Opowieść o Ianie Curtisie, liderze nowofalowej, postpunkowej grupy Joy Division (…) z końca lat 70., który w wieku 23 lat popełnił samobójstwo w przeddzień amerykańskiego tournée, odchodzi od schematów, w jakie na ogół popadają filmy o muzycznych gwiazdach. Żadnej popowej martyrologii, żadnego ględzenia o "wewnętrznym zagubieniu w momencie osiągnięcia sukcesu", żadnych ekscesów alkoholowo-narkotycznych, żadnych "gruppies"! Tylko epilepsja (nie najlepiej chyba leczona), niemożność wyjścia z przeklętego miłosnego trójkąta, no i melancholia, dręcząca melancholia, którą słychać we wszystkich utworach zespołu. Control bliższy jest życiu niż bajce z krainy show-biznesu może dlatego, że został zrobiony przez osoby dobrze znające jego bohatera - wyreżyserował go holenderski fotograf, który niegdyś rejestrował występy grupy, a scenariusz oparty został na wspomnieniach żony Curtisa będącej zarazem współproducentką filmu. (…)
Paweł Mosakowski, Gazeta Wyborcza