Za zbyt umięśnione ciało kobieta, inaczej niż mężczyzna, może oberwać inwektywami. Kobiecość to wszak smukłość, szczupłość i powab, prawda? Rose Glass udowadnia, że takie przekonania możemy schować do lamusa, bo głównymi bohaterkami czyni kulturystkę i pracowniczkę siłowni, które są zdecydowanie jednymi z najciekawszych postaci kobiecych ostatnich lat.
Na łamach Wysokich Obcasów reżyserka i gościni Nowych Horyzontów opowiada, jak powstało Love Lies Bleeding.
Po brawurowym debiucie, horrorze Saint Maud opowiadającym o pielęgniarce hospicyjnej, dewotce, która dostaje obsesji na punkcie zbawienia duszy swojej ekscentrycznej klientki, brytyjska reżyserka Rose Glass nakręciła Love Lies Bleeding, historię kulturystki (Katy O’Brian), która uciekając przed przeszłością, przyjeżdża do małego miasteczka i trafia do siłowni, którą prowadzi córka lokalnego bossa mafijnego (Kristen Stewart). Dziewczyny wpadają sobie w oko, ale o miłość i o życie przyjdzie im zawalczyć. Tym filmem Rose Glass przypieczętowuje swoją pozycję jednego z najciekawszych nowych głosów kina.
Rose Glass: Zrobić film o kulturystce. Czułam, że to może być fascynująca podróż filmowa, że ciekawie będzie obserwować kogoś, kto przygotowuje się do konkursu kulturystycznego. Wszystko, co wymaga tak wysokiego poziomu dyscypliny, takiej obsesyjności, jest interesujące.
Fascynował mnie też proces przemiany cielesnej, relacja, jaką ludzie mają ze swoim ciałem i to, co ich ciała mówią o tym, co się dzieje w ich głowach.
Na początku myślałam o jednej bohaterce, prostszej narracji, mniejszym rozmachu – jak w przypadku mojego poprzedniego filmu Saint Maud. A gdy dołączyła do mnie jako współscenarzystka Weronika Tofilska, scenariusz zaczął się rozrastać.
Poznałyśmy się w szkole filmowej National Film and Television School w Anglii jakieś dziesięć lat temu. Zaprzyjaźniłyśmy się. Dawałyśmy sobie nawzajem do przeczytania scenariusze i dawałyśmy sobie uwagi. Mamy podobne poczucie humoru. Saint Maud, mój debiut, pisałam sama i o ile sam proces kręcenia filmu był cudowny, to pisanie scenariusza momentami bywało męczarnią. Nie czuję się pisarką i pisałam scenariusz z myślą, że muszę to zrobić, bo muszę mieć co nakręcić, ale stres, który temu towarzyszył był potężny. To był bardzo samotny proces. Dlatego przy Love Lies Bleeding pomyślałam, żeby spróbować współpracy i zaprosiłam Weronikę, a ona się zgodziła. Weronika jest fenomenalna, może widziałaś Reniferka, którego reżyserowała i który stał się światowym hitem? Uwielbiam z nią pracować. Wydaje mi się, że obie miałyśmy z tej pracy wiele radości. Pewnie dlatego ten film jest taki zwariowany, bo stoi za nim podwójne szaleństwo.
Czytaj pełen wywiad na łamach Wysokich Obcasów