Tegoroczna Shortlista udowadnia, że polskie kino krótkometrażowe wciąż zapewnia przestrzeń dla łamania filmowych konwencji.
Jeśli na gruzach starego porządku – naznaczonego przez nierówności, uprzedzenia i niesprawiedliwość – powstanie nowy świat, nie miałbym nic przeciwko temu, by za jego urządzanie wzięli się twórcy shortlistowych filmów.
W roli rzeczniczki sformowanego w tych okolicznościach rządu, jedynej w swoim rodzaju koalicji buntowników i marzycieli, widziałbym Zuzę Banasińską. W prezentowanym premierowo w Rotterdamie i nagrodzonym w Berlinie eseju osoba reżyserska Grandmamauntsistercat udowadnia, że jest wizjonerką, która ma oryginalny pomysł na to jak zdetronizować patriarchat i ograniczyć jego zgubny wpływ na społeczeństwo. Ministrem ds. Rodziny chętnie uczyniłbym Mariusza Rusińskiego. Młody reżyser udowodnił, że ma odpowiednie kwalifikacje za sprawą Mojej siostry – poruszającego dokumentu o bliskich sobie ludziach, którzy w trudnym terapeutycznym procesie usuwają emocjonalne blokady i po latach uczą się jak ze sobą rozmawiać. Kandydatem do roli Ministra Sportu może być tylko jedna osoba: Jan Bujnowski, twórca prezentowanego w Cannes Tańca w narożniku – nostalgicznego filmu przekonującego, że nigdy nie warto tracić młodzieńczego ciągu na bramkę i wiary w to, że możemy zostać mistrzami świata w przeżywaniu własnego życia. Resortem ds. Równości Wyznań powinien pokierować natomiast Mikołaj Janik, autor Mandali, czyli obficie czerpiącej z buddyjskiej symboliki, pozornie przerażającej, a tak naprawdę kojącej baśni o potrzebie konfrontacji z przeszłością i czającymi się w niej demonami.
Wyobrażam sobie, że shortlistowy rząd powinna cechować wolność od egocentryzmu, ciekawość różnych sposobów odczuwania świata i wynikająca z niej otwartość na spotkanie z Innym. Potrzebami tymi powinno zająć się Ministerstwo ds. Kontaktów z Obcymi, na którego czele stanąłby Marcin Kluczykowski. Reżyser Kosmosu udowodnił, że nadaje się do tego jak mało kto, realizując film o tym, jak jednocześnie niebezpieczny i fascynujący może wydać się dawno oswojony przez nas świat, jeśli spojrzymy na niego z perspektywy rocznego dziecka. Nieszablonowe spojrzenie na rzeczywistość połączone z umiejętnością wyjścia poza poznawcze schematy cechuje także idealną kandydatkę na Ministrę Środowiska – Izabelę Zubrycką. W eksperymentalnym Ty rzeko reżyserka potrafi nie tylko nadać tytułowej bohaterce osobowość, lecz także dostrzec – będące jej wyróżnikami – magnetyzm i nieprzewidywalność. Inny rodzaj wizjonerstwa cechuje Mohammeda Almughanniego, reżyseranagrodzonej na prestiżowym festiwalu w Clermont – Ferrand Pomarańczy z Jaffy. Palestyńczyk z polskim paszportem udowodnił, że jednym niepozornym gestem potrafi uczynić z tytułowego owocu symbol pojednania pomiędzy skłóconymi przedstawicielami lokalnej społeczności jednoczącymi się wobec arogancji wroga. Zademonstrowana w takich okolicznościach kreatywność dowodzi, że Almughanni z pewnością poradziłby sobie na wymagającym stanowisku Ministra Rolnictwa.
Słabość do nieoczywistej symboliki cechuje także idealną kandydatkę na Ministrę Transportu – Alicję Sokół. W łączących dokument z animacją Trzech samochodach reżyserka przytacza trzymające w napięciu historie uchodźców, którym – dzięki pomocy ich wysłużonych aut – udało się uciec do Polski z napadniętej Ukrainy. Na tej podstawie Sokół snuje budującą opowieść o życzliwości rzeczy martwych i o tym, że w ekstremalnych sytuacjach maszyna bywa najlepszym przyjacielem człowieka. Zachwycając się technologią, nie wolno pozwolić sobie na zaniedbanie relacji międzyludzkich, na których straży staje Robert Kwilman. Wyreżyserowane przez niego Niespakowane rzeczy zaczynają się jak paradokument o napięciach towarzyszących rozwiązaniu polsko-ukraińskiej klasy w prowincjonalnej podstawówce. Kino społeczne płynnie przechodzi jednak w autentycznie wzruszający melodramat, w którym główną rolę odgrywa gorycz przymusowego rozdzielenia, jaka staje się udziałem ukraińskiego chłopca i polskiej dziewczynki. Powaga i uważność, z jaką Kwilman przygląda się młodzieńczemu uczuciu nie pozostawia wątpliwości, że to właśnie reżyser Niespakowanych rzeczy powinien objąć w shortlistowym rządzie funkcję Rzecznika Praw Dziecka. Mocno widoczna w tegorocznym programie obecność filmów umiejscowionych na styku kultur podpowiada konieczność zadbania o sprawy zagraniczne. Kandydatką wprost stworzoną do objęcia tego resortu wydaje się Sonia Oleniak. Posiadająca polskie korzenie, dzieląca czas między Francję a USA reżyserka nadała kosmopolityczny charakter także – prezentowanej między innymi w Rotterdamie – Wolnej. W realizowanym w Nowym Jorku, ale częściowo także w Krakowie filmie, Oleniak wprawia nas w dobry nastrój i roztacza krzepiącą wizję, w której ludzie – mimo wszelkich różnic – są w stanie porozumieć się dzięki uniwersalnemu językowi poezji i snów.
Nie może dziwić, że istotną rolę w shortlistowym gabinecie powinien odgrywać Resort Kultury. Stojąca na jego czele osoba musi przede wszystkim dogłębnie rozumieć artystów i mieć w sobie gotowość, by towarzyszyć im zarówno w momentach wzlotów, jak i upadków. Kryteria te spełnia bez wątpienia Justyna Nowak, czego dowiodła w autotematycznym filmie, ozdobionym tytułem-obietnicą: Nic mnie w tobie nie przeraża. Ministra Kultury zrozumie zapewne, że dobrze by było, aby zmiany, jakie powinien wprowadzić nowy rząd objęły zarówno sferę konkretu, jak i symbolu. Chęć działania na obu tych płaszczyznach zdaje się deklarować także Agnieszka Kotulska w Cosmic Routine, w którym – jak przystało na potencjalną Ministrę ds. Audiosfery – zwraca uwagę na to, w jaki sposób nasze życie determinuje obecność nieproszonych, zbyt głośnych i przesadnie natarczywych dźwięków. Na szczęście Kotulska zdradza genialny w swojej prostocie pomysł, by walczyć z nimi za pomocą ejtisowego disco. Idę o zakład, że reżyserka zgodziłaby się z propozycją, by – w celu nadania podejmowanym działaniom odpowiedniej wagi – uczynić, szczególnie fetowaną w filmie, piosenkę Don’t Stop the Dance Bryana Ferry’ego nowym państwowym hymnem. Tego rodzaju brawurowe pomysły stanowią także domenę Marcjanny Lelek, twórczyni Jutro w nocy padał deszcz. W najbardziej niezwykłej scenie swego filmu o paradoksach młodości reżyserka zdobywa się wręcz na odwagę, by cofnąć czas i pozwolić bohaterom raz jeszcze uczestniczyć w scenie, która zaważy na całym ich przyszłym życiu. Charakterystyczna dla Lelek umiejętność dokonywania ekranowych cudów sprawia, że reżyserka wydaje się szczególnie predestynowana do pełnienia funkcji Ambasadorki w Watykanie.
Shortlistowy gabinet, dla równowagi, powinni współtworzyć również twórcy zdolni twardo stąpać po ziemi. Jednym z nich wydaje się Julian Tałandziewicz. W celnie ironicznej, podchodzącej do głównego bohatera bez taryfy ulgowej Asekuracji reżyser udowadnia, że ma w sobie konsekwencję i nieustępliwość, które czyniłyby z niego idealnego Ministra Spraw Wewnętrznych. Odpowiedniego rysu osobowościowego bez wątpienia wymaga także stanowisko szefowej CBA. Po obejrzeniu groteskowego, chwilami wręcz psychodelicznego Rosołu z kaczki zakładam, że stanowisko to należałoby powierzyć Marii Dakszewicz, która sednem swej animacji uczyniła scenę pewnego dociekliwego przesłuchania.
Bliską współpracę z szefową CBA powinna nawiązać Prokuratorka Generalna. W tej roli widziałbym Lulu Pomorovą, reżyserkę Wszystko dla mojej przyjaciółki – filmu bezpardonowo rozprawiającego się z nadużywającym przywilejów i władzy przedstawicielem artystycznej elity. Trochę oddechu przydałoby się natomiast w Instytucie Pamięci Narodowej, który chciałbym zobaczyć po reformie przeprowadzonej przez Maksa Rzontkowskiego. Twórca prezentowanej na Sundance animacji Jak być męczennikiem rozciągnął w niej definicję tytułowego męczeństwa do absurdu i w błyskotliwy sposób obnażył pułapki, jakie kryje w sobie przesadne przywiązanie do konwenansów oraz stereotypów. Wyjście poza utarte klisze okazało się także tajemnicą sukcesu Psa pogrzebanego, w którym Kinga Pudełek pokazała zjednoczenie w żałobie, jakie staje się udziałem przeżywającej odejście partnera dziewczyny i jej sąsiada muszącego skonfrontować się ze śmiercią ukochanego psa. Wyrażona przez reżyserkę Psa pogrzebanego wizja wspólnoty sąsiedzkiej, opierającej się na wzajemnym wsparciu i bliskości, nie pozostawia wątpliwości, że Pudełek powinna objąć tekę Ministry Budownictwa.
Praca rządu siłą rzeczy będzie musiała obfitować w momenty stresu i zmęczenia. Dlatego ważne jest, aby częścią gabinetu stała się także osoba dbająca o dobre samopoczucie pozostałych. Po obejrzeniu podnoszących na duchu, zrodzonych z zachwytu pozornie nieefektowną codziennością Końców i początków staje się jasne, że funkcję Damy Orderu Uśmiechu powinna objąć Fortuniak. Wymagające posiedzenia wymagają, by odreagować je w odpowiednim stylu, z dala od baru Raspoutine w Los Angeles. Nad tym niezwykle ważnym aspektem działań gabinetu powinna czuwać Mistrzyni Ceremonii Ania Płonka. Reżyserka energetycznego Leben udowodniła, że potrafi zrobić coś z niczego i wytworzyć poczucie wspólnoty między bohaterami w każdych, pozornie nawet skrajnie niesprzyjających warunkach.
Osiedlowa knajpa z filmu Płonki, w jakiej spotykają się hipsterskie inteligentki, członkowie koła wędkarskiego i osoby transpłciowe, idealnie pasowałaby na miejsce posiedzeń shortlistowego gabinetu. Mogłaby stanowić także metaforę pojemnego świata, do którego zapraszają nas twórcy filmów z tegorocznej selekcji. Wierzę, że równie dobrze odnajdą się w nim buntownicy, wrażliwcy, a przede wszystkim widzowie szukający odkrywczego spojrzenia na – pozornie przewidywalny, a w rzeczywistości wciąż tajemniczy i zaskakujący na każdym kroku – świat.
Piotr Czerkawski, kurator sekcji
Każdy film z Shortlisty, zrealizowany przez twórczynię lub twórcę, który nie ukończył 30 lat, bierze udział w konkursie o nagrodę im. Zuzanny Jagody Kolskiej. Najlepszy film wybierze Jury, w skład którego wejdą Prezes Zarządu Fundacji imienia Zuzanny Jagody Kolskiej (współfundator nagrody) oraz Członkinie i Członkowie Stowarzyszenia Nowe Horyzonty. Twórcy zwycięskiego filmu otrzymają nagrodę finansową, której fundatorami są Fundacja im. Zuzanny Jagody Kolskiej, Plastmoroz i Columna Medica oraz statuetkę ufundowaną przez Hutę Szkła Kryształowego Julia z Piechowic.
fot. archiwum rodzinne