English

Kobiety mają prawo uprawiać seks

26/07/15
We really need you tonight. „Pięć diabłów” od dziś w kinach!

Rozmowa z Justine Pluvinage twórczynią filmu "Fucking In Love", prezentowanego w sekcji Trzecie Oko # selfie: filmowe autoportrety

Marta Bałaga: Filmy często opisuje się mianem "intymnej podróży". W przypadku "Fucking In Love" jest to jak najbardziej na miejscu.

Justine Pluvinage: - Opowiadam w nim o odkrywaniu miłości i seksu w Nowym Jorku. Pojechałam tam po trudnym rozstaniu - odkąd skończyłam 18 lat, byłam z tym samym mężczyzną. Był moim pierwszym i przez lata powtarzał mi, że miłość nie istnieje. Że bycie razem to podejmowana razem decyzja. Nie uważałam tak, ale dopiero po jakimś czasie zdałam sobie z tego sprawę. Po dziewięciu latach nagle się obudziłam i poczułam pożądanie. Zapragnęłam spojrzeć na siebie oczami innych mężczyzn. Zrozumiałam, że mam jasny cel: chcę kręcić, choć sama jeszcze nie wiem co, i kochać się. Jedno nie mogło istnieć bez drugiego. Robienie filmu było pretekstem, by uprawiać seks. Stanowiło też barierę ochronną, miałam wrażenie, że nie robię tego tylko dla siebie, ale dla dobra filmu. Myślę, że pozwoliło mi to odważyć się na więcej rzeczy. Po roku byłam zbyt zmęczona, by to kontynuować.

Mawia się, że dla kobiet seks nie jest tym samym, czym dla mężczyzn, że zawsze musi łączyć się z uczuciem.

- To stek bzdur. Film to próba powiedzenia kobietom, że mają prawo do seksu, także z facetami, których nie znają. Nie muszą się czuć z tego powodu brudne. Nie ma się czego wstydzić. Z byłym uprawialiśmy seks regularnie, ale przypominał on wspólną masturbację. Nie odkrywaliśmy siebie nawzajem. Nowe doświadczenia były czymś niesamowitym; nauczyłam się, że można być z drugą osobą na rożne sposoby. Zarówno w seksie, jak i w życiu. W czasie zdjęć spotykałam się z Dave'em - w filmie często się pojawia. Pierwszy raz ktoś tak mocno mnie pokochał. Zrozumiałam wtedy, że miłość przychodzi wtedy, kiedy jesteś sobą. Nieważne, co robisz, ale to, kim jesteś. Nie można ukrywać swoich słabości.

Dlaczego dzielisz się czymś tak intymnym z innymi?

- Bo to ważne. Kiedy przeczytałam "Teorię King Konga" Virginie Despentes, zrozumiałam, że moje intymne przemyślenia mogą stać się manifestem politycznym. Właśnie dlatego opowiadam moją historię. Myślę, że mój film jest bardzo szczery. Nie ma w nim nic, co wprowadza dystans między widzem a tym, czego doświadczyłam. Byłam wtedy w bardzo specyficznym momencie mojego życia - niczego się nie bałam. Naprawdę pragnęłam tych doświadczeń i byłam na nie gotowa. Ludzie czasem czują strach, oglądając film. Ja nigdy go nie czułam. Miałam wtedy w sobie tę niezachwianą pewność, że nic złego nie może mi się przytrafić. Że jestem ponad to. Mam nadzieję, że nie będzie tak cały czas, bo taka pewność siebie mogłaby okazać się czymś niebezpiecznym. To ważne, gdy kobieta jest w stanie powiedzieć: niczego się nie boję. Ciągle słyszymy, że nie możemy same wychodzić nocą, że wszędzie czyha na nas niebezpieczeństwo. To nieprawda! Mężczyźni po prostu próbują nas w ten sposób kontrolować. W moim filmie udowadniam, że wcale się tak bardzo nie różnimy.

Rozmawiała Marta Bałaga


czytaj także
Dystrybucja „Zmysłowe i porywające”: krytycy chwalą „Pięć diabłów” 7/12/22
News Sprezentuj festiwal pod choinkę. Świąteczny voucher na 23. Nowe Horyzonty 8/12/22
Nowe Horyzonty VOD 268 powodów do radości. Świąteczna promocja Nowych Horyzontów VOD 13/12/22
Dystrybucja Kalendarz premier Stowarzyszenia Nowe Horyzonty na 2023 rok 15/12/22

Newsletter

OK