Denis Côté po raz kolejny udowadnia, że kino to dla niego przestrzeń do eksperymentów, mieszając elementy charakterystyczne dla kina grozy z minimalistycznym dramatem obyczajowym. Zabiera nas na mroźną kanadyjską prowincję, do niewielkiego Irénée-les-Neiges, którego populacja liczy ledwie 215 osób. Kiedy w wypadku samochodowym śmierć ponosi nastoletni chłopak, wyizolowane miasteczko stopniowo ogarnia psychoza.
Oszołomieni mieszkańcy nie chcą rozmawiać o okolicznościach tragedii. Zamiast odpowiedzi pojawiają się kolejne pytania, związane z nakładającymi się na siebie historiami, jak na antologię przystało. Dla pogrążonej w żałobie rodziny, podobnie jak dla innych mieszkańców kolejne dni zaczynają się ciągnąć bez końca, a czas przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Mikrospołeczność zaczyna pogrążać się w marazmie, podsycanym dodatkowo przez niepokojącą i tajemniczą obecność czegoś, co trudno racjonalnie wytłumaczyć.
Wyjątkową atmosferę potęguje fakt, że Antologia duchów miasta nakręcona została na taśmie 16 mm. Przyciągając uwagę widza za sprawą nietypowej formy, Côté skłania do refleksji na temat miejsca śmierci we współczesnej kulturze i różnych sposobów radzenia sobie z przemijaniem.