Większość z nas nigdy nie chciałaby pewnie spotkać Mony Bergeron. Nic dziwnego – bezdomna żebraczka będąca na bakier z higieną i dobrymi manierami, swoim istnieniem wydaje się zaprzeczać wszystkim wartościom, które stoją u podstaw naszej cywilizacji.
W Bez dachu i praw, pomysłowym, przebranym za paradokument horrorze, Agnes Varda zbiera się jednak na odwagę, przełamuje instynktowny wstręt i postanawia zbliżyć się do Mony.
Pod wpływem tego doświadczenia reżyserka odkrywa, że na miano potwora zasługuje nie tyle protagonistka, co ludzie, z którymi zetknęła się na swojej drodze, gdy włóczyła się po południowej Francji. W toku swoistego, prowadzonego przez Vardę śledztwa wychodzi na jaw, że niektórzy bohaterowie traktowali Monę z pogardą, inni z protekcjonalną wyższością, a jeszcze inni z zazdrością wobec przepełniającego tę dziwną dziewczynę poczucia wewnętrznej wolności. Reżyserka nie ma wątpliwości, że wszystkich tych „porządnych obywateli” – reprezentujących różne pokolenia i klasy społeczne - łączy jedno: absolutna pogarda wobec inności. Nagrodzone Złotym Lwem Bez dachu i praw wyrasta ze sprzeciwu wobec takiej postawy, przekonując, że nawet najbardziej odpychający outsiderzy zasługują na szacunek bardziej niż najmilsi konformiści.
Piotr Czerkawski