Cennym towarem eksportowym Kosowa w ostatnich latach stało się kino, młode nie tylko z racji krótkiej historii tutejszej kinematografii (Kosowo wywalczyło niepodległość czternaście lat temu), ale także pełne rozsadzającej ekrany młodzieńczej energii.
Naszym towarem eksportowym jest młodość – usłyszałam w Prisztinie wiosną tego roku. I choć było to gorzkie stwierdzenie, podsumowujące masową migrację, to kryje się w nim również zgrabna metafora. Cennym towarem eksportowym Kosowa w ostatnich latach stało się bowiem kino, młode nie tylko z racji stosunkowo krótkiej historii tutejszej kinematografii (Kosowo wywalczyło niepodległość czternaście lat temu), ale także pełne rozsadzającej ekrany młodzieńczej energii.
Rozliczające starsze pokolenia, ale zdecydowanie wypatrujące przyszłości, będące zaczynem nowych idei, niosące ferment, zbuntowane i poszukujące: najciekawsze filmy z Kosowa to przede wszystkim debiuty i przede wszystkim produkcje, za którymi stoją kobiety. Wszak „Przyszłość jest dziewczyną” („Future is a Girl”), jak głosiło hasło ostatniej edycji największego kosowskiego festiwalu, DokuFest w Prizrenie.
Ul Blerty Basholli (2021, Nagroda Jury, Nagroda Publiczności, Nagroda za reżyserię na Sundance), Vera śni o morzu Kaltriny Krasniqi (2021, premiera w Wenecji, w sekcji Orizzonti), Szukając Venery Noriki Sefy (2021, Nagroda Specjalna Jury w Rotterdamie), Wzgórze ryczących lwic Luany Bajrami (2021, premiera w canneńskiej sekcji Quinzaine des Réalisateurs), Płot Lendity Zeqirai (2017) bezszwowo łączą lokalne (a z naszej wschodnioeuropejskiej perspektywy wręcz swojskie) z uniwersalnym. Bohaterki tych filmów podejmują desperackie próby emancypacji, konfrontują się z matkami, a od córek odbierają lekcję gniewu i nieposłuszeństwa. Czasem w pojedynkę, a czasem tworząc stado bądź rój, wypowiadają służbę patriarchatowi. W ich historiach jak w soczewce skupiają się nie tylko kwestie feministycznego przebudzenia, ale kluczowe obyczajowe, polityczne i ekonomiczne problemy bezustannie negocjującej swoją tożsamość europejskiej prowincji. A że sami taką jesteśmy i doświadczaliśmy lub doświadczamy podobnych kłopotów ze sobą, to w tych opowieściach poczujecie się jak w domu.
Płot, reż. Lendita Zeqirai
Dom to zresztą niesłychanie frapujący rekwizyt kosowskiego kina. Właściwie najważniejszy – wszak kobietom rzadko przychodzi do głowy, żeby wyjść za przydomowy Płot. A jeśli już, to zaraz znajdą sobie pustostan do zadomowienia, w którym czekają, aż na dobre rozpocznie się ich życie – jak nastoletnie bohaterki Wzgórza…. Surowe mury są jak początek, czas niedokonany, szkic do wypełnienia. Kosowo w ogóle jest krajem w budowie: w Prisztinie jak chwasty plenią się apartamenty, wciskając się w dosłownie każdą wolną przestrzeń miasta. Praca wre i po wsiach, gdzie na zielonych wzgórzach stoją sklonowane wille, po kilka w równym szeregu. To niezamieszkałe, przycupnięte w oczekiwaniu awatary braci i sióstr, którzy rozjechali się po całej Europie, pozostawiwszy na miejscu starego ojca, doglądającego placu budowy, a czasem i brata, jedynego, któremu udało się dostać na miejscu jakąkolwiek robotę. Wybitny reżyser i operator, jakim jest Samir Karahoda, twórca krótkometrażowego debiutu Pomiędzy (2019, premiera na Berlinale), w tych przedziwnych wykwitach architektury dostrzega nie tyle demonstrację ekonomicznego sukcesu, co tęsknotę za utraconą bliskością. Boom mieszkaniowy ma oczywiście swoją cenę, o czym opowiada w swoim kreacyjnym krótkometrażowym dokumencie Odchodząc, śmierć nawet nie zamknęła nam oczu (2020) Doruntina Kastrati. Artystka wizualna kwestionuje powierzchowną wizję postępu, którego ofiarami są jej bohaterowie: źle opłacani, pracujący w nieludzkich warunkach, tracący sprawność i zdrowie robotnicy.
Jednak w kraju szalejącej dzikiej deweloperki zadziwiająco łatwo zostać bezdomnym, o czym przekonują się bohaterowie innego filmu Karahody, Bez miejsca (2021, Nagroda Jury na Sundance FF). Podążamy w nim za ambitnymi ping-pongistami, przeganianymi z miejsca na miejsce, ponieważ nie mają własnej sali do ćwiczeń. Mistrzowski, pełen czarnego humoru film jest gorzką przypowieścią o prywatnym interesie i klęsce dobra publicznego – czyli o korupcji. Ten temat drąży także Vera śni o morzu, gdzie trwa (otwierający wór rodzinnych tajemnic) spór o spadek podszyty przekonaniem, że domy dziedziczy się po linii męskiej, szczególnie, że męską wspólnotę łączą gordyjskie węzły zależności. Chata, o którą toczy się walka, jest zresztą podupadła i rozkradziona – trudno o lepszą metaforę skorumpowanej, zdemoralizowanej władzy.
Szukając Venery, reż. Norika Sefa
Z kolei w Ulu i Szukając Venery chodzi o to, by nie dać się udomowić, czyli uwięzić w żadnej z narzuconych ról. Te filmy przypominają, jak ważną kategorią jest w tej kulturze reputacja kobiety, zaprzęgnięta w służbę męskiego honoru. Ale także, że tamtejsza patriarchalna tradycja nieodwołalnie murszeje, paradoksalnie również za sprawą wojny, która sprawia, że kobiety doświadczają sprawczości, przejmują opiekę nad rodziną, idą do pracy i świetnie sobie radzą.
Okno domu ze Wzgórza ryczących lwic nieprzypadkowo wychodzi na cmentarz – w Kosowie młodość nieustannie przegląda się w przeszłości, w wojnie i jej niezaleczonych traumach. Wciąż czeka się na tych, co nie wrócili, pauzując latami własne życie. Wojna to pamięć, ale też wiszące w powietrzu napięcie. Niepodległości Kosowa nigdy nie uznała sąsiednia Serbia (ani na przykład obawiająca się swoich separatyzmów Hiszpania), traktując ten kraj jak zbuntowaną prowincję. Na porządku dziennym jest dezinformacja, zdarzają się prowokacje, podsycane konflikty (analogia z sytuacją Ukrainy, która – o ironio – nie uznała niepodległości Kosowa, narzuca się sama). Ale choć kosowscy twórcy (by wymienić tylko Antonetę Kastrati, Edona Rizvanolliego, Ismetę Sijarina, Lenditę Zeqirai) na wiele sposobów dotykali wojennych traum, to opowieść o brutalnej wojnie z lat 1998/1999 w sekcji Fokus na Kosowo będzie toczyć… Serb. Głębina Dwa to wstrząsający dokumentalny esej, prolog do prezentowanego w nowohoryzontowym konkursie Ładunku (18. NH), mocne uderzenie we własne piersi. Kino rozliczeniowe tej wagi i jakości wciąż bywa rzadkością. Ognjen Glavonić, bo o nim mowa, rekonstruuje tu trasę tajnego transportu – ciężarówki wiozącej ciała zabitych kosowskich cywilów. Ale to także rekonstrukcja zbrodniczego systemu, który zaprojektował zarówno morderstwo, jak i jego tuszowanie.
Pomiędzy, reż. Samir Karahoda
Wśród konsekwencji wojny jest i ta, z którą obcujemy właśnie w Polsce – fala uchodźctwa i w dalszej perspektywie ekonomiczna migracja ze zrujnowanego, pogrążonego w zapaści kraju. Produkujemy migrantów – i takie gorzkie (aczkolwiek poparte statystykami) stwierdzenie usłyszałam w Prisztinie. Nad wizualnymi świadectwami zerwań i rozstań spędziła długie godziny artystka Edona Kryeziu. Na festiwalu pokażemy jej krótkometrażowy found footage – Pozdrowienia skądinąd, zapisane na kasetach wideo doświadczenie utraty. Choć wydawałoby się, że doświadczenie życia w obcym kraju i obcej kulturze zostało przez kino po wielokroć opowiedziane, Wygnanie Visara Moriny (2020, premiera na Berlinale) wyciska z niego zaskakujące konflikty i emocje. Kryzys tożsamości pozornie zasymilowanego w Niemczech Kosowara ubiera bowiem w konwencję dusznego thrillera. Bohater – dobrze sytuowany, ożeniony z Niemką, osadzony w zawodowym sukcesie – zaczyna uważać się za ofiarę hejtu motywowanego jego pochodzeniem. Gdzie kończy się realistyczna ocena sytuacji, a zaczyna paranoja? Gdzie asymilacja przechodzi w symulację? Morina zaciera tę granicę, oprowadzając nas po najmroczniejszych zakamarkach migranckiego umysłu.
Tematy, które porusza nowe kino z Kosowa, nieoczekiwanie okazują się tymi zajmującymi nas dziś najżywiej i poruszającymi najmocniej. To zastrzyk świeżej krwi w przewidywalnym obiegu europejskiego kina i niezmywalny ślad na globusie, artystyczna niepodległość, której nie można nie uznać. Cieszę się, że ów ferment narodził się na skrawku mapy, którego burzliwą historię, ambicje i błędy współdzielimy. Na naszych oczach spełniają się wschodnie obietnice.
Małgorzata Sadowska, kuratorka sekcji Focus na Kosowo