Na tegorocznej edycji przeglądu filmów nordyckich w sekcji Oslo/Reykjavik przyglądamy się spektrum ludzkich uczuć związanych z miłością. Jesteśmy również dumni, że spośród wybranych dla Was produkcji aż dwie mają na swoich kontach prestiżowe wyróżnienia – zdobyte między innymi na festiwalu w Berlinie (Złoty Niedźwiedź dla Snów o miłości Daga Johana Haugeruda) oraz w Karlovych Warach (nagrody dla Być kochaną Lilji Ingolfsdottir).
Najnowszy islandzki obraz Hlynura Pálmasona – Miłość, która zostaje – może pochwalić się udziałem w festiwalu w Cannes, skąd wrócił z nagrodą dla najlepszego czworonoga – sympatycznego owczarka imieniem Panda, który pojawił się w filmie w nader brawurowej roli. Jak co roku wnikliwy przegląd sekcji poświęconej kinu nordyckiemu przygotował dla Was Sebastian Jakub Konefał – filmoznawca i specjalista od kina bliskiej-Dalekiej Północy.
Sekcja Oslo/Reykjavik ponownie gości na festiwalu dzięki dobrej współpracy z Ministerstwem Funduszy i Polityki Regionalnej, koordynującym w Polsce wykorzystanie Funduszy norweskich i EOG (Europejskiego Obszaru Gospodarczego), pochodzących z Islandii, Norwegii i Liechtensteinu.
Znamienne, że wszystkie trzy norweskie filmy, które obejrzycie w tym roku w ramach sekcji Oslo/Reykjavik oparto w dużym stopniu na dialogach. Zacznijmy więc od twórcy znanego już widowni Nowych Horyzontów. Specyficzną stylistykę i odważną tematykę obrazów Daga Johana Haugeruda opisywałem między innymi w eseju promującym ubiegłoroczną edycję sekcji nordyckiej – zapowiadając, że pokazywany wówczas Sex został zaplanowany jako jedna z części produkowanej dla serwisu Viplay trylogii. I jak się okazuje, norweski reżyser dotrzymał swojej obietnicy, choć perturbacje związane z kolejnością produkowania i premier pozostałych części zasługują na zgoła osobny artykuł.
Ostatecznie jednak – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo w tym roku mamy przyjemność zapoznania się we Wrocławiu aż z dwoma kolejnymi odsłonami filmowych dywagacji Haugeruda na temat powiązań przyjaźni, miłości i seksu w życiu jego zamieszkujących Oslo bohaterów i bohaterek. Sny o miłości to historia związana przede wszystkim z miłością platoniczną, jaką główna bohaterka obdarza swoją nauczycielkę. Jej zmienne czucia i refleksje stają się nie tylko tematem fabuły filmu, lecz również pisanej w jej trakcie książki. Dzięki temu narracja często balansuje tu pomiędzy podwojeniem fikcji, a prezentacją marzeń, pragnień i sieci rodzinnych opowieści, w których ważne role odgrywają matka i babka nastoletniej protagonistki. Z jej odczuciami rezonują również sugestywnie ukazywane na ekranie przemiany pór roku – nadające tak różne oblicza stolicy Norwegii i jej okolicom.
Z kolei w opowiadanej z dnia na dzień sierpniowej fabule Miłości poznajemy między innymi sympatyczną lekarkę oraz zaprzyjaźnionego z nią pielęgniarza. Ich rozmowy dotyczą doświadczeń związanych głównie z życiem intymnym. Długie i szczere do bólu dialogi to zresztą element, w którym szczególnie gustuje reżyser i autor scenariuszy do miłosno-seksownej trylogii. Haugerud po raz kolejny komentuje i bada za ich pomocą współczesne normy. Miłość nie oznacza tu oczywiście wyłącznie tradycyjnego związku. Poprzez postać homoseksualnego pielęgniarza Tora oraz nastoletniej Johanne (i pamiętnego kominiarza z ubiegłorocznego Sexu) reżyser stara się bowiem udowodnić, że intymność może istnieć także poza standardowymi ramami kulturowymi. Co ciekawe, oba pokazywane na tegorocznym festiwalu filmy ukazują również kobiecą seksualność z dwóch różnych perspektyw. Sny o miłości robią to „z ukosa” inicjacyjnego lesbijskiego doświadczenia, natomiast Miłość z dojrzałego i świadomego punktu postrzegania damsko-męskiej erotyki przez dojrzałą Marianne.
We wszystkich częściach trylogii odnajdziemy też przykłady nietypowego portretowania stolicy Norwegii. Zdjęcia Cecilie Semec zabierają nas na dachy domów, pokłady promów czy osnute dyskretnym wieczornym światłem przyportowe przestrzenie, które współtworzą intymną atmosferę i odzwierciedlają wewnętrzne odczucia bohaterów.
Trudniejszą tematykę porusza zaś Być kochaną Lilji Ingolfsdottir. Reżyserka i autorka filmu jest absolwentką The London Filmschool i praskiego FAMU (które ukończyli także Agnieszka Holland i Miloš Forman). Nic więc dziwnego, że jej długometrażowy debiut miał miejsce właśnie na Festiwalu w Karlowych Warach, gdzie zdobył aż trzy nagrody. Fabuła dramatu Ingolfsdottir skupia się na niełatwej relacji małżeńskiej. Zmagająca się z trudami wychowania czwórki dzieci i coraz częstszymi napadami gniewu główna bohaterka po kilku latach związku dowiaduje się w końcu, że jej mąż postanawił od niej odejść. W tej sytuacji Maria musi się skonfrontować się ze bólem rozstania oraz z rozczarowaniem życiem. Pomoc psychoterapeutki i głębokie introspekcje pozwolą jej w końcu dotrzeć do źródeł swojej frustracji.
Znakomita rola Helgi Guren aż kipi od różnych emocji. Nic zatem dziwnego, że aktorka została uhonorowana wspomnianą już we wstępie tego tekstu nagrodą na festiwalu w Karlowych Warach. Doskonały scenariusz filmu unika zbędnego patosu, koncentrując się na małych, ale znaczących gestach i ludzkich emocjach. Przede wszystkim jest to jednak film o kruchości związków międzyludzkich i niełatwym wyzwaniu, jakim jest codzienna praca nad próbami ich utrzymania.
Powolnemu rozpadowi więzi rodzinnych przygląda się również stały bywalec festiwalu w Cannes – Hlynur Pálmason. Jego Biały, biały dzień miał swoją światową premierę na festiwalu w 2019 roku w ramach Critics’ Week. Z kolei znakomite Godland zaprezentowano w pamiętnym 2022 roku w prestiżowej sekcji Un Certain Regard. Ten wyróżniony wieloma nagrodami film reprezentował także Islandię w rywalizacji o Oscara w 2024 roku, plasując się na shortliście w kategorii Najlepszy Międzynarodowy Film Fabularny.
Nic zatem dziwnego, że również najnowszy obraz Pálmasona po raz kolejny zagościł w programie premier w Cannes. Fabuła Miłości, która zostajeprzedstawia rok z życia rodziny, której założyciele również stawiają czoła rozstaniu. Scenariusz filmu zabiera nas w leniwą podróż przez przelotne chwile bliskości rodzinnej oraz dyskretne momenty więdnącej miłości małżeńskiej. Ukazywane czasem z surrealistycznej (a niekiedy wręcz purnonsensowej!) perspektywy pejzaże wspomnień osadzono tu również w kalejdoskopie zmieniających się pór roku pięknie zaprezentowanej przyrody.
Islandzki reżyser po raz kolejny w wir fikcyjnej narracji wrzuca też drobne okruchy z własnego życia – znów zatrudniając przy filmie swoją córkę Idę czy wspominanego sympatycznego czworonoga. I podobnie jak w jego debiutanckich pełnometrażowych Zimowych braciach z 2017 roku czas ulega tu niekiedy zatrzymaniu, abyśmy w spokoju mogli kontemplować oblicza i znieruchomiałe scenki, w których osadzono kluczowe postacie z fabuły. Wiele dowcipnych, zrywających z realizmem pomysłów z narracji udowadnia też, że w autorze Godland coraz silniej zaczyna dominować dusza artysty wizualnego, który lubi w swojej twórczości pozafilmowej łączyć fascynację żywiołami przyrody z elementami fotografii, rzeźby i ready objects.
Trudnych aspektów związanych z miłością, bólem i poczuciem straty dotyka także scenariusz najnowszego filmu kolejnego islandzkiego artysty – Ariego Alexandra Ergisa Magnússona. Autor Epilogów to wykształcony w Paryżu twórca multimedialny, który był dotychczas najbardziej znany poza Islandią z kultowego już dokumentu o tamtejszej scenie muzycznej Mistrzowie wrzasku z 2005 roku. Oprócz jeszcze kilku innych projektów orbitujących wokół muzyki oraz sztuk wizualnych (a także produkcji dokumentującej skutki słynnego kryzysu finansowego) reżyser stworzył także kilka filmów fabularnych. Spośród nich warto wyróżnić krótkometrażowego Małego kosmonautę. To nakręcony w 2012 roku obraz o żyjącym w świecie wyobraźni chłopcu. Na uwagę zasługuje też zauważony na Warszawskim Festiwalu Filmowym pełnometrażowy Mikhel z 2018 roku – nakręcony w konwencji nordic noir obraz, którego scenariusz zainspirowały częściowo prawdziwe wydarzenia, związane z przemytem narkotyków z Europy Wschodniej.
Najnowsze dzieło Islandczyka wydaje się ciekawie łączyć jego niektóre wcześniejsze próby filmowe. Kluczowy dla otwarcia narracji motyw pojawił się bowiem już w jednominutowym obrazie Urna z 2011 roku. Jednakże w przypadku Epilogów mamy do czynienia z o wiele bardziej odrealnioną historią. Główny bohater zmaga się tu z samotnością i pustką, dręczącymi go po stracie żony. Stopniowo jednak jego percepcja zaczyna skupiać się na powracających wspomnieniach, najbliższym otoczeniu oraz życiu mieszkających w pobliżu sąsiadów. Zainspirowany tekstem islandzkiego pisarza Guðbergura Bergssona scenariusz Epilogów odwzorowuje po części literacką formułę pierwowzoru. Podzielono go na rozdziały a postacie filmowe ze sceny na scenę zdają się coraz bardziej pogrążać w narastającym poczuciu odrealnienia i absurdalnego humoru (polecam zwłaszcza sceny z udziałem czerwonej trumny, nazywanej przez jedną z postaci… „islandzkim Ferrari”). Wykorzystywane w filmie czarno-białe zdjęcia, delikatne zawieszenia narracji wizualnej czy najazdy na twarze bohaterów przypominają czasem pamiętne dzieła Béli Tarra, o którym miałem zresztą przyjemność porozmawiać z Magnussonem piętnaście lat temu, odwiedzając go w jego studiu w Reykjaviku i oglądając skończony właśnie wtedy mini-dokument Imagine Peace (2010) o Yoko Ono i Johnie Lennonie.
Dzieło Magnússona z pewnością nie jest propozycją dla wszystkich, ale ze swoją intrygującą ekscentrycznością świetnie pasuje do bezkompromisowego charakteru niektórych sekcji Nowych Horyzontów. Film ten wchodzi też w ciekawą relację z eksperymentującym również z narracją, formatami obrazu i nieszablonowym absurdalnym komizmem dziełem Pálmasona. Kończąc ten krótki raport wypadało by zatem zapytać, jak w takim otoczeniu wypadają pozostałe produkcje z „dalekiej Północy”? Osadzenie ich we wspólnym kontekście ujednoliconej panoramy różnych stanów bliskości uczuciowej wydaje się dobrym pomysłem. Natomiast zmniejszenie liczby zaprezentowanych produkcji do zaledwie kilku propozycji, choć nie oddaje bogactwa powstających w Norwegii i Islandii filmów, być może skutecznie zachęci fanów i fanki Nowych Horyzontów do sięgnięcia po nieco więcej audiowizualnych zasobów z tych dynamicznie rozwijających się kinematografii. Czego sobie i Państwu szczerze życzę.
Sebastian Jakub Konefał