„Jeden z najwspanialszych portretów dzieciństwa, jakie kiedykolwiek zaistniały na ekranie, tuż obok 400 batów czy The Florida Project” (Piotr Dobry, „Kino”). „Mnóstwo w tym filmie poezji, czułego humoru, gładzenia po włosach i wnikliwej obserwacji” (Dominika Janik, ładnebebe.pl). „To przede wszystkim historia tyciej, dziecięcej przyjaźni. Głównie w domowej ciszy przecinanej dźwiękiem dziecięcych butów z dwóch pokoleń” (Jakub Dębski).
Te wszystkie komplementy skierowane są w stronę Céline Sciammy i jej małego-wielkiego filmu, Małej mamy, którą można już zobaczyć w polskich kinach. Bilety na poszczególne seanse są dostępne w sprzedaży.
Czy potrafilibyśmy zaprzyjaźnić się ze swoim rodzicem, gdyby nasze wspólne drogi przecięły się w czasie, kiedy oboje byliśmy dziećmi?
Taka sytuacja przytrafia się ośmioletniej Nelly, która spotyka rówieśniczkę łudząco podobną do swojej matki. To niecodzienne wydarzenie staje się punktem wyjścia do opowieści o przyjaźni, potrafiącej przekroczyć pokoleniowe bariery i zarazem błyskotliwego studium potęgi dziecięcej wyobraźni. Céline Sciamma, autorka nagrodzonego w Cannes Portretu kobiety w ogniu, w swoim najnowszym filmie porusza motyw przepracowywania żałoby (bohaterów poznajemy w momencie odejścia nestorki rodziny), jednak na pierwszy plan wydobywa niezwykłą czułość rodzinnych relacji i celebruje ciekawość świata, którą zaraża nas młodziutka Nelly.
Mała mama to historia z ducha baśniowa, pełna dyskretnego ciepła, i zarazem list miłosny do tego momentu w naszym życiu, kiedy rzeczywistość poznawaliśmy przede wszystkim sercem. Choć wydarzenia rozgrywają się we Francji, wiele i wielu z nas odnajdzie tu odbicie swoich wspomnień z czasów dzieciństwa: ulubione zabawy, gry, zapachy i smaki.