Getting out of control
Finally I can't take no more (..)
You better learn how to treat us right
Cause once a good girl goes bad, we done forever
Good Girl Gone Bad, Rihanna
Radykalnie niepoprawne, odważne i wściekle zdolne - uwaga, nadchodzą gniewne kobiety kina! Ich filmów nie da się zignorować. Jeżeli przyszłość faktycznie jest kobietą, to miejcie się na baczności, bo ta kobieta ma już dość patriarchalnej opresji, podwójnych standardów, społecznej tresury i hipokryzji, fałszywych opcji. Tegoroczne Trzecie Oko prezentuje filmy o kobietach, które zeszły na manowce społecznych oczekiwań, lecz wcale nie zamierzają z nich wracać. Wredne suki, puszczalskie dziwki, wyrodne matki, nawiedzone histeryczki - nazywajcie je, jak chcecie, arsenał epitetów określających kobiety wychodzące poza normę jest bogaty - ale im jest wszystko jedno, co o nich myślicie. Good Girls Gone Bad - to kino feministyczne w wersji bojowej.
Nie wstydzę się złościć. Brzmi to punkowo, ale mocno w to wierzę, że żeby być twórczym, trzeba pozostać gniewnym. A kobiety mają wiele powodów do gniewu - tłumaczyła Julia Ducournau, reżyserka Raw - feministycznego body-horroru o wegetariance, która przechodzi na kanibalizm po tym, jak na otrzęsinach zmuszona została do zjedzenia surowej wątróbki. Kiedy na premierę filmu dwa razy wzywano karetkę, Ducournau skwitowała: Ludzie mdleją jak zobaczą flaki i krew, dla mnie o wiele bardziej drastyczna jest depilacja bikini woskiem. Raw, co można przetłumaczyć jako "surowo", jak i "grubo" - jest filmem z gatunku gore, ale przede wszystkim opowieścią o trwaniu poza normą, o hormonalnej burzy i seksualności młodych kobiet, dorastających w świecie, gdzie miarą atrakcyjności jest utrata wagi, a jedzenie stało się zbrodnią.
Kobiecy gniew to potężna siła destabilizująca ciepłe domy i spokojne społeczności, to rozsadnik społecznego ładu. Lepiej mieszkać w pustyni, niż z żoną kłótliwą - poucza biblijna Księga Przysłów. I choć od czasu patriarchów minęły tysiąclecia, to jedną z zalet dobrej żony jest umiejętność powstrzymania się od komentarzy i zgrabne tłumienie frustracji. W 1976 roku artystka Martha Rosler w wideo Kuchenna semiotyka recytowała alfabet gospodyni domowej, na każdą literę prezentując narzędzie swojej opresji - "f-fartuch', "t-tarka", "u-ubijaczka". Przy "z" Rosler chwyta nóż i niczym Zorro kuchennej rewolucji zamaszyście tnie powietrze, by po chwili znowu stać się potulną panią domu. Od kilkunastu lat rolę perfekcyjnej pani domu gra bohaterka Suki. Aż pewnego dnia introwertyczka o samobójczych skłonnościach przechodzi iście kafkowską przemianę: z uczynnej żony i matki zmieniając się w ujadającą histerycznie sukę. Nie metaforycznie, lecz dosłownie. W psychotycznym szale, nago i z obłędem w oku, zachowuje się jak wściekły pies. Suka, mroczna komedia domowa Marianny Palki, była hitem tegorocznego festiwalu Sundance.
Podszyta gniewem druga fala feminizmu wydała Marthe Rosler, ale też Valerie Solanas. Martha Rosler miała nóż, a Valerie Solanas pistolet. Żadna nie była piękna, kiedy się złościła. Zanim Solanas wykorzystała swój pistolet, by zastrzelić Andy'ego Warhola, opublikowała S.C.U.M (skrót od Society of Cutting Men Up), anarcho-feministyczny manifest proponujący usunięcie pierwiastka męskiego z powierzchni Ziemi. S.C.U.M, choć satyryczny w tonie, dotyka centralnego archetypu feministycznych utopii - świata bez mężczyzn. Piękny, czysty świat, który zamieszkują wyłącznie matki i dzieci, konstruuje Lucile Hadzihalilovic w długo oczekiwanej Ewolucji. Matriarchalna utopia przemienia się w dystopię, a w miarę rozwoju filmu pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi: dlaczego wszystkie kobiety noszą uniformy pielęgniarek, jakim zabiegom poddawane są dzieci, co dzieje się w nocy i wreszcie gdzie podziali się wszyscy mężczyźni. Cronenbergowska w nastroju Ewolucja wymyka się łatwym klasyfikacjom, lecz wystarczy wykonać proste ćwiczenie mentalne i wyobrazić sobie alternatywną ścieżkę ewolucyjną dla gatunku ludzkiego, a wnioski zaczynają być rewolucyjne.
Równie rewolucyjny, lecz zupełnie odmienny w nastroju, jest najnowszy film Bruce'a La Bruce'a, ojca queercore'u, od lat walczącego z patriarchalną heteronormą. Jego Misandrystki łączą marksistowską retorykę z pornografią, ironiczny humor z najlepszymi tradycjami kina klasy B, opowiadając o feministycznej rewolucji szykowanej w szkole z internatem dla trudnych dziewcząt. Instytucja, położona "somewhere in Ger(wo)many", jest w rzeczywistości tajną komórką "Female Liberation Army" - terrorystycznej armii wyzwolenia kobiet i twierdzą lesbijskiego separatyzmu. Choć film La Bruce'a jest ironiczny, a momentami wręcz śmieszny, to jego polityczna wymowa trafia w punkt.
Good Girls Gone Bad to kino feminizmu czwartej fali: wyzwolone, emocjonalne, ekshibicjonistyczne, nie bojące się wstydliwych momentów, uczuciowych telepek i fizycznych dołów. Bez skrępowania sięgające po seks i pornografię, by uczynić z nich swój oręż. Ale przede wszystkim odważne, powstałe z dziewczyńskiego buntu, który zrodził wcześniej Guerilla Girls, Riot Grrls, Pussy Riot czy Marsz Szmat. To kino głośno wyrażonej niezgody na patriarchalny porządek.
Ewa Szabłowska, kuratorka sekcji