English
We really need you tonight. „Pięć diabłów” od dziś w kinach!

- Nie do końca wierzę w podział na dokument i fabułę. Filmy powinny się dzielić na dobre i na złe - mówi Agnieszka Zwiefka, reżyserka "Królowej ciszy"

Rozmowa z Agnieszką Zwiefką autorką filmu pokazywanego w Konkursie Powiększenie

Marta Bałaga: Poprzedni film zrobiłaś o bezdomnych, teraz o Romach. Lubisz wykluczonych?

Agnieszka Zwiefka: - Zawsze fascynowała mnie tematyka obcego. Kogoś, kto nie mieści się w sztywnych ramach. Romowie są zamkniętą wspólnotą, ale spędziłam z nimi trzy lata i ta bariera przestała istnieć. Pewnego razu przyszłam na teren koczowiska bez kamery i od razu to zauważyli. To, że kilka razy w tygodniu przychodzi wariatka, która chce kręcić o nich film, stało się elementem naturalnego krajobrazu. Teraz mówię po cygańsku i mam niezły ubaw, oglądając te pierwsze nagrania. W scenie, którą wcześniej uważaliśmy za dramatyczną, jakiś facet krzyczy: "Po co ta wariatka filmuje nasze dywany?". A kobieta odpowiada: "Pozwól jej filmować, może nie ma swoich".

Trudno zachować obiektywizm?

- Nie wierzę w obiektywizm. ani w podział na dokument i fabułę. Filmy powinny się dzielić na dobre i na złe. Myślę, że kiedy się chce pokazać prawdę o człowieku, trzeba się do niego zbliżyć. Tak było z Denisą. Od pierwszego dnia wskakiwała w każdy kadr. Dla niej to droga do opowiedzenia swojej historii. To niesamowite, że ma tak silną potrzebę komunikacji mimo barier. Pomimo tego, że jest Romką, nielegalną imigrantką, że jest głuchoniemym dzieckiem. Nie może się porozumieć, ale cały czas próbuje. Służy jej do tego taniec. To całe Bollywood przyszło z nią. Gdy znalazła na wysypisku plastikową koronę i zaczęła z nią tańczyć, od razu wiedziałam, że mamy tytuł.

Widać w tym radość.

- Denisa sama stworzyła wiele sekwencji tanecznych, bo musi mieć nad wszystkim kontrolę. Z resztą dzieciaków łatwiej się współpracowało, choć ciężko było je przekonać do przychodzenia na próby. Poza tym Bollywood to synchroniczność - kolejne obce im słowo. Fantastycznie tańczą, ale każde osobno. W pewnym momencie stwierdziliśmy z Maćkiem Florkiem, naszym choreografem, że podjęliśmy się niemożliwego. Ale się udało. Te dzieci bardzo mnie zmieniły, nauczyły radości życia. Tak radzą sobie z problemami. Gdy dorastałam, mama starała się robić to samo. Urodziłam się 1 maja i wmówiła mi, że pochody są na moją cześć (śmiech). Dziwił mnie tylko wszechobecny czerwony, skoro ja wolę żółty. To strategia na przetrwanie. Kiedy na koczowisku wybuchł pożar, powiedziałam, żeby zadzwonili na policję. Usłyszałam: "E tam, Agnieszka. Chodź na piwo". Byłam na wielu cygańskich imprezach i najbardziej szalona odbyła się, kiedy wręczono im nakazy eksmisji. Było jak na Titanicu. Nie chciałam robić filmu o Romach, ale pokazać świat widziany oczami dziecka. Bo to właśnie dzieci potrafią zamienić banalny przedmiot w coś cudownego.

Koczowisko, które pokazałaś, właśnie zostało zlikwidowane.

- Ludzie wyszli do miasta, a gdy wrócili, nie mieli już domów i dobytku. Władze nazwały to "posprzątaniem". Nie ma żadnej konkretnej propozycji pomocy dla tej społeczności. Na razie przygarnęło ich inne koczowisko, ale nie wiedzą, co będzie jutro. Dlatego festiwal i ta projekcja stają się nagle tak niesamowicie ważne. Tu toczy się walka z bohaterami mojego filmu. Ważne jest, żeby ludzie się o tym dowiedzieli. Może uda się coś zmienić.

Rozmawiała Marta Bałaga


czytaj także
Dystrybucja „Zmysłowe i porywające”: krytycy chwalą „Pięć diabłów” 7/12/22
News Sprezentuj festiwal pod choinkę. Świąteczny voucher na 23. Nowe Horyzonty 8/12/22
Nowe Horyzonty VOD 268 powodów do radości. Świąteczna promocja Nowych Horyzontów VOD 13/12/22
Dystrybucja Kalendarz premier Stowarzyszenia Nowe Horyzonty na 2023 rok 15/12/22

Newsletter

OK