Znana z Opowieści podręcznej, Euforii i Białego Lotosu Sydney Sweeney podbija kino. W opartym na faktach Reality ponownie udowadnia, że ma ogromny talent, tym razem wcielając się w postać (pozornie) zwyczajnej dziewczyny, która została wplątana w aferę wycieku tajnych dokumentów rządowych.
„Reality jest lekceważona, bo nosi dżinsowe szorty, ma różowy notesik i narzutę na łóżko z pokemonami. Dla świata to znak, że można ją traktować jako głupią, dla mnie sygnał, że ma poczucie humoru” – mówi Sweeney o swojej bohaterce. Najbliższy seans Realityjuż jutro (poniedziałek) o 22:15. Z aktorką rozmawia Anna Tatarska – dla Vogue Polska.
Ja po prostu żyję swoim życiem. Wspaniale jest wejść z kolejnym projektem w obieg festiwalowy. Uznanie programerów tak ważnego wydarzenia to wielkie wyróżnienie dla Reality. Trudno w to wszystko uwierzyć. Dawkuję sobie te emocje i powoli przyzwyczajam się do nowej sytuacji.
Jestem z siebie dumna, bo aktywnie zabiegam o ciekawe role, zamiast spocząć na laurach. Nie chcę dać się zaszufladkować. O rolę Reality starałam się z dużym zaangażowaniem – brałam udział w castingu online i nagrałam self-tape. Reality mnie zaintrygowała, bo jest niejednoznaczna. Uwielbiam grać wymagające role.
Nie jestem fanką długich prób. Oczywiście nie znaczy to, że wchodzę na plan nieprzygotowana, ale lubię poczuć to, co czuje moja bohaterka. Nie chcę, by etap pracy koncepcyjnej przesłonił mi autentyczne emocje. To, że nie znałam historii Reality przed przyjęciem roli, bardzo mi pomogło. Nie widziałam w jej historii nagłówka z gazety. Nigdy wcześniej nie grałam postaci opartej na rzeczywistym pierwowzorze. Chciałam mieć pewność, że zrobię to dobrze. Kiedy zaczęłyśmy rozmawiać na Zoomie, szybko okazało się, że łączy nas nić porozumienia.
Nie. Może dlatego, że pokazujemy prawdę. Cały scenariusz oparty jest na transkrypcji z akt FBI. Każde słowo, które pada na ekranie z moich ust, Reality rzeczywiście wypowiedziała.
To bardzo skomplikowana sytuacja, do której można podejść z dwóch stron. Oczywiście Reality złamała prawo, a prawa i zasady są nam potrzebne. Ale z drugiej strony jestem głęboko przekonana, że demokracja potrzebuje sygnalistów, ludzi, którzy wychodzą przed szereg. Jako aktorce spodobało mi się, że ta pełna sprzeczności historia obala stereotypy. Kiedy słyszymy „sygnalista”, nie myślimy o dziewczynie w bluzie z Pikachu, nauczycielce jogi. A jednocześnie Reality miała w domu kolekcję broni palnej i automatycznej. Joginka z gnatem? Te dwa światy w Stanach nie są zwykle łączone. I to było dla mnie najciekawsze.
Cały tekst dostępny jest na łamach Vogue Polska