Front Wizualny to teren przenikania się kina i sztuki, od lat będący jedną z najważniejszych sekcji festiwalu mBank Nowe Horyzonty. To także przestrzeń eksperymentu: artystów z formą filmową, a filmowców z konceptualną narracją. Przestrzeń nasycona marzeniami, rewolucyjną energią i nieskrępowaną wyobraźnią.
Filmy Frontu prowadzą w nieoczekiwane, często osobliwe strony: czasem zwykła podróż może się okazać wyprawą w czasie, a kiedy indziej podróżą wokół własnej czaszki! Jednym z przewodników tych filmowych peregrynacji będzie Wim Wenders, którego Anselm (prezentowany niedawno w Cannes) zostanie pokazany premierowo na wrocławskim festiwalu – w technologii 3D – a później, dzięki Stowarzyszeniu Nowe Horyzonty, trafi do kin w całej Polsce.
Więcej o wszystkich podróżach w ramach Frontu Wizualnego opowiada Ewa Szabłowska, kuratorka sekcji.
Jeszcze tylko do 21 czerwca można kupić karnety oraz akredytacje dziennikarskie i branżowe na stacjonarną część Nowych Horyzontów. Pełny program festiwalu ogłosimy 4 lipca, sprzedaż biletów i dostępów do filmów online rozpocznie się 6 lipca.
Konwencjonalne narracje wydają się nieautentyczne, bo wiążą się z chęcią kontroli – Moyra Davey, kanadyjska artystka od lat związana z Nowym Jorkiem, nieprzypadkowo przywołuje w Końskiej operze (Horse Opera) słowa eseisty Hiltona Alsa. W swoim wizualnym dzienniku reżyserka, kontrastowo zestawiając obraz z dźwiękiem, śmiało galopuje na obrzeża filmowej awangardy i prowadzi nas przez labirynt nowojorskiego życia nocnego lat 70. To historia imprezowej euforii i ciała, które zawodzi, dziennik zmierzchu młodości, ale i rzecz o klubowej wspólnocie i przestrzeni, gdzie choć na kilka godzin można wyrwać się z opresji społecznej kontroli.
Naomi Uman w trzech iskrach (three sparks), kolażu czułej etnografii i wideodzienniku z podróży po Albanii, podróżuje po zapomnianych miejscach w czasie i przestrzeni. W serii chropowatych ujęć na taśmie 16 mm, które przywołują na myśl słynne Obrazy starego świata Hanáka czy eksperymenty Bena Russella, portretuje górskie wioski i ich mieszkańców. Nie wszyscy wierzą, że jest kobietą – w końcu podróżuje sama i pali papierosy. Mieszkańcy przyjmują ją jednak gościnnie, bo tak nakazuje Kanun, spisane w XV wieku prawo, zgodnie z którym wciąż żyją albańskie wsie. Uman, śledząc zwyczaje tamtejszych rodzin, bada genderowe paradoksy rządzące patriarchalną społecznością. Ale też przepisuje je w swoim filmie na nowo, tworząc małą oazę wolności.
Z Rio de Janeiro do Lizbony zabiera nas film Leonardo Mouramateusa Życie trwa dwa dni (Life Lasts Two Days). Już rysowana naiwną kreską czołówka i pojawiające się po niej wymyślne kompozycje kwiatowe zwiastują uroczą, ekscentryczną komedię osadzoną w świecie artystycznym. Zaludniający go bohaterowie żyją po swojemu, trochę obok społeczeństwa, celebrując własne talenty i dziwactwa. Metafizyczny i figlarny film, pełen lustrzanych odbić, narracyjnych sztuczek, z tarotem, tajemniczym manuskryptem i gombrowiczowskim poczuciem humoru. Gdy wszystko staje na głowie, życie może trwać dwa dni.
Równie dziwną historię opowiada Melisa Liebenthal w Twarzy meduzy (The Face of the Jellyfish). Jej bohaterka pewnego dnia dokonuje przerażającego odkrycia: jej twarz zmieniła się tak bardzo, że nie jest w stanie rozpoznać samej siebie. Osobliwy punkt wyjścia stanowi dla Melisy Liebenthal pretekst do niepozbawionej surrealistycznego poczucia humoru eksploracji egzystencjalnych lęków. Argentyńska reżyserka zastanawia się nad tym, co właściwie konstruuje naszą tożsamość? Czy określa ją DNA rodziców czy dowód osobisty? Czy potwierdzeniem są rodzinne portrety, dane biometryczne czy miłość otaczających nas osób? Jak bardzo nasza osobowość powiązana jest z wyglądem? Szukając odpowiedzi na to pytanie, zagłębiamy się wraz z reżyserką w królestwo zwierząt i świat sztuki, dające dystans i wytchnienie od antropomorficznych form.
Vera, balansujący na granicy fikcji i dokumentu film Tizzy Covi i Rainera Frimmela (Światło dnia, 13. NH) zaskakuje wieloznacznością. Jest w równym stopniu ostrą satyrą na środowisko filmowe, co przejmującą opowieścią o samotności i refleksją nad nieoczywistym losem dzieci gwiazd. Uprzywilejowanych, lecz skazanych na życie w cieniu sławnych rodziców. Vera, nieszczęśliwa córka gwiazdora spaghetti westernów, szuka celu w życiu: bierze udział w castingach, snuje się po rautach, żyje z dnia na dzień. Gdy los nieoczekiwanie postawi na jej drodze rodzinę proletariuszy z rzymskiej dzielnicy Basilio, w końcu będzie mogła zagrać rolę swojego życia.
Specyficznym filmem drogi, prowadzącym bohaterki na Sardynię do tajemniczej kobiecej komuny „czarownic z Barronconi”, a widzów w nostalgiczne rejony estetyki lat 90., jest Bojaźliwa uczestniczka ruchu (Losing Faith). W tej opowieści o mitach, macierzyństwie i siostrzeństwie nic nie jest do końca pewne i prawdziwe, a sama struktura filmu Marthy Mechow przypomina spektakl wciągający widza w swój fantazyjny świat. Raj nie jest miejscem, w którym tęskni się za wolnością. Czarownice z Barranconi nie mają więc wątpliwości, że najlepiej jej szukać na własną rękę. Energetyzujący dźwiękiem i kolorem hymn na cześć słońca, miłości i doskonałych w swojej niedoskonałości letnich przygód.
Program Frontu Wizualnego zasili także najnowszy film mistrza kina, Wima Wendersa. Anselm to sensacja festiwalu w Cannes, zrealizowany w 3D (jak niegdyś wspaniała Pina) brawurowy portret kontrowersyjnego niemieckiego malarza, fotografa i rzeźbiarza Anselma Kiefera, autora gigantycznych instalacji, często w prowokacyjny sposób korespondujących z historią swojego kraju. Anselm to kino osobiste, niezwykłe wizualnie, wielowymiarowe nie tylko w formie, lecz również w opowieści o nietuzinkowym artyście i sztuce jako podróży.
Pełny program Frontu Wizualnego zostanie ogłoszony 4 lipca.