Filmy, które dopiero co wypłynęły na powierzchnię festiwalowego świata, ale już zdążyły wyróżnić się swoją oryginalnością i zdobyć ciekawość widzek i widzów: takie tytuły od lat prezentujemy w sekcji Odkrycia. W tym roku idziemy krok dalej: część Odkryć ewoluuje w zupełnie nową sekcję – Fale.
Znajdą się w niej filmy twórców i twórczyń będących już na fali wznoszącej – mających za sobą brawurowe debiuty, ale niezmiennie wyznaczających kierunek i dyktujących rytm współczesnego kina. W programie sekcji zobaczymy m.in.: Kalak Isabelli Eklöf, Razem z przypadku (Housekeeping for Beginners) Gorana Stolevskiego oraz Wszystko będzie dobrze (All Shall Be Well) Raya Yeunga.
Fale to miejsce dla wyrazistych osobowości i mocnych głosów nagradzanych i docenianych na światowych festiwalach. Wśród nich jest wielu reżyserów i reżyserek doskonale znanych nowohoryzontowej publiczności, bo towarzyszymy im od początku kariery. W tej sekcji znajdziecie tytuły rozgrzewające emocje i podnoszące temperaturę filmowych dyskusji – w końcu dzisiejsze nowe fale tworzą jutrzejszy kanon. W programie sekcji zobaczymy m.in.:
Słowo „Kalak” ma kilka znaczeń – to „prawdziwy”, ale też „brudny” Grenlandczyk. Przybywający na wyspę z Kopenhagi Jan (magnetyczny Emil Johnsen) chce stać się tym pierwszym. Czy jednak, romansując z lokalnymi kobietami, nie krzywdzi zarówno ich, jak i własnej rodziny? Czy nie staje się raczej tym drugim? Najnowszy film Isabelli Eklöf (Holiday, laureat 18. NH) bada różnice między statusem gościa a członka społeczności, napięcie między byciem kolonizatorem a białym zbawcą. Jest też głębokim i bolesnym studium poranionego człowieka, jego trudnej drogi do uporania się z przeszłością oraz odkupienia win ojców. Kalak powstał na podstawie autobiograficznej powieści Kima Leine, będącego też współscenarzystą filmu, którego efektowne zdjęcia zrealizował nagrodzony na festiwalu w San Sebastián Nadim Carlsen, wcześniej pracujący m.in. przy Granicy i Holy Spider Aliego Abbasiego (opis: Adam Kruk).
Niemal każdy z elementów filmu Gorana Stolevskiego mógłby stanowić punkt wyjścia do oddzielnej opowieści: o patchworkowej rodzinie, o wyzwaniach stojących przed osobami LGBTQ+, o napięciach etnicznych, o rasizmie, wreszcie o przeżywaniu żałoby i budowaniu na jej fundamencie nowego życia czy uniwersalnej prawdy o rodzinie, zarówno tej w której się rodzimy, jak i tej, którą sami odnajdujemy. W Razem z przypadku Stolevski splata wszystkie te wątki w kipiący energią, daleki od stereotypów komediodramat. Dita (Anamaria Marinca, pamiętna dzięki wybitnej roli w 4 miesiącach, 3 tygodniach i 2 dniach) mieszka ze swoją partnerką Suadą (Alina Șerban) i jej dwiema córkami w domu, który bardziej przypomina komunę niż zwyczajną rodzinę. Jego przestrzeń dzielą z kobietami Toni i jego kolejni kochankowie, a także dwie młode lesbijki, szukające schronienia. Pozorna beztroska znika, gdy Suada umiera, a Dita – pragmatyczna, niezależna i przede wszystkim nigdy nie marząca o dzieciach – musi zaopiekować się jej córkami. Rzuca wyzwanie obyczajom, żeby uratować swoją niecodzienną rodzinę (opis: Jakub Demiańczuk).
Tegoroczny zwycięzca Teddy Award – nagrody dla filmów o tematyce LGBTQ+ od 1987 r. przyznawanej na festiwalu w Berlinie. Pat i Angie są po sześćdziesiątce, połowę życia spędziły razem, mieszkając w ciasnym (jak to w Hongkongu), ale przytulnym i przepełnionym miłością mieszkanku. Otaczają je wspierające przyjaciółki, a święta spędzają z rodziną Pat, nazywającą Angie „drugą babcią”. Czy jednak, gdyby jednej z nich zabrakło, dalej pozostaną rodziną? A może górę weźmie, podsycana kwestiami spadkowymi, chciwość? To pytania, nad którymi zastanawia się wiele (nie tylko) queerowych osób, a Wszystko będzie dobrze nie daje na nie łatwych odpowiedzi. Reżyser Ray Yeung, podobnie jak w poprzednim filmie Suk Suk (dostępny na NH VOD), znów czule portretuje miłość seniorów, wskazując jednocześnie na zagrożenia, które mogą na nią czyhać. Stąd Wszystko będzie dobrze przypomnieć może My dwie Filippo Meneghettiego, jednak ma też w sobie coś z najlepszych filmów tajwańskiej nowej fali: urok i ciepło, ale i ukryte pod nimi krytyczne ostrze w diagnozowaniu społeczeństwa kierującego się twardymi zasadami kapitalizmu (opis: Adam Kruk).
Autor nominowanej do Oskara Lunany powraca błyskotliwą komedią Mnich i karabin. Przenosimy się do 2006 roku i pierwszych demokratycznych wyborów w historii Bhutanu tuż po abdykacji króla. Do kraju powoli wkracza „nowoczesność”, której symbolem jest sam James Bond. W niewielkiej wiosce urzędnicy organizują próbne wybory, zaś lokalny mnich przygotowuje tajemniczy rytuał, do którego potrzebny mu jest… karabin. Na tę broń ma również chrapkę amerykański kolekcjoner. Pawo Choyning Dorji z ciepłem i humorem przygląda się lokalnej społeczności, dla której nadciągająca demokracja to zaburzenie odwiecznego porządku (opis: Marcin Pieńkowski).
Uhonorowany nagrodą FIPRESCI, jeden z największych przebojów tegorocznego Berlinale. Historia Mahin, charyzmatycznej wdowy po siedemdziesiątce, która – zmęczona życiową stagnacją – postanawia ruszyć w miasto. W trakcie eskapady kobieta poznaje swojego rówieśnika Faramarza, w którym szybko dostrzega idealnego kompana do rozmowy, a może i czegoś więcej. W końcu Mahin postanawia złamać obyczajowe tabu i zaprosić obcego mężczyznę do domu, wywołując w ten sposób lawinę zaskakujących konsekwencji (opis: Piotr Czerkawski).
Moje ulubione ciasto to kolejny film duetu Moghaddam-Sanaeeha, tym razem jednak nie piętnujący wprost autorytarnej polityki Iranu (jak choćby w Balladzie o białej krowie). Mimo że wydźwięk samej historii jest optymistyczny i skupia się na radosnych aspektach życia, to twórców spotkały represje ze strony irańskich władz za „naruszenie” kodeksu obyczajowego: główna bohaterka pojawia się na ekranie bez hidżabu (to pierwsza taka sytuacja w irańskim kinie od 1979 roku) oraz nawiązuje nieformalną, pozamałżeńską relację z innym mężczyzną. Moghaddam i Sanaeeha zadedykowali Moje ulubione ciasto wszystkim osobom uczestniczącym w protestach kobiet w Iranie.
Najnowszy film Shô Miyakego, autora Keiko (22. NH), adaptacja powieści Maiko Seo. Misa cierpi na intensywny PMS, Takatoshi ma zespół lęku napadowego. Oboje żyją w Tokio, stale zmieniającym się centrum stresu i presji. Mimo tego muszą codziennie wstać z łóżka, iść do pracy i spełnić oczekiwania współpracowników starszego pokolenia, którzy nie traktują ich poważnie. Paradoksalnie, ich schorzenia stają się spoiwem nieoczywistej relacji, wypełnionej bezinteresownym współczuciem i dobrocią, gdzie długie nieprzespane noce można zamienić na znośne dni (opis: Piotr Szczyszyk).