Zapomnijcie o pozornie romantycznych, a w rzeczywistości podszytych protekcjonalizmem wizjach rodem z powieści Karen Blixen. W swym brawurowym, niewolnym od elementów autobiograficznych debiucie Claire Denis nie unika trudnych tematów i żegna się z Afryką na własnych zasadach.
W Czekoladzie reżyserka opowiada historię France, córki francuskiego urzędnika kolonialnego, która po latach wraca do kraju swojego dzieciństwa – Kamerunu. W trakcie długiej podróży dziewczyna pozwala dojść do głosu pozornie idyllicznym wspomnieniom, które z biegiem czasu ujawniają znacznie bardziej dwuznaczną naturę. W migawkach sprzed lat wyraźnie widać ślady – potęgowanych przez lata rasizmu i wyzysku – napięć między tubylcami a europejskimi kolonistami. Abstrakcyjne problemy polityczne zyskują konkretny wymiar zwłaszcza w kontaktach pomiędzy matką France, Aimée, a jej służącym Protée. Denis portretuję tę pełną niedopowiedzeń relację z mieszanką subtelności i okrucieństwa, która szybko stanie się znakiem firmowym całej jej twórczości.
Piotr Czerkawski