Z ssaków: kot, pies, osiołek, hipopotam, kukang. Z ptaków: kury, gęsi, kaczki, sowy. Do tego: niesporczaki, mrówki, modliszki. W programie festiwalu zawsze mamy silną reprezentację filmów, w których na pierwszym planie brylują zwierzęta.
Oglądając takie historie możemy sami – jako ludzie – przejrzeć się w nich jak lustrze. Zobaczyć naszą lekkomyślność – jak w Pepe, opowieści prowadzonej przez hipopotama z prywatnego zoo Pablo Escobara; spojrzeć inaczej na miejską dżunglę – na przykład kocimi oczami w Kotach z Gokogu albo odnaleźć ogrom czułości i empatii w maleńkim przedstawicielu naczelnych, czego dowodem jest film Kukangi nie płaczą. Zanurkujcie więc w programie i poszukajcie własnych zwierząt mocy.
Pepe jest potomkiem hipopotamów ściągniętych w kolumbijski interior na polecenie Pablo Escobara. Rozmnażające się na farmie barona narkotykowego zwierzęta szybko stały się problemem – są gatunkiem inwazyjnym zagrażającym lokalnemu ekosystemowi i wymagają kontroli państwa – zupełnie jak tutejsza mafia. Zamiast łatwych analogii De Los Santos Arias wybiera jednak polifoniczną, duchologiczną historię, która ma rozmach i ambicję dekolonizowania narracji.
Zainspirowany starym filmem odnalezionym w rodzinnych archiwach Oskar wyrusza w towarzystwie osiołka imieniem Paolo na pieszą wędrówkę po baskijskich bezdrożach. W podróż zabiera wiekową kamerę Super-8, nieużywaną od ponad 40 lat. Nagrywa trasę, którą pokonują z Paolem po drogach wytyczonych jeszcze przez Rzymian, przygląda się ostatnim rolnikom zamieszkującym opustoszałe wioski, rejestruje z pozoru nieistotne detale, by ułożyć je w intymną opowieść o poszukiwaniu przeszłości.
Świat zwierzęcych bohaterów filmowych wzbogacił się o nową gwiazdę – kukanga małego. Urokliwego naczelnego, którego środowiskiem naturalnym jest południowoazjatycka dżungla, poznajemy jako nieodłącznego towarzysza pani Nguyện. Zwierzę bez wątpienia ociepla wizerunek nieco zgorzkniałej, niemłodej już kobiety, ale pełni też w jej życiu znacznie ważniejszą funkcję. Kukang jest dla pani Nguyện, która wraca do ojczyzny po wieloletnim pobycie w Niemczech, bodaj jedynym łącznikiem z idealizowaną przeszłością.
Kazuhiro Sôda pozostaje w znanych sobie okolicach prefektury Okayama, gdzie osiadł po powrocie z wieloletniego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Podobnie jak w swoim nagradzanym Pokoju (2010) reżyser ukazuje z pozoru nieprzeniknione relacje ludzi z kotami. W codzienności miejsca kultu, chramu szintoistycznego Gokogu, w którym gniazdko uwiły sobie porzucone przez właścicieli zwierzęta, skupia się jak w soczewce życie małej społeczności portowego miasta Ushimado.
W Wytwórni Filmów Oświatowych w Łodzi w latach 50. i 60. XX wieku powstał szereg filmów, które, chociaż były tworzone jako filmy biologiczne, przyrodnicze, naukowe i popularnonaukowe, można z powodzeniem uznać także za eksperymentalne czy awangardowe. Ich twórcy – podobnie jak filmowcy awangardowi – poszukiwali nowych środków oraz technik, aby pokazać na ekranie rzeczy, których wcześniej nikt nie pokazał. Na ekranie zobaczymy krótkie, ale po mistrzowsku zrealizowane formy poświęcone m.in. mrówkom, modliszkom czy niesporczakom.
Vaz w swoim hybrydowym dokumencie poświęca uwagę skolonizowanym przez człowieka dzikim zwierzętom, które albo trafiają do zoo, albo przystosowują się do życia w wielkomiejskim artefakcie, jakim jest Brasília. Używa do tego celu techniki day-for-night i przeterminowanych taśm 16 mm, odwołując się do konwencji westernu, niesławnego gatunku filmowego, który czerpał zyski z kreowania atrakcyjnej wizji białego osadnictwa w Ameryce Północnej. Inspiracją dla Vaz była książka Kosmopolityka zwierząt brazylijskiej filozofki Juany Fausto.
Przez lata rodzice z czworgiem dzieci wiedli samowystarczalne życie na norweskiej farmie, z dala od zgiełku miasta, w harmonii z naturą. Niespodziewana tragedia wywróciła jednak ich spokojną codzienność do góry nogami. Współczucie, które okazują sobie członkowie rodziny, obejmuje również zwierzęta, dom i otaczającą przyrodę. Prywatne zdjęcia i domowe materiały wideo, wplecione w narrację filmu, akcentują psychologiczny wymiar upływu czasu.
Reżyserka pamiętnego Grubego melona po raz kolejny udowadnia, że umie dostrzec odrobinę poezji tam, gdzie inni widzieliby tylko przytłaczającą, wielkomiejską codzienność. Pewna dziewczyna rozstała się z chłopakiem, a jej sąsiadowi umarł właśnie ukochany pies. Ktoś powie, że te dwa wydarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego, ale raczej nie będzie miał racji. Kinga Pudełek nakręciła melancholijnie zabawny i bezwzględnie rozczulający film.
Teoretycznie nie o zwierzętach, ale… No właśnie. Jest ich czworo, wszystkie porośnięte futrem, o szarych twarzach staruszków, porozumiewające się chrząknięciami. Widzimy, jak wędrują pośród dziewiczych lasów w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłyby wznieść szałas, jak żują liście, piją wodę ze strumienia i kopulują. Sasquatch Sunset tokomedia, lecz wysoce specyficzna: parodiująca slow cinema, pozbawiona dialogów, operująca slapstickowo-obscenicznym humorem. Tym zabawniejsza i dziwniejsza, że zagrali w niej ucharakteryzowani nie do poznania Jesse Eisenberg i Riley Keough.
I osobne, specjalne wyróżnienie, czyli sekcja Młode Horyzonty. Tutaj mamy prawdziwie kolorowy zwierzyniec! W programie m.in.: Chłopiec i czapla, Szkoła magicznych zwierząt, Zagadka Klary Muu.