English
We really need you tonight. „Pięć diabłów” od dziś w kinach!

O problemach z wiarą, surowym Stwórcy i o tym, że zamiast do nieba możemy trafić do Uzbekistanu, opowiada Jaco Van Dormael, reżyser jednego z filmów, które otworzyły wczoraj 15. edycję T-Mobile Nowe Horyzonty

Rozmowa z Jaco Van Dormaelem gościem MFF T-Mobile Nowe Horyzonty

Kuba Armata: Bóg istnieje i żyje w Brukseli wraz z żoną oraz nastoletnią córką. Śmiała teza.

Jaco Van Dormael: Kiedy zaczynaliśmy prace scenariuszowe wraz z Thomasem Gunzigiem, nie mieliśmy jeszcze klarownej historii. Co chwila jednak rozśmieszaliśmy się, więc wyszło na to, że zrobimy komedię. Potem był pomysł z Bogiem, Brukselą i Świętą Rodziną, choć nie do końca taką, jaką znamy z Biblii. W ogóle kobiety wypowiadają tam raptem pięć czy sześć zdań. Dlatego uznaliśmy, że będzie zabawnie, jeśli się okaże, że Jezus nie jest jedynakiem, a ma nastoletnią siostrę. Z luźnej inspiracji Biblią wyszła tym samym osobliwa baśń. Nie traktowaliśmy tego jako filmu o religii. A że trzeba w nim znaleźć sześciu nowych apostołów, to inna sprawa (śmiech).

Zatem od kina drogi przez czarną komedię, coming of age movie po film o zemście.

Coś w tym jest. Od początku zależało nam na pomieszaniu stylów i gatunków. Po trosze to komedia, po trosze dramat. „Zupełnie Nowy Testament” chwilami jest poetycki, by zaraz zmienić charakter na surrealistyczny. Wynikało to także z określonej struktury, ale i bohaterów, którzy nie do końca przypominają zwykłych ludzi. W sposobie opowiadania jedną z inspiracji był dla mnie „Pamiętnik znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego. Chodziło o to, żeby każda historia była zabawna, i to właśnie na niej w danym momencie się koncentrowaliśmy, na dalszy plan spychając to, co będzie na końcu.

Jak Benoît Poelvoorde zareagował, kiedy zaproponował mu Pan rolę Stwórcy?

Pomyślałem sobie, że będzie do tej roli idealny, bo Benoît moim zdaniem specjalizuje się w odgrywaniu czarnych charakterów. A nasz Bóg jest raczej zły, zazdrosny i złośliwy. Choć do pewnego stopnia tak właśnie opisany jest w Biblii. Moja argumentacja go przekonała i natychmiast się zgodził. Ciekawe jest to, że on wierzy w Boga, podczas gdy ja nie. Uznał jednak, że ten wizerunek nie jest bluźnierczy, i kazał nam się dobrze bawić. Musieliśmy posłuchać, w końcu był Bogiem.

Jak zatem współpracuje się z Bogiem?

Wiele zależało od tego, czy kręciliśmy scenę poważną, czy komediową. Te pierwsze były raczej wierne temu, co było w scenariuszu, podczas gdy drugie miały bardziej spontaniczny charakter. Nasz ekranowy Bóg często dodawał coś od siebie, ale w tym przypadku to chyba nic dziwnego (śmiech).

Jego aktywności sprowadzają się tu głównie do picia, palenia, oglądania meczów i uprzykrzania ludziom życia.

Woody Allen powiedział kiedyś, że jeżeli Bóg istnieje, to musi mieć dużo dobrych wymówek dla wszystkiego, co się nam przydarza każdego dnia. Pamiętam, że jako dziecko zaskoczony byłem tym, że skoro ma taką władzę i tyle mocy, nie ratuje chociażby dzieci chorych na raka. Nie mogłem zrozumieć, że życie potrafi być takie okrutne. Dlaczego Superman albo Batman mogą ratować ludzi, a Bóg tego nie robi?

A gdyby Pan, podobnie jak każdy w filmie, dostał SMS-a z dokładną informacją, ile będzie jeszcze żył?

Chyba nic szczególnego bym z tym nie zrobił. A nie, na pewno przestałbym pracować. Spotkałbym się z przyjaciółmi, ludźmi, których kocham. I pewnie też bym się upił (śmiech). Muszę przyznać, że zastanawianie się, jak ludzie mogliby na to zareagować, było bardzo ciekawym doświadczeniem. U jednych pewnie nic by się nie zmieniło, dla innych stanowiłoby to nowy początek. Gdyby coś takiego rzeczywiście miało miejsce, reakcje byłyby zupełnie odmienne. Życie jest krótkie i dla każdego smakuje zupełnie inaczej.

Tę tajemnicę podstępnie ujawnia Ea, córka Stwórcy. Na świat spoglądamy właśnie z jej perspektywy.

Ona tak naprawdę nie do końca wie, na co się porywa. To zbuntowana nastolatka, która przede wszystkim chce dokuczyć swojemu ojcu i wyjawić jego sekret. „Zupełnie Nowy Testament” obrazuje kontrast dwóch perspektyw. Dziecka, gdzie króluje niewinność, a wartością jest wyobraźnia, i dorosłego, który w pewnym momencie gdzieś to traci i dużo poważniej stąpa po ziemi. Kiedy patrzymy na małe dziecko, często uśmiechamy się, widząc, według jakich reguł postrzega życie. Nie można zapominać, że każdy dorosły był kiedyś właśnie taki.

Czy w Pana filmie zawiera się jakiś komentarz do absurdalnej często relacji między człowiekiem a wiarą?

Nie wierzę w Boga, więc trudno mi zdefiniować, czym dokładnie jest religia. Wiem, że niektórym ludziom pomaga w życiu. Ciekawą rzecz powiedział kiedyś francuski filozof Gilles Deleuze, wskazując, że wspólną rzeczą między filmami a religią jest to, że jedno i drugie pozwala człowiekowi uwierzyć, że życie może mieć jakieś znaczenie. A ja nie do końca jestem o tym przekonany. Niektórym łatwiej jest wierzyć, ja czuję się bardziej komfortowo, kiedy mam wątpliwości. Pytania są interesujące, odpowiedzi już nie zawsze.

Wracając do kwestii Boga i zbawienia Pana film dowodzi, że zamiast do nieba wszyscy prędzej trafimy do Uzbekistanu.

Być może tak właśnie będzie (śmiech). Choć kto wie, może Uzbekistan to właśnie niebo. W końcu w tym momencie Bóg żyje właśnie tam, a nie w Brukseli. Być może powróci kiedyś z uzbeckimi przyjaciółmi.

Rozmawiał Kuba Armata

 


czytaj także
Dystrybucja „Zmysłowe i porywające”: krytycy chwalą „Pięć diabłów” 7/12/22
News Sprezentuj festiwal pod choinkę. Świąteczny voucher na 23. Nowe Horyzonty 8/12/22
Nowe Horyzonty VOD 268 powodów do radości. Świąteczna promocja Nowych Horyzontów VOD 13/12/22
Dystrybucja Kalendarz premier Stowarzyszenia Nowe Horyzonty na 2023 rok 15/12/22

Newsletter

OK