Félicie, jak przystało na bohaterkę Érica Rohmera, nie daje się łatwo zaszufladkować. Niewykształcona, popełniająca lapsus za lapsusem fryzjerka potrafi zawstydzić przenikliwością swych dużo bardziej oczytanych przyjaciół. Choć wydaje się krucha i przytłoczona codziennością, ma w sobie również wewnętrzną siłę, która pozwala wierzyć, że jej los wkrótce się odmieni.
Nic dziwnego, że balansująca między dwiema skrajnościami dziewczyna zmaga się z uczuciowymi rozterkami i nie potrafi dokonać wyboru między pragmatycznym Maxencem, a przeintelektualizowanym Loikiem. Na tym i tak już skomplikowanym układzie swoje piętno odciska zresztą ktoś jeszcze. To poznany pięć lat wcześniej Charles, który po płomiennym wakacyjnym romansie, na skutek absurdalnego zbiegu okoliczności, stracił kontakt z Félicie. Wbrew zdrowemu rozsądkowi i regułom prawdopodobieństwa, dziewczyna – samotnie wychowująca ich wspólną córkę – wierzy, że mężczyzna jeszcze kiedyś pojawi się w jej życiu. Rohmer badawczo przygląda się bohaterce, nie chcą rozstrzygać, czy jej postawa stanowi wyraz odwagi czy desperacji. W jednym ze swych najbardziej niezwykłych filmów zadaje również pytanie, czy w szarym, grudniowym Paryżu, gdzieś pośród przedświątecznej krzątaniny, niespostrzeżenie może zdarzyć się cud?
Piotr Czerkawski