Wychowana na przedmieściach Paryża córka senegalskich imigrantów jest pierwszą czarną reżyserką, której film reprezentował Francję w rywalizacji o Oscara. Jej fabularny debiut Saint Omer (2022, dystr. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty) był również wydarzeniem ostatniego festiwalu w Wenecji, skąd wyjechał z nagrodą za najlepszy debiut oraz Nagrodą Jury.
Alice Diop (ur. 1979) nie jest jednak artystką, której talent objawił się nagle – swoją karierę budowała konsekwentnie przez kilkanaście lat, a ścieżka jej rozwoju niepostrzeżenie dokumentuje kluczową dla naszych czasów podróż: od peryferii do centrum, od milczenia do głosu, od niewidzialności do reprezentacji, od niepamięci do tworzenia i pozostawiania śladów. Nic dziwnego, że do kluczowych rekwizytów jej kina należy pociąg: słynny RER B, łączący północne i południowe przedmieścia Paryża z miastem, wiążąc zarazem aspiracje pasażerów z realizacją tychże, lub równie często – z rozczarowaniem. Trasa pociągu przecinającego także osiedle, na którym się wychowała (jej rodzice przyjechali do Francji w latach 60., matka pracowała jako sprzątaczka, ojciec jako malarz przemysłowy) stała się inspiracją dla My, z przedmieść Paryża (2021), głośnego dokumentu, który przyniósł reżyserce nagrodę główną w sekcji Encounters na Berlinale (a także prestiżową Nagrodę Lumière przyznawaną przez dwustu przedstawicieli prasy zagranicznej rezydujących we Francji).
Błyskotliwie przekładająca doświadczenia indywidualne na kolektywne, Diop stawia pytanie o status tytułowego „my”: czy doświadczenia bezdomnego migranta z Mali, białych Francuzów kultywujących tradycje polowań, urodzonej we Francji czarnej pielęgniarki środowiskowej i jej białych emerytowanych podopiecznych mają wspólny mianownik? Czy „położenie” (ekonomiczne, geograficzne) cokolwiek uwspólnia? Czy RER B tworzy więzy pomiędzy tym, co zmarginalizowane a tym, co centralne, czy jednak – niemal dosłownie – je przecina? To także uważna opowieść o (nie)pamięci, statusie archiwum i jego dojmującym braku (film wychodzi od opowieści o szczątkowych materialnych śladach własnej rodzinnej historii).
Córka imigrantów i robotników z przedmieść, która studiowała na Sorbonie i w La Femis, wyczulona jest również na wątek zdrady korzeni, bezpośrednio wiążący się z awansem społecznym. Warunkiem sukcesu we francuskim społeczeństwie jest opuszczenie przedmieść, porzucenie ich. To miejsca, do których się nie wraca, których należy się wstydzić. Wszystko to w imię asymilacji, którego to pojęcia szczerze nienawidzę. Francuskie społeczeństwo zmusza cię, byś nauczyła się ukrywać swoje pochodzenie: wtedy zostaniesz zaakceptowana – mówi w wywiadzie dla „Reverse Shot”.
Tymczasem własna, świetna edukacja wyposażyła reżyserkę w narzędzia pozwalające jej na krytykę rasistowskich i klasistowskich mechanizmów tak pożądanej „asymilacji”. Alice Diop pełnymi garściami czerpie z zachodniej, często francuskiej, literatury i kina, a jej erudycyjna twórczość pozostaje w żywym dialogu z dokonaniami Chantal Akerman, Agnès Vardy, Fredericka Wisemana, Raymonda Depardona, Claire Denis czy Marguerite Duras.
Na kształt My… wpłynęli m.in. Dublińczycy Jamesa Joyce’a, a scenariusz Saint Omer powstał we współpracy z pisarką Marie NDiaye, autorką m.in. wydanej niedawno w Polsce książki Zemsta należy do mnie (dla której, podobnie jak dla filmu, punktem wyjścia jest sprawa dzieciobójczyni). I jeśli główny nurt kultury porównać do trasy pociągu łączącego najważniejsze dla tejże kultury tematy, tradycje, hierarchie, to w czasie kilkunastu lat uprawiania swojej twórczości – najpierw dokumentalnej, a od Saint Omer także fabularnej – Alice Diop dobudowała do tej linii własną nitkę, na której znajdują się przystanki-wątki ignorowane przez TGV tego świata przystanki.
Antropologiczne, filozoficzne, niejednokrotnie poetyckie, a przy tym polityczne, socjologiczne i mocno stąpające po ziemi kino Alice Diop zwraca się nie tylko ku marginalizowanym grupom, ku migającymi za oknami RER B przedmieściom, ale także ku ciałom poddanym presji przez mechanizmy wykluczenia. To temat Śmierci Dantona (2011), opowieści o młodym czarnym aktorze doświadczającym rasizmu na prestiżowej uczelni, ale przede wszystkim W pogotowiu (2016) – dokumentu zrealizowanego w publicznej przychodni w Bobigny (paryskie przedmieścia), gdzie zgłaszają się pacjenci: uchodźcy, pacjenci-migranci, ludzie w bardzo trudnej sytuacji materialnej i życiowej. Każdy przypadek jest inny, ale wszystkie tworzą przejmujący obraz przemocy i wykluczenia, który dosłownie rzeźbi ciała i umysły pacjentów doktora Geeraerta. Francuska reżyserka zawsze jest blisko ciał swoich bohaterów, także wówczas, gdy filmuje młodych macho z przedmieść w znakomitym dokumencie W stronę czułości (2016), w którym rozbraja brutalny język i maczystowskie rytuały, spojrzeniem pełnym współczucia wydobywając spod masek niepewność i tęsknotę. Przy okazji rozbija też mity na temat tej grupy, utrwalone przez filmy w rodzaju pamiętnej Nienawiści Kassovitza.
Ciało jest także wielkim bohaterem fabularnego debiutu Diop, czyli Saint Omer (2022), fikcyjnej opowieści inspirowanej faktami, czyli sprawą Fabienne Kabou, która w 2016 roku stanęła przed sądem za zabicie córeczki (pozostawiła dziecko na plaży). Reżyserka obserwowała proces odbywający się na północy Francji i w chłodnych pejzażach tejże umieściła akcję filmu, a w jej centrum – zdystansowaną, opanowaną, niemal stężałą w posąg bohaterkę, dzieciobójczynię. Laurence (Guslagie Malanda) referuje na sali sądowej swoją historię migrantki i studentki, która wykracza jednak poza jednostkowe doświadczenie, jednostkowy akt: desperacji? szaleństwa? Po raz kolejny wychodząc od unikalnej biografii i indywidualnego losu, Alice Diop potrafi dostrzec na pierwszy rzut oka niewidzialne, opresyjne rasistowskie wzory i mechanizmy, które niepostrzeżenie czynią pojedyncze życie symbolem kolektywnego doświadczenia, i które równie niepostrzeżenie, z wprawą nastawniczego obsługującego największe węzły kolejowe przekierowują je na nieznane tory lub, co gorsza, na ślepy tor.
Małgorzata Sadowska, kuratorka retrospektywy
Partnerem retrospektywy Alice Diop jest Instytut Francuski w Warszawie.