Jest coś magnetycznego w tym, jak Ace snuje się ulicami Nowego Jorku w dniu, w którym w końcu zakończył swoją odsiadkę w więzieniu.
Choć dziewczyna go zostawiła, pieniądze wyparowały, a dawni znajomi nie garną się do pomocy, mężczyzna od pierwszych chwil stara się zestroić z rozedrganym rytmem miasta, instynktownie nadgonić jego przemiany i ponownie zrosnąć z lokalnością. Jak na razie w porządku, pełnometrażowy debiut wszechstronnego artysty wizualnego $ECK-a, śledzi tę drogę z bliska, z kamerą ciasno przyklejoną do sylwetek i twarzy, składających się na żywą tkankę współczesnej metropolii. Kosztujący raptem 500 dolarów projekt przemienia swoje ograniczenia w trueschoolową wartość, a skłonność do improwizacji, montażowe trzaski i dźwiękowe przestery przypominają o witalności nowojorskiej kultury ulicznej. Film $ECK-a jest w tym sensie raz jak rapowa składanka na kaseciaku, raz – gadatliwe kino mumblecore, a jeszcze innym razem przypomina wielkomiejskie zawieruchy braci Safdie (The Smashing Machine Benny’ego Safdie również pokazujemy w tegorocznej edycji AFF). Te niezliczone inspiracje młody reżyser miksuje ze sobą w krótkie, ale intensywne zaproszenie do świata, który ogląda wyczulonym na autentyzm okiem lokalsa.