English

Zbigniew Libera wchodzi do kina

31/07/15
We really need you tonight. „Pięć diabłów” od dziś w kinach!

- Do człowieka najłatwiej dotrzeć, opowiadając mu jakąś historię - mówi Zbigniew Libera, kontrowersyjny przedstawiciel polskiej sztuki krytycznej

Rozmowa z Zbigniewem Liberą artystą wizualnym debiutującym filmem "Walser"

Magdalena Felis: Po co Panu kino? Po co to Panu było?

Zbigniew Libera: - Włożyłem tyle wysiłku w "Walsera", że nie mogę teraz powiedzieć, że nie wiem, po co mi to kino. Cztery lata to dużo czasu. W trakcie nie warto sobie zadawać takich esencjonalnych pytań, bo to może podważyć sens dalszej pracy. Kino to jest forma, która opowiada historię. W sztuce wizualnej unikamy tego, bo to źle widziane. Mówi się od razu: "literaturą czuć". A ludzie chcą słuchać historii, co jest prawdopodobnie związane z funkcjami mózgowymi, w jakie jesteśmy wyposażeni. I najłatwiej jest dotrzeć do człowieka, opowiadając jakąś historię.

Łukasz Ronduda ujął to trafnie: trudno zakochać się w abstrakcyjnej rzeźbie, podczas gdy z człowiekiem sympatyzujemy odruchowo.

- Sztuka wizualna ma swoich zwolenników, ale nigdy nie będzie to masowy widz. Ona ciąży do abstrakcji, a my lubimy słuchać o ludziach. Ale czasem historie artystów są tak niesłychanie wciągające i wstrząsające, że bywają motorem, który napędza widza, żeby zobaczyć jego sztukę. I to też jest cenna motywacja.

Jak wyglądało spotkanie Libera - Stroiński?

- Kiedy pisałem scenariusz z Grzegorzem Jankowiczem, krytykiem literackim, znawcą poezji i filozofem, zaproponowałem, żebyśmy sobie zwizualizowali, jak ma wyglądać nasz bohater. I już wtedy wiedzieliśmy, że to ma być Stroiński. On o tym nic nie wiedział. Ale zgodził się na pierwszym spotkaniu. Kiedy później pracowaliśmy nad tą rolą przy stoliku, chyba się zaprzyjaźniliśmy. To były 10-godzinne maratony - podczas takiego wysiłku coś się zmienia, coś się dzieje w mózgu. Siedzieliśmy zawsze przy tym samym stoliku, w salce dla palaczy, niezauważalni dla innych. I kiedyś podnoszę głowę, i nagle w fotelu obok nie ma już Stroińskiego, tylko jest Walser! To był czar, nie mogłem uwierzyć. Wtedy mi pokazał, co potrafi.

Pojawienie się go w umierającym świecie "Walsera" jest zderzeniem różnych języków, narracji. Przypomina mi spotkanie kina i sztuki właśnie.

- Dwa światy, które nie mogą się zrozumieć. Chociaż chcą, próbują. Ale nie są w stanie wyposażyć się w coś albo zrezygnować z czegoś na rzecz tego drugiego.

Oby tak nie było z kinem i sztuką.

- Wprowadzenie innego języka, spojrzenia, wpuszczenie artystów do kina może dać mu szansę, by znów stało się sztuką. Kino kiedyś nią było - muszę to przypomnieć. Byli wielcy: Pasolini, Fellini, Godard, Buñuel, Herzog. Teraz sztuką nie jest i nawet nie ma do tego pretensji. A kino to sztuka! I ja w ten powrót wierzę.

Rozmawiała Magdalena Felis

Wywiad z Krzysztofem Stroińskim na stronie: nowehoryzonty.pl


czytaj także
Dystrybucja „Zmysłowe i porywające”: krytycy chwalą „Pięć diabłów” 7/12/22
News Sprezentuj festiwal pod choinkę. Świąteczny voucher na 23. Nowe Horyzonty 8/12/22
Nowe Horyzonty VOD 268 powodów do radości. Świąteczna promocja Nowych Horyzontów VOD 13/12/22
Dystrybucja Kalendarz premier Stowarzyszenia Nowe Horyzonty na 2023 rok 15/12/22

Newsletter

OK