Przełomowy dla swojego gatunku, stylowy horror Davida Roberta Mitchella, jeden z najoryginalniejszych horrorów amerykańskich XXI wieku. Coś za mną chodzi to ukłon w stronę młodzieżowych slasherów z lat 90., inspirowany upiorną klasyką – Kręgiem Hideo Nakaty, wizualnie nawiązujący do takich tytułów jak Piątek trzynastego czy Halloween.
Prawie naga dziewczyna wybiega na ulicę. Coś albo ktoś ją goni. Trudno powiedzieć, co przykuwa większą uwagę: jej zmysłowa nagość czy strach. Już niedługo w podobnej sytuacji znajdzie się dziewiętnastoletnia Jay, która od dzieciństwa chciała iść z kimś fajnym na randkę. Gdy jej marzenie wreszcie się spełni – pewien chłopak zaprasza ją do kina, na kolację, a w końcu do swojego samochodu zaparkowanego gdzieś na odludziu – dziewczyna odkryje, że ma to nieoczekiwane konsekwencje. W trakcie seksu chłopak rzuca na nią klątwę – z Jay zostanie krwawy strzęp, jeśli nie przekaże przekleństwa kolejnej osobie. Może to zrobić oczywiście tylko w łóżku. Jay początkowo nie bierze poważnie gróźb, dopiero gdy objawia jej się upiorna staruszka, zaczyna wierzyć w nieuchronność losu. I szukać kochanka.