English

Polscy krytycy o "Bliskości" Kantemira Bałagowa

9/03/18
Bliskość, reż. Kantemir Bałagow

Od 9 marca w polskich kinach (dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty)

"Zamiast przesiąkniętego symboliką slow cinema [Bałagow, uczeń Sokurowa] proponuje pełnokrwiste kino obyczajowe, które powinno przypaść do gustu wszystkim miłośnikom "cyklu neapolitańskiego" Eleny Ferrante. Podobnie jak włoska pisarka, rosyjski filmowiec ze szczegółami opisuje trudną drogę do kobiecego wyzwolenia. W centrum reżyserskiego zainteresowania znajduje się Ila grana przez magnetyczną Darię Żowner. Dziewczyna ma w sobie szorstki wdzięk i charyzmę dorównującą Jennifer Lawrence z czasów "Do szpiku kości". (...) Pochodzący z autonomicznej republiki Kabardo-Bałkarii Bałagow pokazuje swój region bez taryfy ulgowej." (Piotr Czerkawski, filmweb.pl)

"Imponujący debiut 27-letniego reżysera z północnego Kaukazu stał się sensacją wielu festiwali, także Cannes, gdzie otrzymał nagrodę FIPRESCI w sekcji Un Certain Regard. „Bliskość” pokazuje Rosję, jakiej nie znamy. Z perspektywy biednej nielicznej społeczności żydowskiej, żyjącej w otoczeniu wyznawców islamu w Kabardo-Bałkarii, autonomicznej republice graniczącej m.in. z Gruzją i Osetią Północną. Pod koniec lat 90. XX w. – w czasie gdy dochodziło w tamtym regionie do wojen i ogromnych napięć na tle etnicznym. W „egzotycznej” scenerii szekspirowski dramat przypominający „Romea i Julię” przeżywa rodzina dwudziestokilkuletniej Żydówki zakochanej w Kabardyjczyku, oszałamiająco zagranej przez Darię Żownar. Rodzice chcą ją wydać za swojego. Córka, obdarzona silnym temperamentem i buntowniczym charakterem, w ogóle nie bierze tego pod uwagę." (Janusz Wróblewski, "Polityka")

"Bliskość swój naturalizm i klaustrofobię prowincjonalnego życia podkreśla nie tylko formatem obrazu 4:3, ale i drastycznymi środkami. W kinie przyzwyczajeni jesteśmy do charakteryzowania epoki z pomocą migawek z  pamiętnych wydarzeń. Zamiast telewizyjnej kroniki Bałagow wplata w film archiwalne zdjęcia z masakry dokonanej przez Czeczenów na rosyjskich żołnierzach. Ich użycie zdominowało dyskusję po międzynarodowej premierze filmu. Część krytyków uznała wykorzystanie w fabularnym filmie zdjęć z prawdziwej rzezi za moralnie nie do obronienia. Najwięksi prowokatorzy kina nie przekraczali tej linii (...)." (Jan Pelczar, radio ram)

"Bałagow zrobił film surowy, utrzymany w ciemnych barwach. Pokazał świat, w czasie wojny czeczeńskiej wstrząsany aktami terroryzmu, gdzie w obliczu tragedii nie można liczyć żadną na pomoc państwa. Świat bezprawia i przemocy, w którym dzieci oglądają zapisy egzekucji, a potrzebujący człowiek zostaje zdany tylko na siebie. Pokazał rozpadającą się wspólnotę. I rodzinę wierną tradycji, wobec której młody człowiek się buntuje. Tragedia może tu ludziom przypomnieć czym jest bliskość. Ale też obnaża prawdę o samotności i obcości  ludzi, którzy są zmuszeni, by od nowa szukać swojego miejsca. Ciekawy film, a nazwisko Bałagowa trzeba zapamiętać." (Barbara Hollender, "Rezczpospolita")

"Pytam Darię Żowner grającą w „Bliskości” rolę Ily o Żydów w Kabardo-Bałkarii. „Nie, to nie o tym, antysemityzm w filmie to wątek poboczny” - słyszę. Pytam o spięcia na linii starzy konserwatyści - młodzi liberałowie. „Nie, proszę pana, też nie, to nie film o polityce”. To może po prostu o mieście, w którym się rozgrywa? - To nie jest film o tym mieście. To po prostu historia jednej rodziny, nie ma co uogólniać - mówi Żowner. (...) - Młodzi wysyłali mi wiadomości, że „tak, w tym filmie zobaczyłem siebie, to jest moje życie, to moja historia”. Inni mówili, że to był dla nich horror i koszmar - wspomina aktorka. - To trudny film. Mieszkańcom może nie być łatwo patrzeć na swoje miasto bez świateł, fontann i kwiatów, na to, że tam dzieje się w nim coś tak strasznego. A niektórzy piszą, że moja bohaterka jest pozbawiona kręgosłupa moralnego." (Maciej Grzenkowicz, "Gazeta Wyborcza")

"Bliskość przenosi nas w czasie do lat 90., na odległy Kaukaz. Ilana jest nieślubnym dzieckiem surowej matki, wychowaną przez troskliwego ojca (a właściwie ojczyma). Z pozoru jest to szczęśliwa Żydowska rodzina… Jednak nasza bohaterka do niej nie przystaje - nosi brudne jeansy, pali papierosy a jej chłopak jest Kabardyjczykiem. To ostatnie oznacza, że nie mogą jawnie się widywać i nigdy nie znajdą poparcia i zrozumienia dla swojego związku. Motyw starcia różnych narodowości i trudnej koegzystencji podkreślają tragiczne wydarzenia w rodzinie dziewczyny: oto jej brat wraz z narzeczoną zostają porwani, a w zamian za ich powrót rodzina musi zapłacić spory okup. Kto wyciągnie do nich pomocną dłoń?

To jeden z tych filmów, po których siedzi się jeszcze kilka minut, będąc wbitym w kinowy fotel. Z jednej strony zadajemy sobie pytanie: jak można żyć w ciągłym strachu pod ostrzałem nienawiści, a z drugiej zastanawiamy się co mogłoby stać się rozwiązaniem kulturowych konfliktów. O ile na pierwsze można pospiesznie odpowiedzieć "tak się nie da", o tyle druga kwestia wcale prostych odpowiedzi nie daje. W końcu jak często można żyć w drodze, szukając swojego miejsca na Ziemi?" (Małgorzata Świerad, kulturatka.pl)

"Bliskość na pozór stanowi typowy przykład kina o dorastaniu i emancypacji ze wschodnioeuropejskim rodowodem. Zamiast neonowej, miejskiej dżungli zasiedlanej przez modną młodzież - walące się domostwa w zapyziałej, kaukaskiej mieścinie, gdzie na niewielkiej przestrzeni trudne sąsiedztwo uskuteczniają różne grupy etniczne. Łącznikiem niewielkiej, żydowskiej społeczności i hardych, muzułmańskich Kabardyjczyków jest Ilana. Bohaterka z gatunku nieoczywistych heroin, chłopczyca w brudnych, dżinsowych ogrodniczkach, odrzucająca wygodną pracę dla miejscowego rabina na rzecz grzebania w samochodach w warsztacie ojca. (...)

W postaci Ilany zawarto wszystkie te napięcia nie tylko odnoszące się do etnicznych relacji i konfliktów wiecznie niespokojnego regionu, ale też wrzenia wewnątrz mniejszych wspólnot, w tym zwłaszcza tej rodzinnej. Rosyjski film to bowiem tyleż opowieść o buncie i niezrozumieniu, ile o desperackim poszukiwaniu akceptacji, szacunku i - nomen omen - bliskości w kontakcie z ludźmi, którzy z powodu naturalnych więzi powinni być Ilanie najbliżsi." (Katarzyna Wolanin, filmaster.pl)

"Bałagowi udała się rzecz niezwykła - opowiedział o niezrozumieniu, nienawiści i zniewoleniu korzystając z gestów i języka kojarzonych z tytułową bliskością, ale również miłością i szczęściem. Potrafił zredefiniować tytułową kategorię - o miłości mówić poprzez oddalenie, a poprzez bliskość o zniewoleniu. (…)

Młody rosyjski reżyser dokonuje kilku bardzo ryzykownych i kontrowersyjnych analogii między sytuacją polityczną w rejonie Kaukazu, a życiem rodzinnym. Obok jego propozycji nie da się jednak przejść obojętnie - w najgorszym wypadku wzbudzi gniew i sprzeciw. Tytułowa kategoria bowiem nie odnosi się jedynie do bliskości cielesnej, ale również do współegzystowania na jednym terytorium wielu "plemion", klanów, wyznań i narodów. Bliskość jest tyglem, który w każdej chwili może wybuchnąć. Bliskość wcale nie musi oznaczać bycia razem. Bliskość nawet najbliższych osób może być największym koszmarem." (Michał Piepiórka, Bliżej ekranu)

"Wydaje się, że kino rosyjskie w przyszłości więcej będzie miało pożytku z Kantemira Bałagowa, niż ze Zwiagincewa. Bałagow ma dopiero 26 lat - jego Bliskość była jednym z najlepszych filmów tegorocznej edycji wrocławskiego festiwalu. Oglądamy tu Rosję nieznaną, wymykającą się prostym klasyfikacjom. Akcja rozgrywa się u schyłku lat 90. w miejscowości Nalczyk, stolicy Republiki Kabardyjsko-Bałkarskiej, leżącej w południowo-zachodniej części Federacji Rosyjskiej. Rosjan w tym filmie praktyczne nie widać, są za to Żydzi i Kabardyjczycy. Ci pierwsi trzymają się w kupie, bo tylko tak mogą czuć się bezpiecznie. Ci drudzy słuchają pieśni bojowych w stylu Wysockiego i marzą o dżihadzie. Bałagow opowiada historię młodej Żydówki Ilany, która kocha się w Kabardyjczyku oraz jej matki, która wypruwa sobie żyły dla rodziny i myśli o tym, jak korzystnie wydać swoje dzieci; jej łagodnego ojca, który z Ilaną prowadzi warsztat samochodowy; i jej brata, który zostaje porwany przez bandytów dla okupu - okupu, na którego rodzice Ilany zwyczajnie nie stać.

Hasło reklamowe na plakat do Bliskości powinno brzmieć: "Gdyby Mike Leigh urodził się dzisiaj w Rosji, robiłby właśnie takie kino". Bałagow fantastycznie pracuje z aktorami, praktycznie każda rola jest tu perłą, jest cierpliwy, nie idzie na skróty. Katastrofa, która spada na rodzinę Ilany, nie sprawia, że uruchamia się lawina i wszystko leci na łeb na szyję. Zamiast lecieć - buksuje w miejscu. Kryzys najpierw rozrywa więzi między bliskimi, potem znowu je scala. Ci, którzy jeszcze chwilę temu wydawali się grać z góry im przypisaną rolę w dramacie, nagle odsłaniają w sobie coś innego. Tak samo i Rosja - w Bliskości państwo praktycznie nie istnieje, ludzie pozostawieni są sami sobie, ale to właśnie dlatego wykluwa się tytułowa bliskość." (Jakub Socha, dwutygodnik.com)


czytaj także
Dystrybucja We really need you tonight. „Pięć diabłów” od dziś w kinach! 2/12/22
Dystrybucja „Zmysłowe i porywające”: krytycy chwalą „Pięć diabłów” 7/12/22
News Sprezentuj festiwal pod choinkę. Świąteczny voucher na 23. Nowe Horyzonty 8/12/22
Nowe Horyzonty VOD 268 powodów do radości. Świąteczna promocja Nowych Horyzontów VOD 13/12/22

Newsletter

OK