Zdanie fałszywe: festiwal się skończył. Zdanie prawdziwe: przed nami jeszcze tydzień z Nowymi Horyzontami.
Po 11 intensywnych dniach we wrocławskich kinach, teraz możecie skierować swoje kroki na domowe kanapy, fotele, pufy i wybierać spośród blisko 100 tytułów dostępnych online. Jakie punkty warto zaznaczyć na mapie? Oddajemy Was w ręce wykwalifikowanej przewodniczki i dyrektorki artystycznej Nowych Horyzontów – Małgorzaty Sadowskiej.
Zdobywca nowohoryzontowej Nagrody Publiczności, brawurowy debiut brytyjskiej reżyserki Luny Carmoon. Baśń, która niepostrzeżenie zamienia się w horror, psychotyczna love story, słodko-gorzka ballada o matkach i córkach, stylowy hommage dla lat 90., ale też przypowieść o segregowaniu (miłość, żałobę, radość i smutek wrzucamy razem do zmieszanych). Zanurzony w rodzinnej mitologii, zmysłowy, wizualnie – i emocjonalnie – rozhuśtany film Carmoon przypomina, że zwyczajność i obłęd czasem sąsiadują ze sobą przez cienką ścianę.
Irańskie kino nie ma już smaku wiśni, smakuje ciepłym piwem i ciastkami z haszyszem. Nowe irańskie kino ściąga chustę, rozpuszcza włosy i wrzeszczy ze strachu, ulgi, wściekłości, tęsknoty.
Nikt tak pięknie nie poleca filmu Tannera, jak Alfonso Cuaron, reżyser Romy, Grawitacji, I twoją matkę też: „Ten film wywarł na mnie ogromny wpływ. W moim domu wisi tylko jeden plakat filmowy – Jonasza…. Swojego syna także nazwałem Jonasz”. (wypowiedź dla Lumiere Film Festival).
Pisarka i współpracowniczka Claire Denis powołuje kamerę na świadka swojej walki o uznanie krzywd. Bolesny, przepełniony gniewem dokument Angot to rozprawa z bliskimi, którzy przez lata przymykali oko na cierpienie molestowanej przez ojca dziewczyny. Kobieta – dosłownie – dobija się do wspomnień i sumień, fundując nam jedną z najmocniejszych i najbardziej przejmujących scen tegorocznego festiwalu.
Nie płaczą, ale wyglądają, jakby ich wielkie, smutne oczy były pełne łez. Ten piękny debiut z Wietnamu jest właśnie jak spojrzenie kukanga: melancholijny, nawet rozpaczliwy, a przy tym czujny. Pham Ngoc Lan wspaniale uchwycił w swoim filmie o powrocie do domu fenomen czasu, który płynąc gęstnieje i tężeje niczym bursztyn.
Obywająca się bez słów miłosna historia operatorek kolejki linowej przyjemnie buja, kołysze i – jak to love story – unosi nad ziemię.
Zwycięzca sekcji Shortlista, kolejna w tej „dziesiątce” konfrontacja z rodziną, w której kamera robi za świadka, pozwala się schować za rolą profesjonalisty i zarazem działa trochę jak wytrych, otwierający zardzewiałe zamki broniące dostępu do tajemnic. Rusiński zrealizował film o swojej uzależnionej siostrze, a raczej o mechanizmach uzależnienia, które w spiralę wrogości, niezrozumienia, rozpaczy wciągają całą rodzinę.
Posępny body horror, w którym nieżywi i nieumarli egzystują pospołu, choć jest to zgniły kompromis i nastąpił już rozkład pożycia. W aurze jak z mickiewiczowskich Ballad i romansów („Zawsze na sercu nudno / Nigdy na ustach śmiechu / Nigdy snu na źrenicy!”) tytułowe zombie snują się po wyludnionym Oslo. Przeszywający film o żałobie jako wyczerpującej i samotnej wędrówce przez limbo.
Nie sposób w pełni doświadczyć nowohoryzontowego vibe’u nie zmierzywszy się z naprawdę długim metrażem. Trwający 292 minuty film Citarelli to jeden z tych wspaniałych filmów, podczas których czas płynie niepostrzeżenie, a my możemy na dobre rozgościć się, zadomowić, a nawet zatopić (wszak tytuł oznacza „okrągłe jezioro”) w historii pewnych poszukiwań.
Na miesiąc przed pierwszym dzwonkiem debiutantka z Bośni zabiera nas na szkolne korytarze i boiska, gdzie rozgrywa się akcja tego fantastycznie wsłuchanego w młodość filmu. Przechwałka przechodzi w plotkę, ta eskaluje w skandal, za który zapłacić ma cała klasa. W centrum historii o chodzeniu na linie między dzieciństwem i dorosłością znajduje się dziewczynka złakniona akceptacji i podziwu rówieśników. Każda z nas była kiedyś taką dziewczynką.
24. MFF mBank Nowe Horyzonty będzie dostępny online jeszcze do 4 sierpnia.