Eric Rohmer mawiał, że postacie z jego filmów – przedstawiciele uprzywilejowanych kręgów francuskiego społeczeństwa – zakochują się z bezczynności. Łatwo odnieść wrażenie, że bohaterowie "Nocturamy" z tych samych powodów angażują się w działalność terrorystyczną. Prowokacyjne dzieło Bertranda Bonello przekonuje, że problemem współczesnej Europy nie jest wcale religijny fanatyzm, lecz ślepa wiara w konsumpcyjny hedonizm.
Młodzi buntownicy z "Nocturamy" w ogóle nie przypominają starszych o pokolenie rebeliantów, których gniew rozsadzał ekran w głośnej "Nienawiści" Mathieu Kassovitza. W przeciwieństwie do nich nie stanowią po prostu zróżnicowanej etnicznie, lecz jednolitej klasowo grupy dzieciaków z przedmieść. Wśród bohaterów Bonello znajdziemy reprezentantów właściwie wszystkich ras, religii i warstw społecznych. Różnice te nie mają jednak znaczenia w świetle faktu, że wszyscy protagoniści odwiedzają podobne strony internetowe, ubierają się w tych samych sklepach i są jednakowo wkurzeni na otaczającą rzeczywistość. Choć trudno właściwie sprecyzować, jaki jest powód ich irytacji, młodzi Francuzi niespecjalnie się nad tym zastanawiają. W swoim postępowaniu wolą wcielać w życie starą dobrą zasadę: "Najpierw strzelać, potem zadawać pytania".
Bonello jest oczywiście zbyt inteligentnym reżyserem, by zamienić swój film w trywialny lament nad upadkiem dawnego systemu wartości. Zamiast tego komplikuje sytuację i – wzorem wczesnego Godarda – przekonuje, że radykalizm może mieć swój uwodzicielski wdzięk. Nie bez powodu twórca "O wojnie" eksponuje fizyczną atrakcyjność swoich postaci, a ich perypetie filmuje w dynamiczny sposób, wzbudzający skojarzenia z estetyką reklamy bądź wideoklipu. Za pomocą tego sprytnego zabiegu reżyser rzuca widzowi wyzwanie i odziera go z niewinności. „Nocturama” przekonuje, że choć chcielibyśmy jednoznacznie potępić bohaterów, w rzeczywistości jesteśmy do nich niepokojąco podobni. Nasze spojrzenie na świat zostało w końcu ukształtowane według tych samych popkulturowych wzorców i kanonów.
W filmie Bonello urzeczywistniona fantazja ostatecznie napotyka opór rzeczywistości. Dzięki temu "Nocturamę" można odczytać jako radykalną wariację na temat kina spod znaku coming of age. Jak w wielu dziełach nurtu, moment utraty niewinności i poniesienia odpowiedzialności za swoje czyny zyskuje na ekranie wymiar czegoś apokaliptycznego. Różnica polega na tym, że rzadko kiedy przymiotnik ten zasługuje na równie dosłowne odczytanie.
Piotr Czerkawski