English
We really need you tonight. „Pięć diabłów” od dziś w kinach!

- Nasze społeczeństwo jest pełne kontrastów. Nikomu nie przeszkadza półnaga lala w telewizji, ale jeśli zaczynasz kwestionować zasady... Traktowano mnie nie jak zagrożenie, ile irytującą niedogodność - mówi Yasmine Hamdan

Marta Bałaga: Zaczęłaś zajmować się muzyką w latach 90., grając z zespołem Soapkills. Sytuacja była szczególna - Liban dopiero podnosił się po wojnie.

Yasmine Hamdan: - Nasz zespół był undergroundowy, ale z konieczności, ponieważ nie istniało żadne muzyczne zaplecze. Wszystko musieliśmy robić sami. Nie wszyscy byli gotowi na to, co mieliśmy do zaproponowania. Niektórzy postrzegali naszą muzykę jako zbyt konfrontacyjną. Spotykaliśmy się z ostracyzmem, ale było to bardzo ekscytujące. Wtedy nie było internetu, nie było Facebooka, a ludzie i tak dowiadywali się o naszych koncertach. Graliśmy w najdziwniejszych miejscach: kościołach, ocalałych po wojnie ruinach. To była jedna wielka improwizacja. W naszej muzyce staraliśmy się zawrzeć to, co nas otacza; a otaczała nas destrukcja, ale w powietrzu czuć było inną energię. Był to czas na to, żeby na wiele rzeczy spojrzeć trochę inaczej. Liban stanowił źródło inspiracji, ale też niepokoju. To chyba właśnie ten niepokój napędzał mnie do tego, żeby tworzyć muzykę.

Liban powstawał na nowo, a Ty na nowo odkrywałaś arabską muzykę.

- Zawsze miałam wrażenie, że Liban to mój dom, ale też że jednocześnie nim nie jest. Czułam się jak outsider, który usiłuje się zasymilować. I nie do końca mu to wychodzi. Śpiewanie po arabsku pozwoliło mi lepiej poznać samą siebie, swoją tożsamość. To była dla mnie bardzo osobista podróż. Pozwoliła mi zrozumieć, skąd pochodzę. Nasze społeczeństwo jest pełne kontrastów - to symptom kryzysu tożsamości. Nikomu nie przeszkadza półnaga lala w telewizji, ale jeśli zaczynasz kwestionować obowiązujące zasady... Przez wiele lat traktowano mnie nie tyle jako zagrożenie, ile irytującą niedogodność. Miało to wiele wspólnego z moją seksualnością, z tym, że jestem kobietą, która zachowaniem łamie pewne konwencje. Zawsze miałam wrażenie, że nikt nie chce słuchać tego, co mam do powiedzenia. Dopiero muzyka dała mi głos.

Dlaczego tak często sięgasz w przeszłość? Często śpiewasz piosenki powstałe w latach 20. i 30.

- Kiedy po raz pierwszy je usłyszałam, w mojej głowie coś zaskoczyło - przeniosły mnie w czasie. Gdy byłam mała, moja babcia często je śpiewała. Dzięki nim mogłam znowu uwierzyć w to, że świat jest piękny i wszystko będzie dobrze. Miały w sobie poezję, zmysłowość, humor, dawały poczucie bezpieczeństwa. Zbieranie i wyszukiwanie starych nagrań szybko stało się moją obsesją. Zdałam sobie sprawę, że to bardzo surowy materiał, że można zrobić z nim coś nowego, poeksperymentować. Okazało się, że był to z mojej strony akt politycznej odwagi. W mojej twórczości nie poddawałam się żadnym regułom i szybko wywołało to polemikę, bo dla wielu ta muzyka jest święta - nikt nie ma prawa jej tknąć.

Nigdy nie stoisz w miejscu - ciągle poszukujesz. Współpracowałaś z CocoRosie, Mirwais, nawet z Jimem Jarmuschem przy ścieżce dźwiękowej do "Tylko kochankowie przeżyją". Co daje Ci współpraca z tak różnymi artystami?

- Jeśli artysta wydaje mi się ekscytujący, chcę z nim pracować - bez względu na to, czym się zajmuje. Ci ludzie to poszukiwacze przygód, razem próbujemy różnych rzeczy. Skłaniają do zadawania pytań. To ekscytujące, bo gdy zajmuję się długo tym samym, popadam w klaustrofobię. Czasem muszę wydostać się na zewnątrz i moja muzyka tylko na tym zyskuje. Łatwiej mi się wtedy oddycha. Jestem artystką, więc takie rzeczy mnie inspirują. Każdy z nas ma w sobie wiele sprzeczności. Ja jestem osobą, która zmienia zdanie co pięć minut; na co dzień nie potrafię podjąć najprostszej decyzji, ale jestem świadoma tego, co jest dla mnie dobre. Te wszystkie rzeczy można znaleźć w mojej muzyce - dzięki temu jest taka, jaka jest.

Kiedyś powiedziałaś, że Twoja muzyka nie ma narodowości. Dzięki temu jest bardziej uniwersalna?

- Kiedy byłam małą dziewczynką, co kilka lat przenosiliśmy się z miejsca w miejsce. Musiałam się do tego przyzwyczaić - nie miałam innego wyjścia. Może dlatego teraz też wciąż pragnę zmian. Wierzę w znaki. Wierzę, że kiedy jest się otwartym, można zobaczyć jakąś prawidłowość w tym, co cię spotyka. Dlatego pozwalam sobie czasem na to, żeby się zagubić. Kiedy nie przynależysz do jednego miejsca, tylko do wielu, zaczynasz zauważać rzeczy, które inni przegapiają. Wszystko nagle staje się przygodą - nawet jedzenie. Bycie outsiderem daje poczucie wolności - sama pewnie to wiesz. Nie wszystkie decyzje można podjąć samemu. Czasem po prostu trzeba pozwolić, żeby poniósł cię nurt. Poczucie zakorzenienia jest jednak ważne - mnie zakorzenia muzyka. To jedyna stała rzecz w moim życiu.

Rozmawiała Marta Bałaga


czytaj także
Dystrybucja „Zmysłowe i porywające”: krytycy chwalą „Pięć diabłów” 7/12/22
News Sprezentuj festiwal pod choinkę. Świąteczny voucher na 23. Nowe Horyzonty 8/12/22
Nowe Horyzonty VOD 268 powodów do radości. Świąteczna promocja Nowych Horyzontów VOD 13/12/22
Dystrybucja Kalendarz premier Stowarzyszenia Nowe Horyzonty na 2023 rok 15/12/22

Newsletter

OK