wyróżnienie XVI Konkursu o nagrodę im. Krzysztofa Mętraka
Drugie życie wideoklipu, ufundowane przez szerokopasmowy Internet i serwisy pokroju Youtube, zaowocowało serią rozbuchanych form filmowych, których długość - zdecydowanie wykraczająca poza standardowe kilka minut - utrudnia emisję w telewizjach muzycznych, na potrzeby których przygotowywane są skrócone wersje. Przywołujące na myśl dokonania Michaela Jacksona monumentalne dzieła, firmowane markami Lady Gagi czy Kanye Westa, to tylko jeden z przejawów sieciowego funkcjonowania teledysków. Internet otworzył drogę ekspresji twórczej wielu artystom, których poszukiwania i eksperymenty nie mogłyby zaistnieć bez serwisów do hostingu plików wideo.
Szczególną uwagę przykuwa zbiór wideoklipów skupionych wokół subwersywnego mikrogatunku witch house (zwanego też drag). Oparte na strukturach zaczerpniętych przede wszystkim z hip-hopu i house'u utwory, inspirowane okultyzmem i pogańską obrzędowością, charakteryzują się niespiesznym, hipnotyzującym tempem i niepokojącą aurą. Mamy tu do czynienia z wywrotowym potraktowaniem nie tylko muzyki tanecznej, ale także całej popkultury, spod powłoki której twórcy drag wydobywają tkwiące tam demony.
W zjawisku witch house na równi stoi muzyka i jej otoczka wizualna, igrająca z kiczem i mistycyzmem. Krzyże, trójkąty czy gwiazdy to stałe elementy okładek płyt, wystroju scen w trakcie koncertów i - przede wszystkim - typografii nazw zespołów. Grupa Crosses podpisuje się więc trzema krucyfiksami (†††), łatwymi do pomylenia z symbolem zespołu Ritualz: †‡†. Sleep Over Forever funkcjonuje jako Sleep ∞ Over, a Stay Positive (działające do niedawna pod nazwą Christian AIDS) jako Stay+. W takiej strategii można doszukiwać się prób wyjścia poza ramy języka naturalnego. Jeśli mowa matrycuje nasze postrzeganie świata, witch house wytrąca nas z równowagi, wskazuje na obszary, które wymykają się prostej werbalizacji. Pozostajemy bezradni wobec tego jak poprawnie wymówić nazwy takie jak Λ, oOoOO czy ѧѦѧ.
Równie frapujące efekty przynoszą witchhouse'owe wideoklipy, konsekwentnie dekonstruujące tzw. estetykę MTV. Dopracowane w najmniejszych szczegółach kadry zastąpione zostały tu przypadkowością i chaosem, a zmieniające się jak w kalejdoskopie obrazy - długimi ujęciami. Rozdzielczość HD ustąpiła miejsca low quality, złożone kody erotyczne ("mapy pokus", jak określiła je Urszula Jarecka) przeformułowano, wskazując na leżące u ich podstaw zwierzęce popędy. W warstwie wizualnej dostrzec można wpływy estetyki kinowego manifestu Dogma '95 (kamera z ręki, brak sztucznego oświetlenia, autor nie podpisuje się pod swoim dziełem) czy lomografii (przypadkowość, niedoskonałość techniczna), twórcy teledysków do muzyki witch house w samozwrotności idą jednak o krok dalej, wskazując sedno kultury audiowizualnej, jakim jest światło. Ów problem wyraźnie eksponują dzieła grup Stay+ oraz Salem.
W wideoklipie do utworu Stay Positive zespołu Stay+ oglądamy migoczące dyskotekowe lampy rozmywające się w obiektywie kamery o niskiej rozdzielczości, trzymanej prawdopodobnie przez tańczącego na parkiecie człowieka. Z plam światła raz po raz wyłaniają się ludzkie twarze i zarysy sylwetek, po to by po chwili z powrotem zniknąć w chaosie oszałamiających błysków. Podobny zabieg grupa wykorzystała w nieco bardziej "telewizyjnym" teledysku Dandelion. Widzimy kobietę jedzącą w samotności kolację. W pewnym momencie gaśnie światło pokojowej lampy, a ciemny pokój wypełniają migoczące, kolorowe reflektory, wraz z którymi w kadrze pojawiają się tańczące i śpiewające postaci. Po zakończeniu piosenki powraca światło domowe, a wszyscy tancerze znikają, pozostawiając główną bohaterkę samą. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że za jej plecami wisi plakat Powiększenia (1966) Antonioniego - jednego z największych arcydzieł, poświęconych problemowi widzialności.
Pogłębiona refleksja nad popkulturą jest charakterystyczna dla twórczości grupy Salem. W interesującym teledysk stworzonym przez nią do remixu utworu Better Off Alone Alice Deejay, z ciemności, wraz z błyskami fleszy, wyłania się obraz zaatakowanej przez paparazzi celebrytki, próbującej schronić się przed otaczającymi ją zewsząd obiektywami aparatów. W połowie utworu przenosimy się na plenerowy koncert, gdzie agresję lamp błyskowych zastępuje wściekłość reflektorów. Better Off Alone wskazuje nie tylko na światło jako podstawowy budulec wszelkich dzieł kultury audiowizualnej, ale także na koszty jakie niesie ona za sobą.
W wizualizacji do innego remixu - Till The World Ends Britney Spears - Salem polemizuje z estetyką oryginalnego teledysku. Wideoklip popowej gwiazdy, nawiązujący do zapowiadanego na grudzień 2012 roku końca świata, opiera się na rozerotyzowanym tańcu i efektownych wizjach zagłady Nowego Jorku. Wersja witchhouse'owa, nakręcona kamerą noktowizyjną, składa się (podobnie jak Better Off Alone) z dwóch części: w pierwszej oglądamy wulgarny, erotyczny taniec striptizerek w nocnym klubie, w drugiej przenosimy się na front na Bliskim Wchodzie, gdzie obserwujemy działania wojenne amerykańskich żołnierzy. Radykalne zderzenie seksualności, wojny i popowego utworu staje się silnie nacechowaną politycznie wypowiedzią, obnażającą hipokryzję popkultury, przemieniającej seks i przemoc w dobra konsumpcyjne.
Na kolejny poziom refleksji wznosi się Salem w teledysku do własnego utworu Sunrise. Nakręcony w niskiej rozdzielczości, nawiązujący do konwencji eseistycznego dokumentu wideoklip jest przewrotną pocztówką z podróży. To swoisty antyteledysk, prowokująca propozycja estetyczna, ale i głos w dyskusji na temat obecności śmierci w popkulturze. Piękne widoki zastępuje tu ciągnąca się w nieskończoność droga do nikąd. Bohater (a zarazem operator) teledysku napotyka na potrąconą przez samochód martwą sarnę czy dziwaczną rzeźbę rąk złożonych do modlitwy. Te niepokojące obrazy zderzone są z fragmentami, w których młodzi ludzie skaczą z mostu do rzeki. Sugestia jakoby dobra zabawa wkrótce miała skończyć się nieszczęśliwym wypadkiem pozostaje wymiarze niedopowiedzenia, co bez wątpienia wpływa na siłę oddziaływania wideoklipu.
Specyfika dragowych teledysków pozwala ująć je jako jedną grupę, charakteryzującą się spójną estetyką i tematyką. Dotyczy to zresztą również innych wymiarów tego audiowizualnego zjawiska. Jednak tendencję do autorefleksyjności, realizującą się w nieco odmienny sposób, zauważyć można także w wideoklipach reprezentujących inne nurty muzyczne (wymienić można choćby igrające z widzialnością The Wilhelm Scream Jamesa Blake'a czy wręcz abjectowy w swoim podejściu do śmierci Yonkers Tylera, The Creatora). Podczas gdy Lady Gaga doprowadziła obowiązującą w mainstreamie formułę teledysku to skrajnego autopastiszu, twórcy tacy jak Salem czy Stay+ poszukują nowego języka, pozwalającego pchnąć sztukę wideoklipu w nowym kierunku. Być może stoimy u progu teledyskowej rewolucji, jednak jeszcze zbyt wcześnie, by ferować wyroki.
Paweł Świerczek
Paweł Świerczek (ur. 1988) - student kulturoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim, stypendysta Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, redaktor naczelny (wraz z Adamem Andryskiem) Ogólnopolskiego Półrocznika Kół Naukowych "Kwadratura koła". Publikował m.in w magazynach "artPapier", "EKRANy", "Nowe Zagłębie", "Reflektor". Interesuje się kinematografią orientalną, teatrem a także zagadnieniami związanymi z tożsamością ponowoczesną i nowymi mediami. Fascynują go wszelkie przejawy kultu filmowego i innych zachowań kinofilskich.