Oglądając indonezyjską Nanę, nie sposób nie pomyśleć o Scenie zbrodni z 2012 roku. Film Kamili Andini (Widzialne i niewidzialne, 18. NH), podobnie jak wstrząsający dokument Joshuy Oppenheimera, opisuje traumatyczne wydarzenia z indonezyjskiej historii najnowszej, ale sięga w przeszłość nieco dalej.
Podczas gdy Scena zbrodni skupiała się na perspektywie zaślepionych propagandą sprawców ludobójstwa z lat 60., Nana oddaje głos ocalonym z krwawej wojny o niepodległość Indonezji, która miała miejsce kilkanaście lat wcześniej.
Tytułowa bohaterka to elegancka, atrakcyjna kobieta, która sprawia wrażenie, jakby zdążyła zapomnieć o traumatycznych okolicznościach, jakie doprowadziły do śmierci jej ojca i syna. Prowadząca dostatnie, lecz puste życie Nana coraz częściej bywa jednak nawiedzana przez wspomnienia z mrocznych lat 60. XX wieku. Choć bohaterka nie może liczyć na zrozumienie otoczenia i pogrąża się przez to w melancholii, nieoczekiwane spotkanie przynosi jej szansę wyrwania się z marazmu.
Nagrodzony na Berlinale film Andini imponuje subtelnością, z jaką zagłębia się w meandry kruchej psychiki. Podporządkowana temu celowi, wysmakowana warstwa formalna nie bez powodu wzbudziła wśród krytyków skojarzenia z późnymi dziełami Wonga Kar Waia.