To, że polskie filmy o prowincji mogą być przebojem w stylu pop, wiadomo od dawna, ale Dariusz Jabłoński udowodnił, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby był to dobry styl. Wszystko niby według sprawdzonego schematu na populistyczną kichę: wyniosły proboszcz, leniwy komendant, miejscowa krasawica - Lubica i przybysz z zewnątrz (Jiří Macháček w roli wzorowego policjanta ze stolicy, który na odludziu stara się zapomnieć o rodzinnej tragedii). Swojskie chłopy zalewają przyjaźń tanim winem, a twórcy podlewają wszystko realizmem magicznym. A jednak w ekranizacji Opowieści galicyjskich Andrzeja Stasiuka, inaczej niż w strojących się w prowincjonalne łaszki sitcomowych farsach, wszystko zyskuje odpowiednie proporcje i imponującą, muzyczno-zdjęciową oprawę. Jest piękno, ale jest też rozkład i brud.
Darek Arest