Wyobraźcie sobie amerykańskiego kuzyna Adasia Miauczyńskiego, który zamiast kląć na czym świat stoi i wikłać się w jałowe spory z sąsiadami, czyni ze swojej frustracji paliwo ideologiczne i staje się antysystemowym bojownikiem.
Mniej więcej kimś takim jest Jerry Kane (Nick Offerman) – domorosły filozof i charyzmatyczny członek ruchu sovereign citizen, który z kaznodziejskim zapałem objeżdża okolicę, przekonując słuchaczy, że państwo to nic innego jak opresyjna korporacja zasługująca wyłącznie na pogardę i nieposłuszeństwo. Choć Jerry zyskuje posłuch u całkiem sporej grupy ludzi, największy wpływ wywiera na swego nastoletniego syna, Joego. Gdy ojciec popada w coraz poważniejszy konflikt z prawem, chłopiec musi stanąć przed wyborem: wykorzystać szansę i wreszcie się zbuntować czy wesprzeć ojca w jego donkiszotowskiej krucjacie? Dylemat bohatera – nawet jeśli inspirowany autentyczną, głośną w Stanach historią – służy debiutującemu w pełnym metrażu Christianowi Swegalowi za pretekst do uniwersalnej refleksji o ambiwalentnym stosunku do autorytetów i dezorientacji współczesnego mężczyzny. Przy okazji reżyser daje także popis rzemieślniczej zręczności, zgrabnie łącząc dramat obyczajowy z elementami thrillera, filmu sensacyjnego, a nawet współczesnego westernu.