W swoim najnowszym filmie Hadžihalilović – bohaterka retrospektywy na 22. NH – tworzy kolejny ze swoich niezwykłych przestrzennych labiryntów, rozmazuje granice między rzeczywistością, filmem a snem. Za wykreowanie tego równoległego świata ekipa otrzymała kolektywnie Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. (autorka opisu: Klara Cykorz)
Sensacja ostatniego Berlinale, gdzie Błękitny szlak rozkochał w sobie publiczność (niekończące się owacje) oraz jurorów, którzy przyznali mu Srebrnego Niedźwiedzia. Nie powinno to dziwić publiczności Nowych Horyzontów, która nieskrępowaną wyobraźnię Gabriela Mascaro poznała już przy okazji Neonowego byka (15. NH) i Boskiej miłości (19. NH). Tym razem brazylijski reżyser przygotował coś jeszcze bardziej szalonego: tropikalne science-fiction na statku płynącym przez Amazonię, którego pasażerowie wkrapiają sobie błękitny śluz ślimaka do oka. W ten szalony rejs zabierze nas 77-letnia Tereza (kapitalna Denise Weinberg), która początkowo wcale nie wydaje się skora do przygody. Ot, mieszka sama w małym domku, pracuje w przetwórni krokodyli, prowadzi zwyczajne życie. Na to jednak coraz mocniej zaczyna wpływać polityka rządu, „troskliwie” zdejmującego z młodych ciężar opieki nad starszymi, gdy ci stają się niezdolni do pracy. Separowani są wtedy w specjalnych koloniach, dokąd jednak Terezie niespieszno. Ma jeszcze marzenie do spełnienia…Mascarow imponujący sposób redefiniuje gatunek kina przygodowego oraz konstrukcję jego bohatera. Błękitny szlak zachęca do oporu wobec złych rządów, ale też do czerpania z życia prawdziwej radości. Bez względu na to, w jakim jest się wieku. (autor opisu: Adam Kruk)
Film trafi także później do polskich kin dzięki dystrybutorowi Aurora Films.
W swojej kolejnej fabule Radu Jude znów inteligentnie pogrywa z klasyką. Nawiązując do kanonicznego filmu Roberta Rosselliniego, Europa ’51, opowiada o kobiecie w środku społeczno-politycznej zawieruchy – tyle że tam, gdzie Ingrid Bergman znalazła siłę do działania, bohaterka Kontinental '25 znajduje wyłącznie dystans i stagnację. Zarządzająca budynkiem mieszkalnym Orsolya wyrzuca kryjącego się w piwnicy bezdomnego człowieka, który po eksmisji popełnia samobójstwo. Poczucie winy wydaje się dobrą nauczką dla kobiety, dopóki nie zdajemy sobie sprawy, że jej decyzja wynika bezpośrednio z okoliczności, które swoją postawą – brakiem empatii, politycznym oportunizmem – wspiera całe społeczeństwo. Opowieść o poszukiwaniu odkupienia jest więc jednocześnie komedią o świecie, który „ma dzikość w sercu i szaleństwo w głowie”, podaną w łączącym filozoficzne dylematy z brawurową filmową formą unikalnym stylu Radu Jude.
Film trafi także jesienią tego roku do polskich kin dzięki dystrybutorowi Aurora Films.
Film, który łączy realizm społeczny z body horrorem – gatunkiem, który rewelacyjnie sprawdza się dziś do opisu kobiecych doświadczeń (wystarczy wspomnieć Titane czy Substancję). Dea Kulumbegashvili, reżyserka prezentowanego na NH Początku, sięga po niego, by w brawurowym, radykalnym Kwietniu penetrować ciała i dusze. Choć jego bohaterką jest lekarka wykonująca aborcje, Kulumbegashvili zrobiła film o fundamentalnym prawie do życia, którego dzień po dniu pozbawia się miliony kobiet.
W swoim trzecim pełnym metrażu fabularnym Carla Simón ponownie rozwija tematy eksplorowane wcześniej w Lecie 1993, czerpiąc także z własnej biografii, zręcznie łącząc słoneczną, sielankową atmosferę hiszpańskiego lata z motywem przepracowywania starty. W znakomitym debiucie Simón śledziliśmy historię sześcioletniej Fridy, która po śmierci rodziców próbuje nauczyć się nowego życia w rodzinie cioci i wujka, zaś w Romeríi podążamy za osiemnastoletnią Mariną, również osieroconą w pierwszych latach życia. Aby uzyskać możliwość ubiegania się o stypendium, dziewczyna musi wcześniej zdobyć podpis biologicznych dziadków, z którymi nie łączy jej nic poza biologią właśnie. Ich wspólne spotkanie, które miało być tylko formalnością, staje się jednak impulsem do konfrontacji z trudną, złożoną przeszłością.
Kochający syn, lojalny przyjaciel, błyskotliwy kompan na wieczorne wyjście, najfajniejszy tata – Matthias sprawdzi się w każdej roli. Nic dziwnego, że ów przystojny, obyty, szarmancki pracownik jest podporą firmy wynajmującej na godziny dobrych synów, fajnych tatusiów, najlepszych przyjaciół. Paw zwyczajny, czyli nadzwyczajny debiut Austriaka Bernharda Wengera, to przebój weneckiego Tygodnia Krytyki; film, który zapewni doborowe towarzystwo, humor z najwyższej półki, błyskotliwy społeczny komentarz i dawkę – taką w sam raz – refleksji o zagubionej tożsamości. Nie dość, że jest ujmujący, inteligentny i dowcipny, to jeszcze świetnie wygląda – Paw… po prostu jest jak Matthias!
Są takie przyjaźnie, które „klikają” od razu – wydają się być oczywiste jak proces oddychania i potrafią zainicjować niekończące się rozmowy. Nawet jeśli nie widzieliśmy się od dłuższego czasu, naturalnie przechodzimy od tematów lekkich do poważnych, by znów wrócić do lekkich. Taka relacja łączy Em i Jessie, dwudziestoparolatki z Australii, które spotykają się pewnego słonecznego dnia, by wspólnie poplotkować i nadrobić zaległości. Brzmi banalnie? W tym właśnie drzemie siła znakomitego debiutu Sophie Somerville (ale i siła przyjaźni jako takiej): z pozoru błaha sytuacja całkowicie nas wciąga, bawiąc, wzruszając i generując myśl: „hej, mam tak samo!”. Psiapsi zdobyło podkreślającą innowacyjność Nagrodę Caligari na tegorocznym Berlinale.
„Idź do przodu, patrz w przyszłość” – radzi Miyata, stary przyjaciel Sono. Ten jednak nie chce (nie potrafi?) zapomnieć o swojej zmarłej żonie. Wspólnie odwiedzają nadmorski kurort w Japonii, gdzie przed laty Sono poznał i pokochał Nagi; gdzie jeszcze nie tak dawno temu wspólna przyszłość wydawała się długa i piękna. Prezentowany na MFF w Wenecji Super Happy Forever to film delikatny jak podmuch nadmorskiej bryzy, przepełniony tą piękno-straszną melancholią summertime sadness, krążący gdzieś na wspólnej orbicie z Aftersun Charlotte Wells. I wreszcie: to historia o nostalgii i tęsknocie, składnikach niezbędnych w naszym życiu, ale niebezpiecznych w zbyt dużych dawkach.
Kraniec świata to idealne miejsce na koniec własnej historii: taką decyzję podejmuje Munir, syryjski pisarz przebywający na wygnaniu w Niemczech. Blokada twórcza, samotność, poczucie wyobcowania pchają go w stronę małej wysepki leżącej gdzieś na Morzu Północnym, gdzie planuje zakończyć swój żywot. Na miejscu poznaje jednak pewną ekscentryczną wdowę, właścicielkę pensjonatu. Mimo że tuż przed przybyciem na wyspę był bliski podjęcia finalnej decyzji, pod wpływem rodzącej się przyjaźni z Valeską (w tej roli sama Hanna Schygulla) zaczyna na nowo definiować wartości kierujące jego losem.
Przebój tegorocznego festiwalu Sundance spod znaku kultowej już Substancji. Together mógłby wyjść spod ręki Davida Cronenberga, gdyby ten miał więcej poczucia humoru. Zakochani Millie i Tim wprowadzają się do pięknego domu w idyllicznej małej miejscowości. Wszystko wskazuje na to, że tu ich uczucie będzie mogło w pełni rozkwitnąć. Jednak na skutek pewnego pozornie drobnego incydentu wszystko, co ich łączy zaczyna przybierać niepokojącą formę. Ich związek, ich życie, ich fizyczność wkrótce ulegną przerażającej transformacji.
Śmieszno-straszny film debiutującego Alexa Scharfmana to ostateczne pożegnanie z dziecięcym wspomnieniem o My Little Pony: jednorożce nie czekają już na to, żeby ktoś rozczesywał im tęczowe grzywy. Są wściekłe, żądne brutalnej zemsty i, szczerze mówiąc, mają swoje powody. Kiedy pochłonięty pracą ojciec i jego nastoletnia córka przypadkiem potrącają jednego z nich, szybko przekonują się, że plotki o nadzwyczajnej mocy wcale nie są przesadzone. Niestety, jak udowadniał już Spielberg w Parku jurajskim, chciwi ludzie zawsze posuną się zbyt daleko (opis: Marta Bałaga).
W klimatycznym hotelu na malowniczej Riwierze Francuskiej spędza emeryturę wystrojony w biały garnitur John. Jedno spojrzenie na skąpane w morskiej pianie ciało młodej kobiety i wspomnienia zawodowej przeszłości powracają. Hélène Cattet i Bruno Forzani (Amer – 10. NH; Niech ciała się opalają – 18. NH), mistrzowie postmodernistycznych hołdów dla giallo, nawiązują tu do bondowskiej ikonografii, pulpowych klasyków, a duchowo blisko im do kina Alaina Resnais’go. Zapewniają intensywne doświadczenie audiowizualne, w którym nie brak charakterystycznych znaków ich twórczości jak dynamiczny montaż, gra krzykliwymi barwami czy zmyślnie użyty split screen (opis: Julia Palmowska).
W nocy wszystkie dźwięki wydają się głośniejsze, a co dopiero późny telefon od córki, która po rodzinnej awanturze spowodowała wypadek samochodowy. „Ofiara jeszcze oddycha”– przyznaje. Jej rodzice wyruszają w niekończącą się drogę w ciemność, próbując pomóc swojemu dziecku, jednocześnie nie będąc w stanie uwierzyć w jej kłamstwa. Czy powinna przyznać się do winy? W swoim minimalistycznym thrillerze reżyser Babak Anvari siedzi tuż obok, nie opuszczając pędzącego samochodu. Przysłuchując się coraz bardziej bolesnej rozmowie i wzajemnym wyrzutom.
Radu Jude wraz z cenionym filozofem Christianem Ferenczem-Flatzem zapraszają na jedyne w swoim rodzaju seminarium z antropologii nieczystości. Obaj reżyserzy badają audiowizualne śmieci, jakie pozostawił po sobie świat rumuńskiej reklamy z czasów transformacji ustrojowej. Z przywołanych na ekranie szalonych wizji najntisowych marketingowców wyłania się tyleż zabawny, co przerażający obraz świata, w którym konsumpcja jest dobra na wszystko. Analizując nieprzebrane masy materiałów, reżyserzy dostrzegają, że intelektualna naiwność i zamiłowanie do wizualnego bezguścia były w okresie transformacji zaskakująco demokratyczne – emanowały zarówno z amatorskich reklam lokalnych tancbud, jak i realizowanych za wielkie pieniądze spotów międzynarodowych korporacji. Na szczęście Jude i Ferencz-Flatz nie ograniczają się przy tym do biernej i stosunkowo łatwej „beki z najntisów”. Między wierszami przemycają przekonanie, że akwizytorzy kapitalizmu ubrali dziś droższe garnitury i nieco lepiej maskują prawdziwe intencje, ale w praktyce wciskają nam dokładnie ten sam kit. (opis: Piotr Czerkawski)