Tam, gdzie rosną poziomki to studium przemijania zrealizowane przez zaledwie 37-letniego Bergmana i kolejne osobiste dzieło w filmografii reżysera. Ulepiłem postać, która z wyglądu przypominała mojego ojca, ale którą na wskroś byłem ja. Ja sam (...), wyobcowany, zamknięty w sobie, odgradzający się od innych, zadufany, nie tylko dość nieszczęśliwy, ale naprawdę nieszczęśliwy. Pełen sukcesów. I uzdolniony. I solidny. I zdyscyplinowany.
Na swoje alter ego Bergman wybrał 80-letniego profesora Borga, który jedzie z synową ze Sztokholmu do Lund na obchody własnego jubileuszu naukowego. Podróż staje się dla niego wędrówką przez obszary pamięci, refleksją nad życiem i stosunkami z ludźmi. Bohater przywołuje we wspomnieniach swoją pierwszą niespełnioną miłość, nieudane małżeństwo, trudne ojcostwo. Bliskość śmierci sprawia, że Borg uświadamia sobie, iż apodyktycznością, chłodem i obojętnością odgrodził się murem od innych, skazał się na rozpaczliwą samotność. Teraz będzie starał się powoli ów mur burzyć (co jest jedynie subtelnie zasygnalizowane, ale i tak stanowi wyjątkowy w twórczości reżysera promyk optymizmu).
W Tam, gdzie rosną poziomki Bergman podjął się gry z konwencjami kina. Sekwencje snów stylizowane są na różne nurty kina niemego (od ekspresjonizmu, poprzez surrealizm, aż do wodewilowego impresjonizmu). Autor zaprosił również do współpracy legendarnego reżysera, mentora i twórcę słynnej szkoły szwedzkiej, Victora Sjöströma, który wcielił się w postać profesora Borga i jak mówi sam Bergman zawładnął (...) tekstem - przerobił go na swoją modłę, włożył weń własne doświadczenia: udrękę, mizantropię, wyobcowanie, brutalność, smutek, strach, samotność, chłód, ciepło, szorstkość i chandrę.