Eksperymenty, poezja, transcendencja – w tym rytmie bije serce Frontu Wizualnego – terenu przenikania się kina i sztuki. To przestrzeń eksperymentu: artystów z formą filmową, a filmowców z konceptualną narracją. Nie obowiązują tam żadne zasady poza jedną – wizualną przyjemnością płynącą z porzucenia przyzwyczajeń.
Napędzane ciekawością artystów i ich poszukiwaniami nowych narzędzi do opowiadania o tym, co nas otacza, filmy z Frontu Wizualnego są różnorodne – tak jak różnorodne są osobowości i doświadczenia ich twórców. Znajdziecie w nich dużo trującego piękna, sporo filmowej dziwności, zabójcze stylówki, fantazje, urojenia, a czasem ucieczki w nostalgię. Szczególne miejsce w filmach Frontu Wizualnego w tym roku zajmują przedmioty. Będziemy więc się przyglądać sekretnemu życiu rzeczy i tropić niewidzialne nici wiążące świat ożywiony z nieożywionym – sprzętom i ubraniom, które nieomalże żyją własnym życiem, daleko wykraczającym poza funkcję dekoracji, i stały się motorami napędowymi opowiadanych historii.
Kiedy zadzwonił telefon, reż. Iva Radivojević
„Kiedy zadzwonił telefon, był piątek” – relacjonuje jedenastoletnia Lana, bohaterka filmu Ivy Radivojević. Trzeci film amerykańsko-serbskiej artystki, Kiedy zadzwonił telefon (When the Phone Rang), stanowi połączenie osobistego pamiętnika z filmowym esejem. Rozpoczyna się rozmową telefoniczną, a bakelitowy zegar na ścianie wskazuje dokładnie 10:36 w piątek 1992 roku, „kiedy kraj X był jeszcze krajem”. Rozpada się kraj, rozpada dzieciństwo, życie pęka na pół – życie, które już nigdy nie sklei się w całość.
Piątek, godzina 10:36, rok 1992 – staje się punktem przełomowym w czasie, przez który historia wkracza w sferę osobistą. W serii dramatycznych fragmentów, które obwieszcza dzwoniący telefon, przetykanych scenami z codziennego życia w Serbii, narratorka wydaje się rekonstruować swoją przeszłość. W tych wspomnieniach, ujętych i oprawionych przez Radivojević w ścisłym formacie 4:3, jest coś zdystansowanego, ale też obsesyjnego – w skupieniu na codzienności. Poprzez analogowe pamiątki – zegary, telefony stacjonarne, magnetowidy i kasety magnetofonowe – film przywołuje kruche lata 90., w których te przedmioty materialne przyzywają przeszłość, odległą, ale wciąż jakby w zasięgu ręki, pozostającą na granicy pamięci. Poetycki, poruszający i refleksyjny film przekształca wspomnienia w zmysłowe spotkania z kinowym czasem.
Dzień Petera Hujara, reż. Ira Sachs
Wyprawą w przeszłość jest Dzień Petera Hujara (Peter Hujar’s Day) – hybrydowy projekt docufiction Iry Sachsa. Nowojorska pisarka Linda Rosenkrantz przez lata prosiła swoich przyjaciół artystów, aby przez jeden dzień sporządzali szczegółowe notatki ze wszystkiego, co widzieli, robili, słyszeli lub mówili. Artysta i fotograf – Peter Hujar – zgodził się i 19 grudnia 1974 roku spotkał się z Rosenkrantz w jej mieszkaniu w East Village, aby opisać jej szczegółowo wszystko, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Choć oryginalne nagranie zaginęło, odnaleziona dopiero w 2019 roku transkrypcja stała się inspiracją do rekonstrukcji wydarzeń. Sachs, bazując na zapisie rozmowy, buduje filmowy wszechświat: postacie ustawia w pozach zaczerpniętych z kultowych fotografii Hujara, a wnętrza mieszkania Rosenkrantz tchną ducha lat 70. Oglądając film Sachsa, odnosimy wrażenie uczestniczenia w tym eksperymencie pamięci.
Jak być normalną i osobliwości innego świata, reż. Floriana Pochlatko
Jak być normalną i osobliwości innego świata (How to Be Normal and the Oddness of Other World) rozpoczyna cytat Antonia Gramsciego: „Stary świat umiera, nowy świat walczy o narodziny: teraz nadszedł czas potworów”. Czy da się być normalną w świecie, który pozory normalności dawno już utracił? W gęstym, pełnym paranoicznych majaków i rozpadającej się na kawałki rzeczywistości filmie reżyser miksuje formaty, estetyki i cytaty z popkulturowej diety – tak jak jego zagubiona bohaterka. Świat osuwa się w chaos, a jedyne bezpieczne schronienie znajduje się w domu rodziców. Zdobią go rysunki, zabawki, piżamy w zwierzęce printy i niezliczona ilość poduszek z nadrukami zwierząt. W zagraconym pokoiku nastolatki, który zamieszkuje przecież dorosła kobieta, świat nieożywiony ożywa. Wirują wzory i kolory ubrań, naczyń czy zabawek, które zdają się prowadzić zagadkowe życie przedmiotów magicznych – jak w baśniach. Animizm – wiara, że byty nie-ludzkie posiadają duszę – jest jednym z filarów magicznego myślenia o świecie. Może też być objawem zaburzeń percepcji rzeczywistości. Jednak świat zewnętrzny jest jeszcze straszliwszy i rozpada się na kawałki.
Lázaro nocą, reż. Nicolás Pereda
Historii miłosnego trójkąta przygląda się Nicolás Pereda. Jest to relacja chwiejna jak stolik z chybotliwą nogą. W Lázaro nocą (Lázaro at Night) Pereda powraca z cudownym studium twórczości artystycznej, kruchych więzów przyjaźni i romansów. Film rozpoczyna się choreografią związaną z piciem szklanki wody – Luisa pije szklankę wody przy zlewie; Barreiro wchodzi, zajmuje jej miejsce i pije szklankę wody; Barreiro wychodzi, Luisa wraca na swoje miejsce i znów pije szklankę wody. W trakcie choreografii pojawia się fabuła – Luisa zamierza powiedzieć Lázaro, że sypiają ze sobą (i że nie ma to dla niej większego znaczenia). W następnej scenie Lázaro spotyka się z reżyserem Esquivelem na castingu. Jak wielokrotnie powtarza reżyser, jego proces castingu jest nietypowy – wszystkie potrzebne informacje uzyskuje poprzez obserwację, a aktor ujawnia się w tak prostej czynności, jak wypicie szklanki wody. W dalszej części filmu Luisa bierze udział w castingu u Esquivela i jest obserwowana, gdy pije szklankę wody (i zmywa naczynia reżysera). Do kogo należy ta historia? Pereda przenosi mieszankę teatralności i codzienności na nowy poziom. A jego film elegancko łączy ironiczny, naturalistyczny humor z surrealistyczną transcendencją.
Magiczna farma, reż. Amalia Ulman
Do podgatunku „filmu o filmie” należy Magiczna farma (Magic Farm) w reżyserii Amalii Ulman – konceptualnej artystki hiszpańsko-argentyńskiego pochodzenia, mieszkającej od lat w Nowym Jorku. W roli głównej występuje Chloë Sevigny jako redaktorka programu telewizyjnego w stylu VICE TV, poszukująca materiału na film, który stanie się viralem. Przez pomyłkę, wraz z ekipą nowojorskich gringos, trafia do prowincjonalnego miasteczka w Argentynie, gdzie musi zrealizować kolejny odcinek programu o dziwactwach świata. Nieprzejęta niczym maszeruje po piaszczystych drogach w śnieżnobiałych butach Maison Margiela Tabis.
Od swojego pierwszego performansu z 2014 roku zatytułowanego Excellences & Perfections – w którym wcielała się w rolę aspirującej it-girl na Instagramie – przez debiut reżyserski z 2020 roku (Planeta), Amalia Ulman konsekwentnie wykorzystuje modę jako narzędzie narracyjne. Na planie Magicznej farmy, kiedy nie grała Eleny, tłumaczki ekipy, Ulman reżyserowała w stroju jeździeckim, by w ironiczny sposób podkreślić swoją argentyńską tożsamość. Kostiumy w jej filmach zajmują centralne miejsce i są wyrazem nie tylko osobowości i gustu jednostek, ale wręcz całych społeczności. Ubrania budują tożsamości, są wyrazem aspiracji, marzeń i pozycji społecznej. Są zewnętrzną projekcją wnętrz swoich nosicieli. Choć nakręcona w Argentynie, Magiczna farma ma bardzo hiszpański charakter – zdradza Ulman w jednym z wywiadów – jest kampowa i kolorowa, nawiązuje do kina z połowy lat 80. i początku lat 90., gdzie moda była przebraniem, orężem i kamuflażem. Wszechstronnie utalentowana Ulman niedawno wydała powieść The German Teacher, w której rozwija swoją fascynację biurową kulturą i architekturą.
To Exist Under Permanent Suspicion, reż. Valentin Noujaïm
Rozkwitająca na nowo fascynacja estetyką – office core lub corpocore – jest tematem programu Out of Office. Filmy biurowe, który przygotował Michał Grzegorzek, kurator wystaw i autor tekstów o sztuce współczesnej zainteresowany się praktykami na styku sztuk wizualnych i performatywnych. W „filmach biurowych” zimna świetlówka, biała koszula i wysokie obcasy powracają, odwołując się do swoich wizualnych źródeł: lat 80. i 90. XX wieku – z ich chłodnym minimalizmem, erotycznymi thrillerami i wiarą w postęp. Dławiące dźwięki drukarki, przejażdżki windą na najwyższe piętra szklanych wieżowców, biurowe syreny wiszące na telefonach.
„Office core – mówi Grzegorzek – wyraża pragnienie ekonomicznego i klasowego awansu. Jednak w obecnych realiach społeczno-politycznych na świecie bliżej mu raczej do manifestowania potrzeby bezpieczeństwa, finansowej stabilizacji i elementarnego poczucia sprawczości. W tym zestawie prezentujemy filmy stworzone przez artystki i artystów działających w obszarze sztuk wizualnych i performatywnych, którzy estetykę korporacyjną traktują jako fetysz, drag, fantazję o władzy i uległości. Wykorzystują ją jako subwersywne narzędzie krytyki neoliberalizmu, ale też jako hipnotyzującą grę z granicą między tym, co wewnętrzne i zewnętrzne. Przede wszystkim jednak przyjrzymy się próbom ucieczki z biura – w sen i taniec, w humor, w ćwiczenia fizyczne, a nawet w anarchię i terror. W walce z kapitalizmem wszystkie chwyty są dozwolone. Zwłaszcza latem”.
Zapraszam do okrywania Frontu Wizualnego. Pełen program sekcji ogłosimy 1 lipca.
Ewa Szabłowska, kuratorka