Oto archipelag wierzchołków gór lodowych. Bez obaw, nie roztopią się w gorącym portugalskim słońcu. To dwadzieścia tytułów krótko- i długometrażowych, wyjętych z bogatej kinematografii tego niewielkiego kraju o skomplikowanej historii, które znalazły się w sekcji Focus na Portugalię.
Pokazywane w Polsce premierowo (sic!) mają zachęcić publiczność do dalszych poszukiwań i odwiedzin w lizbońskiej Cinemateca Portuguesa, by spędzić tam równie udany wieczór, jak w klubie fado. Program sekcji powstawał dzięki spotkaniom i rozmowom, festiwalom i seminariom filmowym, prywatnym pokazom i doniesieniom poczty pantoflowej. O czym się dziś mówi i co się ogląda w Lizbonie czy Porto, w Fundão i Arcos de Valdevez? Nadstawcie uszu, otwórzcie oczy, wspólnie zdemaskujmy saudade! – zachęca kuratorka sekcji, Agnieszka Szeffel.
To brzmi cudownie i odświeżająco – skwitowała mój pomysł „impresyjnego” podejścia do selekcji portugalskich filmów Mariana Gaivão, reżyserka pokazywanej w Rotterdamie Ruby. Bez planu i kierunku, hierarchii i chronologii, z przekonaniem, że tylko skok na głęboką wodę, w sam środek ludzkiej ciżby, zakończy się pożądanym efektem. Zobaczę, co mnie spotka – pomyślałam. Podróż w stronę czarnego słońca melancholii okazała się więc pełna przygód i odkryć nie tylko filmowych.
Parafrazując tytuł alternatywnego przewodnika Weroniki Wawrzkowicz-Nasternak i Marty Stacewicz-Paixão, Lizbona mnie nie przytuliła, wypluwając raz po raz z trudnego do zniesienia centrum ku swoim pustawym obrzeżom. Kiedy w 1996 roku Gutek Film rozpoczynał swoją dystrybucyjną działalność w Polsce filmem Lisbon Story Wima Wendersa, wielu musiało zmierzyć się z oczarowaniem tym miastem, którego konsekwencje trwają do dzisiaj. Poszukiwanie prawdziwej Lizbony zajęło mi wiele czasu. Ale głównym celem (niech będzie) „impresyjnego” podejścia do selekcji portugalskich tytułów było przełamanie prymatu Miguela Gomesa i Pedro Costy w świadomości widzów zainteresowanych filmową mapą Portugalii, a także wyjście poza stereotyp kina, które bezrefleksyjnie pielęgnuje nostalgię, czyniąc z niej swój atrybut.
Ruch rzeczy, reż. Manuela Serra
Zadanie niełatwe, choć język obrazów, tak jak język nauki, wydaje się uniwersalny. Z podobną trudnością spotkała się bohaterka dokumentu Luísy Homem (z producencko-reżyserskiego kolektywu Terratreme), geografka i podróżniczka Suzanne Daveau. Życiowa droga francuskiej naukowczyni została opowiedziana w serii fotografii, ilustrujących jej badania. W pewnym momencie w kręgu zainteresowania Suzanne pojawił się portugalski geograf Orlando Ribeiro, ten sam, którego filmy o wulkanach na Wyspach Zielonego Przylądka zainspirowały Pedro Costę do realizacji Domu z lawy. Suzanne i Orlando zaczęli wspólne życie w Portugalii. Jednak bohaterka, która próbowała zaaklimatyzować się w obcym kraju przez kontakt z jego malowniczą materialną powłoką, przekonuje, że dopiero poznanie języka i bezpośredni kontakt z autochtonami umożliwił jej wejście na wyższy poziom badawczy. Jak gdyby musiała porozumiewać się z krajobrazem… po portugalsku!
Belarmino, reż. Fernando Lopes
Tymczasem po Lizbonie prowadziły mnie wciąż obrazy. Daniel Blaufuks, spotkany pewnego wieczora na pustej ulicy, ni z tego, ni z owego wyjął z kieszeni płaszcza powieść Olgi Tokarczuk. Słynny portugalski fotograf, twórca dokumentów i instalacji wideo, niezmiennie fotografujący dziś okno w swoim lizbońskim mieszkaniu (bo to przecież może się zaraz skończyć), ma polskie korzenie. Pokazywał wtedy w Palácio Pimenta niezwykłą wystawę. Jego zdjęcia z końcówki lat 80. i początku 90., zebrane w cyklu Lisboa Clichê, są dzikie! To autentyczny, pełen sprzeczności, niejednoznaczny portret miasta, które żyje intensywnie i wciąż przekracza granice: nocy i dnia, bogactwa i biedy, katastrofy i piękna. Złota era Lizbony. Złota era kultury. Wartko płynący nurt. W tym mieście, które już nie istnieje, pobrzmiewają echa poprzednich dekad – podobne czarno-białe, pełne kontrastów kadry odnalazłam przecież w Belarmino (1964) Fernando Lopesa. To fascynująca wizualnie docu-drama należąca do nurtu portugalskiego Cinema Novo. Arcydzieło ze zdjęciami fotografa i operatora Augusto Cabrity przez „New Yorkera” zostało wpisane na listę kilkudziesięciu tytułów z całej historii kina, które kształtowały sztukę dokumentu. To film poświęcony życiu kończącego karierę boksera Belarmino Fragoso z lizbońskiej Mourarii, z nim samym w głównej roli, odtwarzającym swoją codzienność na ekranie. W tle buzuje pełne ludzi miasto, jest w tym rytm, ale i nieprzewidywalność. Szczery, żywy portret zwykłego człowieka, żyjącego w Lizbonie w latach 60., też mógłby być prezentowany w Palácio Pimenta. Na wysokich białych ścianach muzeum wielkoformatowe fotografie Blaufuksa, ułożone ciasno obok siebie, udawały film. Niczym w eksperymentach Zbigniewa Rybczyńskiego akcja rozgrywała się tu w wielu miejscach równocześnie. Mimo upływu lat Blaufuks wciąż mówi o mieście. Swój najnowszy krótki metraż poświęcił Lizbonie otwartej na ocean, która za plecami miała wojnę. Wypychała więc przybyszów ku nieznanym lądom, uciekinierów z wojennej pożogi, wreszcie uwolnionych od strachu i pełnych nadziei. Czy na pewno? W filmie Tego dnia w Lizbonie (2022) Blaufuks wykorzystuje archiwalne materiały Eugena Schüfftana nakręcone w 1940 roku, spowalniając je i wyławiając z tłumu wybrane postaci. Na narratora wybiera zaś od dawna niepogodzonego z „białym miastem” Bruno Ganza.
Tego dnia w Lizbonie, reż. Daniel Blaufuks
Z minionego wyrasta najnowszy film João Pedro Rodriguesa (Ornitolog, 17. NH, Błędny ognik, 22. NH) stworzony w duecie z João Ruim Guerrą da Matą. Należące do rodziny jednego z nich lizbońskie mieszkanie, z oknami niegdyś wychodzącymi na plan filmowy Zielonych lat (1963) Paulo Rochy, było zaledwie pretekstem do stworzenia współczesnego eksperymentu, który mierzy się z filmową mitologią w sposób ekstrawagancki. Rozwija rozważania nad alternatywnymi formami narracji, budując „fabułę” wokół pustki, jaką zostawia po sobie przeszłość. Powstał – jak chcą sami twórcy – impresjonistyczny, osobisty portret Lizbony, jazzowa improwizacja wokół partytury, jaką jest dla nich klasyczny film Rochy, nostalgiczny dokument o znikającym mieście. Zielone lata opowiadają historię miłości pracującego w zakładzie szewskim Júlia i pokojówki Ildy. Oboje przybyli do Lizbony ze wsi, licząc na lepszą przyszłość i to właśnie demoniczne w swojej arbitralności, nieprzejednane w swoim dynamizmie miejskie życie stanie się przyczyną finałowej tragedii. Film Rochy pokazywał nowoczesność jako pociągającą, ale i prowokującą obłęd. Jaką rolę dzisiaj pełni miasto? Rodrigues i Guerra da Mata odpowiadają na to pytanie więcej niż przewrotnie.
Gdzie jest ta ulica? albo Bez przed i po, reż. João Pedro Rodrigues, João Rui Guerra da Mata
Zasługi Paulo Rochy, nauczyciela i mistrza, dla portugalskiej kinematografii są nieocenione – to właśnie on jako „producent ostatniej szansy” uratował Xaviera. Fabularny debiut Manuela Mozosa (ur. 1959) został nakręcony w 1991 roku. W wyniku finansowych i biurokratycznych perturbacji zabrakło pieniędzy na opłacenie ekipy. Reżyser stanął w jednym szeregu ze swoimi współpracownikami, dołączając do strajku, przez który Xavier trafił na półkę na kolejne dziesięć lat… Do premiery doszło w 2003 roku, powstał film kultowy, który wciąż – po latach – nie schodzi z ust widowni, mimo że jego projekcje są niezwykle rzadkie. Otwarte w grudniu 2022 roku centrum filmowe Batalha w Porto na początek sezonu wybrało właśnie Xaviera. Bohaterem filmu jest młody chłopak z twarzą Pedro Hestnesa, który dryfuje po Lizbonie przełomu lat 80. i 90., łapiąc się dorywczych prac, i miotany emocjami próbuje przetrwać. Podobne historie opowiadane przez Mozosa i innych przedstawicieli jego generacji – Pedro Costę, Teresę Villaverde, Joaquima Sapinho, Marco Martinsa – pokazywały ów mroczny cień, jaki rzucało otwarcie się portugalskiego społeczeństwa na konsumpcjonizm. Nagle stało się jasne, jak blisko mu – mimo upływu czasu – do Zielonych lat Rochy. Po premierze filmu zawieszona w próżni kariera pechowego Manuela Mozosa wreszcie nabrała rozpędu, wspierana przez wpatrzonych w niego krytyków filmowych, wśród których prym wiódł młody recenzent „Público” – Miguel Gomes. Mozos wystąpił potem w jego debiucie o wiele mówiącym tytule Twarz, na którą zasługujesz (A Cara que Mereces).
Xavier, reż. Manuel Mozos
Tak, Portugalczycy patrzą w przeszłość… Anim, państwowe archiwum filmowe, co roku ogłasza specjalne tematyczne programy, które wyciągają na światło dziennie zapomniane klasyki, dając im nieraz nie tyle drugie, co pierwsze życie. Tak było w przypadku Ruchu rzeczy Manueli Serry, filmu z 1985 roku, który właściwie nigdy nie pojawił się w dystrybucji kinowej. Odrestaurowany i zdigitalizowany, w 2021 roku odbył grand tour po wszystkich krajowych festiwalach i wszedł do kin, zyskując miano cudownie odnalezionego Świętego Graala kina kobiecego, formalnie znajdującego się blisko twórczości guru, António Reisa. Kontemplacyjna opowieść o życiu i pracy kobiet z wiejskiej społeczności Lanheses w północnej Portugalii została nazwana przez João Bénarda da Costę, dyrektora Cinemateca Portuguesa, wielką osobliwością portugalskiego kina. Zarówno sam film, jak i osoba reżyserki tego jedynego w jej filmografii tytułu wywołały dyskusję o szklanym suficie w zdominowanym przez mężczyzn środowisku filmowym porewolucyjnych dekad. Zresztą to właśnie z Reisem wiąże się kolejne „cudowne odkrycie” ostatnich lat – na horyzoncie pojawiły się zagubione slajdy z obrazami Jaime Fernandesa, na których reżyser i poeta opierał swoje wykłady jako nauczyciel akademicki (jego studentem był m.in. Pedro Costa). Historia Jaime, zamkniętego przez wiele lat w lizbońskim szpitalu psychiatrycznym artysty, na którego trafiła pracująca tam żona i współpracowniczka Reisa, Margarida Cordeiro, stała się kanwą przypominanego ostatnio samodzielnego średniometrażowego debiutu Reisa – Jaime (1974).
Jaime, reż. António Reis
Nie inaczej do przeszłości podchodzą twórcy skupieni w specjalizującej się w archiwaliach firmie producenckiej Kintop, reżyserka Susana de Sousa Dias i historyk Ansgar Schaefer. Ich Podróż ku słońcu to opowieść o nieznanym fakcie z historii, kiedy tuż po drugiej wojnie światowej grupa austriackich dzieci trafiła na rekonwalescencję do portugalskich rodzin z wyższych sfer. Film został zrealizowany w całości z użyciem materiałów archiwalnych, zdjęć i filmów zmontowanych w taki sposób, że mamy do czynienia nie z klasycznym dokumentem, lecz z pełną dramaturgii, emocjonalną narracją, w której słynny portugalski voice over towarzyszy eksperymentalnej stronie wizualnej filmu.
W oczekiwaniu na pełnometrażowy fabularny debiut Paulo Abreu – Ubu (2023) – zdecydowałam się włączyć do sekcji Focus na Portugalię wybór krótkich i średnich metraży z jego przebogatej, eklektycznej filmografii. Uwielbiany za swoje niemal obsesyjne podejście do montażu, jest reżyserem i operatorem filmowym (rocznik 1964), twórcą wideoklipów (m.in. dla kultowego Dead Combo), autorem animacji i komiksów, artystą wizualnym pokazującym swoje prace i w kinie, i w galeriach sztuki. Jest – obok Edgara Pêry, Rodrigo Areiasa, Tiago Afonso i André Gila Maty – jednym z najbardziej bezkompromisowych przedstawicieli portugalskiego środowiska filmowego. Dzięki owej bezkompromisowości, niskobudżetowej stylistyce, ironii i czarnemu humorowi, na zmianę dziki i liryczny, Abreu dorobił się miana postpunkowca. Przez osobę swojego wieloletniego producenta, João da Ponte, jest związany z Azorami, czemu daje wyraz w filmach. Ale też jako wciąż szczęśliwy rezydent lizbońskiej dzielnicy Príncipe Real z jej wysokości bezlitośnie rozprawia się w Alis Ubbo z „turystozą” w Lizbonie. Jego ostatni średni metraż, zmontowany w czasie lockdownu Czego nie widać, został zadedykowany zmarłemu nagle na atak serca da Ponte. Pokazuje jedną z azorskich wysp filmowaną z wnętrza samochodu – malutka ekipa filmowa próbuje uchwycić moment, w którym widoczny na horyzoncie wierzchołek góry Pico, głównej atrakcji turystycznej, wyjdzie z mgły. W pogoni za widzialnym, za konkretem, za punktem skupiającym na sobie uwagę krążący w przestrzeni rozbitkowie w serii zabawnych dialogów zastanawiają się nie tylko nad sensem sztuki, ale i bycia razem. W niuansach i niejasnościach przebiega ta metaforyczna podróż. Czy czeka nas wreszcie jakaś kulminacja?
Conde Ferreira, reż. Paulo Abreu
Nawet ulubiony aktor Abreu, reżyser z Porto, André Gil Mata – mimo matematycznej precyzji w projektowaniu filmowej struktury (pierwszym kierunkiem jego studiów była właśnie matematyka) – zdaje się nie znajdować na to pytanie odpowiedzi. Nowy film absolwenta sarajewskiej Film Factory, autora prezentowanych w sekcji Lost Lost Lost Drzewa (19. NH) i Jak zakochałem się w Evie Ras (20. NH), któremu Batalha zorganizowała w lutym tego roku retrospektywę, nosi tytuł Pátio do Carrasco (Podwórze Kata). Wielbiciele jego twórczości odnajdą w inspirowanym opowiadaniem Kafki Pátio… charakterystyczne dla Gila Maty jakości: skupienie na narracji, zamiłowanie do długich ujęć i travelingów, atmosferę mroku. Pátio do Carrasco to miejsce w Lizbonie, w którym osiadł Luís Alves, ostatni kat w historii zawodu. Najpierw złoczyńca i uciekinier został w końcu ujęty i zmuszony przez władze do pełnienia tej niewdzięcznej służby, choć wszelkimi sposobami starał się od niej uwolnić. Czy pozostał po nim strach, zasuszony między murami? Czy tylko na to przeklęte podwórko mógł wejść ze swoim Bratobójstwem Kafka? W serii powtórzeń Gil Mata relacjonuje wydarzenie, którego finał – ostry jak nóż – nie da odpowiedzi na pojawiające się po drodze pytania.
Pátio do Carrasco, reż. André Gil Mata
Poza Miguelem Gomesem i Pedro Costą jest więc jeszcze świat. Im głębiej w niego wejdziemy, tym bardziej różnorodny się wydaje. I nawet jeżeli Portugalczycy tak intensywnie wpatrują się w przeszłość, to służy im ona przede wszystkim do twórczych poszukiwań, a ich zamiłowanie do eksperymentów jest imponujące. Postulowane przez Michiela Philippaertsa przy okazji retrospektywy portugalskich krótkich metraży na festiwalu w Oberhausen w 2020 roku obalanie stereotypowego saudade w kinematografii Portugalii trwa.
Agnieszka Szeffel, kuratorka sekcji (z pomocą João Ricardo Oliveiry)
Więcej informacji o programie sekcji na profilu fb/ig
Bezruch filmowy
Patronem medialnym sekcji Focus na Portugalię jest Pełna Sala.
Partnerami sekcji Focus na Portugalię są Instytut Camõesa i Ambasada Portugalii w Warszawie.