Zdziwienia nie będzie: oczywiście, że poleci Wam Shortlistę, którą pieczołowicie kuratoruje, ale hej – to jest naprawdę znakomita selekcja! Pozostałe miejsca także zapewnił zgodnie ze swoim charakterem – jest w jego propozycjach sporo humoru, społecznych diagnoz i kapka „przegadanego” kina.
Jeśli wciąż potrzebujecie kierunkowskazu prezentujemy top 10 Piotrka Czerkawskiego – podążając wytyczoną przez niego ścieżką zapewnicie sobie wrażenia od Sasa do Lasa (i wszystko, co pomiędzy).
Na trwającym właśnie Euro każda drużyna – od Polski przez Turcję aż po Hiszpanię – potrzebuje takiego zawodnika: przebojowego, przełamującego schematy i potrafiącego zaczarować widownię. Wierzę, że w programie tegorocznych Nowych Horyzontów taką rolę odegra właśnie – złożona zarówno z premier, jak i z filmów docenionych na Sundance, w Berlinie i w Cannes – Shortlista. Mało? No dobrze, zagram va banque: tegoroczna edycja prezentuje bodaj najwyższy poziom od 2021 roku, w którym zacząłem tę sekcję programować.
Przepis na Apokalipsę wg Radu Jude, czyli jedyna w swoim rodzaju mieszanka traktatu filozoficznego, wygłupu z TikToka i intelektualnego MMA, w którym Stanisław Jerzy Lec staje w szranki z potomkinią Goethego i samym Uwe Bollem. Przegranymi w tym pojedynku jesteśmy, rzecz jasna, my wszyscy, ale Jude udowadnia, że umie celebrować klęski ludzkości z błazeńskim uśmiechem na ustach.
Mój ulubiony film tegorocznego Berlinale, czyli opowieść o zagubionym w rzeczywistości dyrygencie, który chciałby, żeby jego życie przypominało wielkie dzieło, ale złośliwy los uparł się, by stale zamieniać je w operetkę… Znajomy w Karlowych Warach porównał Symfonię… do Trzech kolorów Kieślowskiego. Zgoda, ale tylko pod warunkiem, że scenariusze dostałyby się w ręce Noaha Baumbacha i wróciły do właściciela uzupełnione o błyskotliwe i sarkastyczne dowcipy.
Jak reżyser może udowodnić, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych? Niech nakręci wzruszający film o pornografii. Ta sztuka udała się Bertrandowi Bonello, któremu w historii starzejącego się twórcy filmów XXX udało się połączyć opowieści o kryzysie egzystencjalnym, zawodowym wypaleniu i rozterkach pokolenia Maja 68’.
Film jak sesja prowadzona przez złośliwego, lecz diablo skutecznego terapeutę, który przejrzy naszą grę, zakwestionuje wymówki, a na koniec zaserwuje breaking news: nawet jeśli sądzisz się, że cały świat jest przeciwko tobie, twoim największym wrogiem zwykle okazujesz się ty sam.
Zaskakująca na każdym kroku (w pewnym sensie to Showgirls na sterydach), feministyczna i na swój sposób poetycka opowieść o świecie zbudowanym wokół siły fizycznej, a więc pewnie jedyny film, który spodobałby się zarówno Wisławie Szymborskiej, jak i Andrzejowi Gołocie.
Napisane kunsztownym językiem usprawiedliwienie dla wszystkich, którzy uważają, że zamiast tracić czas na jałowe spory polityczne, lepiej zakochać się i sączyć piwko nad rzeką. Polski remake potrzebny od zaraz.
Gdy prowadzisz ustatkowane, nieco monotonne życie, a nagle wkracza w nie z impetem dawna miłość, która wita cię tekstem: „Oboje jesteśmy popieprzeni, to tworzy nierozerwalną więź”, masz dwa wyjścia: brać nogi za pas lub dać się zwieść na pokuszenie. Którą drogę wybierze Frederic i czy na pewno nie będzie tego żałował? Jeden z najlepszych filmów mistrza Érica Rohmera.
Osadzona w brazylijskim Recife, melancholijna, miejscami subtelnie zabawna opowieść o wielkomiejskiej samotności jako nieuleczalnej chorobie, która solidarnie dotyka emigrantów zarobkowych i turystkę włóczącą się po ulicach, by uleczyć złamane serce.
Gdzie znajduje się serce Ameryki Łacińskiej? Trudno powiedzieć, ale całkiem możliwe, że dokładnie w pół drogi między Macondo Garcíi Márqueza, a haciendą Pabla Escobara. Tak przynajmniej zdaje się uważać Nelson Carlos De Los Santos Arias, reżyser Pepe, który znakomicie godzi wyczucie groteski ze społecznym zaangażowaniem.