Kino tej wybitnej reżyserki to jednak znacznie więcej niż celne obserwacje społeczno-polityczne: to także czułość i prokobiecość, którym towarzyszy niezwykła umiejętność portretowania niejednoznacznych postaci.
Ma wyraziste poglądy, nie udaje, nie kluczy, mówi wprost: taki wizerunek Agnieszki Holland utrwalił się w oczach współczesnych odbiorczyń i odbiorców jej filmów. Kino tej wybitnej reżyserki to jednak znacznie więcej niż celne obserwacje społeczno-polityczne: to także czułość i prokobiecość, którym towarzyszy niezwykła umiejętność portretowania niejednoznacznych postaci.
Zanim przejdę do kina, kilka słów o rzeczywistości.
Był styczniowy poranek 1970 roku. Przyszli bladym świtem, gdy jeszcze spała. Powiedzieli, że chcą ją zabrać na rozmowę. Coś było nie tak. Agnieszka była już wcześniej przesłuchiwana, przychodzili do nich do mieszkania agenci, zadawali pytania. Tego ranka łudziła się, że zabierają ją na Bartolomějską, do siedziby służb, na kolejne przesłuchanie. Ale policyjny samochód skręcił i pojechał przez most w przeciwną stronę.
Trafiła do aresztu śledczego Ruzyně. Pierwsze kilka dni spędziła w więziennym karcerze. Był mikroskopijny, jednoosobowy, bez okna. Gdy przenieśli ją na górę, zwykła cela – z ubikacją za zasłoną, ze stolikiem, krzesłem, oknem, półką na rzeczy – wydała jej się rajem.
Została zamknięta za błahostkę. W maju 1969 roku do Pragi, gdzie studiowała na FAMU, przyjechali prosto z Paryża Maria Tworkowska i Maciej Kozłowski, współpracownicy „Kultury”. Mieli ze sobą matryce artykułów, które zawierały wyjęte z polskiej literatury pasaże na temat wolności słowa, demokracji, praw obywatelskich. Holland pomogła im je skopiować, za co siedziała w więzieniu miesiąc.
Tamten czas stał się budulcem mojej tożsamości – mówiła mi w czasie jednej z rozmów do mojej książki o jej życiu i twórczości.
***
Gdy pracując nad Holland. Biografią od nowa (Wydawnictwo Znak) poruszyłam temat jej aresztowania z Lacem Adamikiem, jej byłym mężem, opowiadał mi, że w więzieniu Agnieszka była cholernie twarda, chodziła po spacerniaku i śpiewała pieśni rewolucyjne.
Zastanawiała się pani kiedyś, dlaczego filmy Agnieszki nie trafiały do Cannes? – pytał mnie z kolei Paweł Pawlikowski. – Tam, w przeciwieństwie do festiwalu w Berlinie, hołubiło się zawsze narcystyczne, artystowskie kino – mówił reżyser Zimnej wojny. – Agnieszka nie mogła sobie pozwolić na robienie takich filmów. Musiała być jak stereotypowe wyobrażenie na temat faceta: twarda, skryta, chować się za sprawą, za historią – tłumaczył.
Poczułam, że Paweł Pawlikowski dotknął czegoś bardzo istotnego: filmy rzeczywiście były kryjówką Agnieszki Holland.
Prawie wszyscy – dawni i nowi, żeńscy i męscy, polscy, czescy i hollywoodzcy – protagoniści kina Holland to postacie skrajnie niejednoznaczne. Nie ma w filmach bohaterki retrospektywy 22. MFF Nowe Horyzonty sytuacji, które są czarno-białe. Ludzie nie są tacy, jacy się wydają, wpadają w pułapki bez wyjścia, ulegają własnym słabościom.
Tę głęboką znajomość natury ludzkiej Holland zdobyła przeraźliwie wcześnie – w dzieciństwie padła ofiarą molestowania na tle seksualnym. Porządek jej świata dziecięcego został zburzony w sposób nieodwracalny. Dorosły okazał się drapieżcą. W dorosłym nie znalazła opiekuna, który wyratowałby ją z opresji. Nieoczywistość, podwójna tożsamość stała się jej tematem.
Począwszy od Europy, Europy (1990), poprzez filmy Olivier, Olivier (1992), Tajemniczy ogród (1993), Plac Waszyngtona (1997), Strzał w serce (2001) aż po Julia wraca do domu (2002), Agnieszka Holland dotykała spraw coraz bardziej prywatnych: dojrzewania w cieniu traumy z dzieciństwa, przyspieszonego wejścia w dorosłość. Nigdy wprost. Nigdy tak, by oglądając, dało się dodać dwa do dwóch, zbudować analogię.
***
Jednocześnie w filmach Agnieszki Holland, nawet tych, których akcja toczy się w odległej przeszłości, dzieło staje się często jej głosem we współczesnej debacie. Tak jest w przypadku W ciemności (2011), w którym Holland próbuje odkłamać obraz okupacyjnej normalności, wcześniej zbanalizowany przez mainstreamowe kino o Holokauście. Polska reżyserka pokazuje, że normą w czasie wojny nie był opór i walka, lecz zmęczenie i zobojętnienie na zło.
W 2020 roku, w momencie w historii, gdy podziały polityczne, społeczne, światopoglądowe bardzo się wyostrzyły, a z nimi wyostrzały się także oceny postaw, nakręciła Szarlatana, a w nim przypomniała postać czeskiego uzdrowiciela konformisty Jana Mikoláška, który funkcjonował niejako w poprzek wszelkich podziałów.
Obywatel Jones z 2019 roku był zaś jawną przestrogą, odpowiedzią Holland na falę nacjonalizmu zalewającą świat. W filmie, który w dniu agresji Putina na Ukrainę, stał się ponownie boleśnie aktualny, autorka zabiera nas do lat 30. XX wieku. Bohater, walijski dziennikarz Gareth Jones, próbuje alarmować świat o wielkim głodzie w Ukrainie, jako pierwszy opisuje, jak naprawdę wyglądało budowanie socjalizmu w stalinowskich czasach i jakim kosztem się odbywało. Nikt nie chciał go wtedy słuchać…
Zwłaszcza dziś warto wsłuchać się za to na nowo w twórczość reżyserki Kobiety samotnej, Aktorów prowincjonalnych, Pokotu.
W środowisku filmowym krąży masa anegdot o tym, jak była dziarska, „męska”. Pisząc jej biografię, w różnych źródłach czytałam, że w dawnych czasach Holland „klęła jak szewc”, albo że „paliła jak smok”. Wizerunek Agnieszki Holland – delikatnej, kobiecej, czułej, opiekuńczej – był pomijany. Podobnie jak – bardzo długo – feministyczny wydźwięk jej kina.
Myślę tymczasem o kobietach z wczesnych filmów reżyserki, takich jak Niedzielne dzieci (1976), Kobieta samotna (1981), Aktorzy prowincjonalni (1978) i uderza mnie w pierwszej kolejności to, jak głęboko prokobiece stanowisko zajmowała młoda Holland, mimo że feminizm jako taki był jej wówczas obcy.
Żeby zrozumieć Agnieszkę Holland i jej dzieło, dobrze jest zwalczyć w sobie głód łatwych odpowiedzi. Albo jak ujęła to Olga Tokarczuk w swoim eseju Człowiek na krańcach świata: „wychynąć” poza swoją bańkę, w której się „zamykamy i mościmy”.
I dopiero z takim nastawieniem zasiąść w fotelu kinowym.
Karolina Pasternak, kuratorka retrospektywy Agnieszki Holland
Retrospektywa Agnieszki Holland została objęta specjalnym patronatem radia TOK FM.