Zombie SS

Zombie SS powstało na fali dobrze przyjętych norweskich filmów grozy, takich jak Polowanie czy Hotel zła, i okazało się jednym ze sztandarowych produktów eksportowych tamtejszego kina gatunkowego. Choć na pozór pomysł na horror o nieumarłych nazistach masakrujących grupkę młodych ludzi, zamkniętych w drewnianej chatce na odludziu, zakrawa na ponury żart znudzonego młokosa, Tommy Wirkola stawia na swoim. Zombie SS okazuje się być bowiem zuchwałym hołdem złożonym horrorom pamiętanym przez reżysera jeszcze z czasów nastoletnich, ze szczególnym uwzględnieniem Martwego zła Sama Raimiego. Schematy fabularne wywiedzione z amerykańskich slasherów i zombie-filmów przemieszane zostały z w pełni świadomą, ale serdeczną kpiną z ukochanych konwencji. Mimo to reżyser stosunkowo rzadko pozwala sobie na wyjście poza gatunkowe ramy horroru i nie popada w przesadną śmieszność, krew leje się na ekranie strumieniami, a obowiązkowe elementy filmu grozy zostają zachowane. I choć Zombi SS pomyślano zapewne jako ucztę dla miłośników kina splatter, obraz ten rozbawi (i zniesmaczy!) także przypadkowego widza. Wystarczy tylko mocny żołądek.