Na 12. edycję wydarzenia zapraszamy do Kina Nowe Horyzonty we Wrocławiu w dniach 9-14 listopada. Już dziś rozpoczęła się sprzedaż karnetów na tegoroczny przegląd „wszystkich stanów kina”.
W tym roku poza retrospektywą pierwszych filmów Jima Jarmuscha, przybliżymy twórczość jednego z geniuszy filmowych, mistrza kampu, przesady, nietuzinkowych kreacji i właściciela idealnie przystrzyżonego wąsika – Johna Watersa. Autor Różowych flamingów będzie gościem 12. American Film Festival, podczas którego odbierze Indie Star Award i spotka się z publicznością przed seansami. Dodatkowo będziemy mieli możliwość zobaczyć Watersa w autorskim wykładzie komediowym zatytułowanym This Filthy World.
W zeszłym roku AFF został przeprowadzony w połączeniu z Nowymi Horyzontami i (prawie) w całości odbył się online, ale tegoroczną edycję planujemy zorganizować w wersji hybrydowej – pokazy stacjonarne we Wrocławiu odbędą się 9-14 listopada, a część filmów będzie można zobaczyć także w sieci (1-14 grudnia).
W związku z wymogami bezpieczeństwa sanitarnego, pula karnetów, która trafiła dziś do sprzedaży, jest ograniczona. Z tego powodu zachęcamy, aby nie odkładać zakupu na ostatnią chwilę.
Karnet festiwalowy uprawnia do obejrzenia maksymalnie 26 filmów stacjonarnie.
Karnet można kupić poprzez stronę americanfilmfestival.pl – w cenie 290 zł lub 275 zł (dla posiadaczy Karty Klubu Przyjaciół Kina Nowe Horyzonty).
W przypadku informacji na temat online’owej części festiwalu prosimy jeszcze o chwilę cierpliwości – szczegóły związane z programem, formą i rodzajem dostępu przedstawimy w najbliższych tygodniach.
Publiczność American Film Festival będzie miała unikatową możliwość zobaczenia na dużym ekranie wybranych filmów ekscentrycznego artysty, którego twórczość przeszła do kanonu kina, w towarzystwie ich autora. A sam skandalista z Baltimore będzie gościem tegorocznego wydarzenia oraz otrzyma Indie Star Award – nagrodę przyznawaną twórcom bezkompromisowo niezależnym. Podczas festiwalu będziemy mogli zobaczyć wspomniane już Różowe flamingi (1972) oraz m.in. Female Trouble (1974) czy też kultowy musical Lakier do włosów (1988). O retrospektywie Watersa tak opowiada Piotr Czerkawski, programer 12. AFF.
Widziałem najbardziej chłonne umysły mojego pokolenia, wychowane na najdzikszych eksperymentach z sekcji Nowe Szaleństwo, które po starciu z nieokiełznaną wyobraźnią Johna Watersa ogłosiły kapitulację i zatęskniły za cukierkowym światem Disneya. Geniusz filmowego zła z Baltimore uwielbia radykalne reakcje na swoją twórczość, czemu dał niegdyś wyraz, stwierdzając: Jeśli na moim filmie widz wymiotuje, odbieram to jak owację na stojąco. Jeszcze ważniejsza wydaje się świadomość, że sedno twórczości Watersa od lat stanowi walka z fałszem, hipokryzją i udawanym buntem, który z aktu sprzeciwu zmienił się w komercyjną pozę.
Kino twórcy Female Trouble, choć pozostaje jednocześnie wcieleniem kampowej przesady i wymyślnej stylizacji, ma w sobie punkową z ducha prostotę, brud i poszanowanie swoiście pojętego autentyzmu. Waters i jego świta, spotkani w podłych barach i szemranych dzielnicach Baltimore dziwacy, którzy ochrzcili się mianem Dreamlanders, kręcili filmy tak, jak żyli – chaotycznie, intensywnie, na przekór mieszczańskiej moralności. Twórczość autora nie byłaby jednak w połowie tak interesująca ani przetrwałaby tak dobrze próby czasu, gdyby ograniczała się do gniewnej negacji zastanej rzeczywistości. W kinie Watersa najbardziej wywrotowy, a także najbardziej niebezpieczny z punktu widzenia obrońców starego porządku wydaje się jego wymiar afirmacyjny, udowadniający, że da się wieść spełnione i szczęśliwe życie, egzystując na marginesie społeczeństwa.