Kiedy potrzebujemy polecajek krótkich, zwięzłych, ale pełnych humoru i miłości do kina –instynktownie dzwonimy do Piotra Czerkawskiego. Selekcjoner Shortlisty przygotował dla Was swoją „złotą dziesiątkę”, korzystając jednak z kreatywnej księgowości, ponieważ na pierwszym miejscu zmieścił 21 krótkometrażowych perełek, a jakże, z Shortlisty. W menu znajdziecie także m.in. historię, którą mógłby nakręcić Gaspar Noé, gdyby postanowił zostać buddyjskim mnichem, opowieść o wspaniałej stypie oraz odę do codzienności z toaletą w tle.
Zapraszamy do lektury (to będzie prawdziwa przyjemność!), a następnie do zakupu biletów na filmy polecane przez Piotra.
Na część stacjonarną 23. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego mBank Nowe Horyzonty zapraszamy od 20 do 30 lipca, zaś do 6 sierpnia festiwal możecie także zaprosić do swoich domów – za sprawą edycji online.
Do 19 lipca, do godz. 12:00, zakup biletów jest możliwy tylko poprzez stronę nowehoryzonty.pl, stacjonarne kasy festiwalowe zostaną otwarte 19 lipca w Kinie Nowe Horyzonty (będą w tym dniu czynne w godzinach 12:00-20:00; od 20 do 30 lipca w godzinach od 9:00 do rozpoczęcia ostatniego seansu), a 21 lipca w Dolnośląskim Centrum Filmowym (kasy czynne od godz. 9:00 do rozpoczęcia ostatniego seansu).
Przeczytaj przewodnik po zakupie biletów
1. Shortlista – zestawy 1,2,3,4
Tegoroczna Shortlista to rozpisana na 21 etapów, na przemian kojąca i wytrącająca z równowagi podróż, której celem ma być ucieczka od bezradności. Naszymi przewodnikami będą między innymi sobowtór Lecha Wałęsy, zwyciężczyni polsko-czeskiego konkursu na sałatkę ziemniaczaną i poeta, który sam siebie porównuje do autora Macareny. Jesteście gotowi?
2. Opadające liście, reż. Aki Kaurismäki
Niektórzy zarzucają Akiemu Kaurismäkiemu oderwanie od rzeczywistości, ale mogę przysiąc, że scenę, w której dwóch widzów wychodzi z filmu o zombie i porównuje go do Dziennika wiejskiego proboszcza, widziałem pod Kinem Nowe Horyzonty już tysiąc razy.
3. Samsara, reż. Lois Patiño
Właśnie taki film nakręciłby Gaspar Noé, gdyby rzucił wszystko i został buddyjskim mnichem.
4. Vera, reż. Tizza Covi, Rainer Frimmel
Sophia Loren? Claudia Cardinale? Monica Bellucci? Nie wiem, o kim mówicie. Liczy się tylko Vera Gemma, której outfit, będący wypadkową wpływów Clinta Eastwooda i żeńskiej wersji Richiego Bravo z Rimini, może zainspirować niejedną stylizację na tegorocznych bankietach.
5. Tótem, reż. Lila Avilés
Oparty na mistrzowsko wygranych paradoksach, głośny, czasem roześmiany, chwilami dziwnie kojący film o godzeniu się ze śmiercią i o tym, że każda stypa ma w sobie coś z karnawału. Nieprzyznanie Tótemowi nagrody na Berlinale było najgorszą decyzją w karierze Kristen Stewart od czasu przyjęcia roli w Zmierzchu.
6. Czerwone niebo, reż. Christian Petzold
Wszystkich obrońców skompromitowanego już do cna mitu artysty-demiurga wysłałbym nad Bałtyk na obóz reedukacyjny pod kierownictwem Christiana Petzolda. Gwarantuję, że wrócą odmienieni.
7. Powoli, reż. Marija Kavtaradze
Wbrew tytułowi, film Litwinki Mariji Kavtaradze ma więcej wspólnego z wrażliwością Richarda Linklatera niż Šarūnaasa Bartasa. Reżyserka umiejętnie flirtuje z gatunkowymi kliszami, by ostatecznie porzucić je i skonstruować historię miłosną na własnych warunkach.
8. Perfect Days, reż. Wim Wenders
Kundera pisał, że kicz jest absolutną negacją gów**. Sterylny film o czyścicielu toalet teoretycznie spełnia tę definicję z nawiązką, ale w rzeczywistości zdecydowanie poza nią wykracza. Wendersowska oda do codzienności nie wybrzmiewa fałszywie, bo zamiast podróbki haiku przypomina rockową balladę, w której prostota staje się ratunkiem dla kogoś, kto niedawno dotknął otchłani.
9. Omen, reż. Baloji
Festiwal towarzyskich niezręczności, światopoglądowych starć i niedających się pogodzić sprzeczności charakterologicznych. Powiecie, że brzmi to jak opis coniedzielnej wizyty u teściów, a ja przyznam Wam rację. W Omenie wszystko to zostaje jednak podniesione do sześcianu, wzbogacone o pierwiastek magiczny i unurzane w kontrolowanym, formalnym szaleństwie.
10. Twarz meduzy, reż. Melisa Liebenthal
Każdy szanujący się senior po trzydziestce śnił kiedyś koszmar, w którym patrzy w lustro i nie jest w stanie rozpoznać własnej twarzy. Melisa Liebenthal ma dla nas złą wiadomość: to nie sen, to rzeczywistość. Na szczęście przekonuje też, że istnieje druga strona medalu, a to, co w pierwszej chwili prowokuje wyłącznie udrękę, nieoczekiwanie może okazać się wyzwalające.