O tym filmie nie można krótko – jego oszałamiające bogactwo zachęca do długich refleksji, uporczywego wpatrywania się w obraz, gorączkowego rejestrowania detali. Piękny i szorstki jednocześnie Harvest w reżyserii Athiny Rachel Tsangari można od dziś oglądać w polskich kinach. Zaplanujcie zatem seans, dajcie się ponieść malarskiej wizji wsi istniejącej poza historią, a potem poczytajcie, jak ubierają ją w słowa fani i fanki filmu – a także sama reżyserka.
„Jako film o niezapowiedzianym, nagłym końcu starego świata, Harvest udaje się nie popaść w nostalgię, splatając w mocny węzeł elementy wręcz sielankowe (oszałamiające do bólu piękno krajobrazu) i brutalne” – Klara Cykorz, Filmweb
„Najbardziej zachwyciły mnie kostiumy; nie jest to rekonstrukcja XVI-wiecznych strojów z obrazu Breughla, tylko swobodne wariacje na ich temat, absolutnie zachwycające, stworzone z niezwykłą pomysłowością. Na to wkraczają nowi – w strojach trochę z XVII wieku, trochę wiktoriańskich i jest to przewrót nie tylko estetyczny, ale też etyczny” – Jacek Dehnel
„W tej formalnie ascetycznej, ale wizualnie bogatej opowieści Tsangari po raz kolejny rozsadza ramy gatunku, łącząc folk horror z historyczną refleksją i antropologiczną czułością” – Natalia Sańko, Filmawka
Athina Rachel Tsangari także chętnie opowiada o filmie – jego, nomen omen, źródłach, korzeniach, gruncie, na którym powstał. „Harvest ma w sobie coś z gorączkowego snu, przywodzi skojarzenia z halucynacją. (…) Oczywiście, najważniejszą postacią jest przyroda” mówiła w wywiadzie przeprowadzonym przez z Darię Porycką, opublikowanym na łamach PAP. „Nazywam swoje filmy screwball tragedies. Humor to mój ulubiony tryb krytyki” – dodała przy okazji innej rozmowy. Reżyserka pamiętnego Attenberg to twórczyni niezwykle erudycyjna, co udowadnia swoim ostatnim filmem – gęstą od znaczeń opowieścią o wyznaczaniu granic, nazywaniu bezimiennego i małej apokalipsie.